Pierwszy tydzień w nowej szkole minął mi nad wyraz spokojnie. Chodzenie do szkoły nie jest takie złe jeśli cała twoja paczka znajomych chodzi do tej samej klasy. Wtedy nie można się nudzić. Dzisiaj po lekcjach miały się odbyć eliminacje do drużyny koszykówki. Antek odkąd wrócił pod koniec sierpnia z nad morza co chwilę truje mi dupę, żebym z nim zagrał. Cały czas go zbywałem, żeby pokazać mu moje umiejętności dopiero kiedy będziemy rywalizować o miejsce w drużynie. Nie chce by chłopak się przygotował na moje zagrania. Wolę być dla niego niespodzianką.
Po skończonych zajęciach udaliśmy się do sali gimnastycznej. Na szczęście kończyliśmy idealnie, żeby iść na eliminacje i nie musieliśmy się nigdzie włóczyć. W szatni było może z dziesięciu chłopaków. Większość z nich była przebrana już w stroje. Jestem ciekawy jak to zrobili jak przerwa dopiero się zaczęła. Ja z Antkiem również nałożyliśmy nasze stroje. Jak zadzwonił dzwonek wszyscy weszliśmy do sali. Trener kazał nam ustawić się na linii i odliczyć po kolei. No było nas jedenastu. Pan Majestanczyk powiedział, że zrobi nam rozgrzewkę, a potem przyjdzie do nas aktualna drużyna i podzieli nas na zespoły. On będzie obserwował przebieg meczu z trybun, ale ogólnie drużyna też ma wielkie znaczenie przy wyborze zawodników, a miejsc nie ma za dużo. Tylko cztery, więc mamy niewielkie szanse, żeby się dostać i to oboje z Antkiem, ale damy radę.
Rozgrzewka była dosyć męcząca. Dokładniej była bardzo męcząca co mogłem zauważyć po innych zawodnikach, którzy niezbyt sobie radzili. Nie wszyscy oczywiście, bo byli też tacy co nie wyglądali jakby wykonywali jakikolwiek wysiłek fizyczny. Niektórzy doszli do wniosku, że to jednak nie dla nich i zrezygnowali. Zostało nas tylko ośmiu. Trener skończył i powiedział nam, że mamy minutkę przerwy dopóki nie przyjdzie drużyna. Antek podbiegł do mnie.
- i co dajesz radę? – zapytał wycierając sobie twarz z potu koszulką. Było to dosyć gorące. Znaczy nie on czy coś, ale ogólnie na tej sali. – nie chcesz się poddać? – zapytał z tym swoim wyzywającym uśmieszkiem na co prychnąłem.
- chyba śnisz – oparłem dłonie o biodra. – jeszcze się okaże, że to ja wejdę do drużyny, a nie ty – w tej chwili musieliśmy skończyć, bo do sali weszło pięciu chłopaków. Każdy z nich miał chyba prawie metr dziewięćdziesiąt. Tylko jeden był niższy od reszty i to dosyć znacznie. Właśnie ten mały chłopak stanął na wcześniejszym miejscu trenera.
- zbiórka! – krzyknął i każdy z nas ustawił się na linii. – no więc tak – powiedział zaczynając chodzić w jedną i drugą stronę przed nami. – jestem Marcel Wizeł – zrobił przerwę. – kapitan tej oto drużyny – tu wskazał dłonią na chłopaków za nim. Przeleciałem szybko po nich wzrokiem i zatrzymując się dłużej na dwóch postaciach. Blondyn i brunet, którzy stali centralnie za kapitanem. Skądś kojarzyłem ich twarze, ale nie pamiętam skąd. Czy ja ich już gdzieś widziałem? – niestety dzisiaj nie mogę uczestniczyć w waszej rekrutacji, bo mam rehabilitacje, więc zajmie się wami wice kapitan Aleksander Pietras – chłopak wyszedł do przodu. Szepnął coś na ucho kapitanowi, a ten uśmiechnął się i wyszedł.
- osoby które tu widzicie – wskazał na siebie i resztę. –jesteśmy w pierwszym składzie, poza nami jest jeszcze trzech chłopaków. Wiecie co to oznacza? – zadał nam pytanie, ale chyba nie liczył na odpowiedź. – to znaczy, że nasza piątka jest najlepsza – przerwał i spojrzał po nas. Widziałem jakby uśmiechał się delikatnie. – będę czytał wasze imiona i nazwiska, a wy macie wystąpić. Podzielę was na drużyny, zrozumiano? – każdy z nas przytaknął. Niektórzy zrobili to tak szybko i nadpobudliwie, że odniosłem wrażenie jakby się go bali. Chyba nie tylko ja, bo Antek spojrzał się na mnie i wywrócił oczami. Teraz obok blondyna stanął drugi chłopak, którego kojarzyłem. Skrzyżowałem z nim spojrzenie, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. Już wiem skąd ich kojarzę! To te same ciołki, które chciały grać z nami mecz i przegrali. Najlepsi? No chyba jednak nie, aż tak.
CZYTASZ
Skrzydłowy I yaoi I
Fiksi Remaja„- myślę, że nie dasz rady nauczyć się grać w kosza i dostać się do drużyny" Kpina płynąca z tych słów zdenerwowała Dominika. Ambicja chłopca była zbyt wielka, żeby po takim znieważeniu jego umiejętności - odejść bez podjęcia się wyzwania. Chęć byci...