4

141 14 3
                                    

Obudziłem się przez brak kołdry, którą jeszcze chwilę byłem cały otulony. Spojrzałem na chłopaka obok i tak jak to się dzieje co noc leżał trzymając moje pościel. Jego pewnie znowu wylądowała na podłodze. Sięgnąłem po mój telefon, który ładował się na szafce nocnej. Była piąta trzydzieści. Nie wiem czy jest sens jeszcze się kłaść. Na pewno jest. Spojrzałem w sufit. Od piątku, kiedy pojawiłem się na wycieraczce u Bartka minął weekend i właśnie dzisiaj nastał poniedziałek. Pierwszy dzień szkoły odkąd nie mam domu w sumie. Powinienem jeszcze iść spać, ale przed tym muszę się napić. Wstałem i poszedłem do kuchni. Przy barku siedziała Anastazja co mnie niezmiernie zdziwiło.

- hej – powiedziałem dosyć cicho, żeby nikogo nie obudzić. Jednak nawet mój cichy głos nie uchronił dziewczyny od przerażenia się. Obejrzała się szybko. Od razu kiedy zobaczyła, że to ja chwyciła się za serce.

- ty spać nie umiesz, że ludzi tak po nocy straszysz?

- Bartek znowu mi kołdrę zabrał – powiedziałem nalewając sobie szklankę wody. Moje słowa wywołały u niej śmiech. – a ty co tak wcześnie tu robisz? – powiedziałem siadając obok niej.

- szykuje się do szkoły. Mam dzisiaj na siódmą – powiedziała bliźniaczka mojego brata wgryzając się w tosta.

- to ja nie będę ci przeszkadzać - powiedziałem dopijając wodę. Chciałem ją jeszcze umyć, ale dziewczyna zatrzymała mnie i oświadczyła, że sama się tym zajmie, więc wróciłem do łóżka.

Usłyszałem (jak to się zdarza codziennie w tygodniu) ten upierdliwy dźwięk alarmu z telefonu. Chciałem go jak najszybciej wyłączyć i wrócić do snu. Zerknąłem na telefon i była siódma trzydzieści. Czy to się w ogóle opłaca iść na pierwszą lekcje? Potrząsnąłem głową, żeby wyrzucić te myśli z głowy i podniosłem się z łóżka. Bartek jeszcze spał, ale stwierdziłem, że obudzę go jak już się ubiorę. Podszedłem do dużej walizki gdzie znajdowały się wszystkie moje rzeczy jakie mam z domu. Oczywiście sam ich nie przyniosłem. Rodzice Bartka (zajebiści ludzie) zaoferowali, że pojadą po moje rzeczy do domu jeśli sam nie chce tego robić. Przyjąłem ich propozycję bardzo chętnie, bo jeszcze jest za wcześnie na konfrontację. Ubrałem zwykłe czarne jeansy z dziurami na kolanach i bordowy t-shirt. W łazience umyłem również twarz i zęby, i byłem już gotowy.

- wstawaj debilu – powiedziałem potrząsając ramieniem Bartka.

- jeszcze pięć minut mamo – chłopak powiedział senni i odtrącił moją rękę.

- kurwa mamy dziesięć minut, żeby wyjść więc się lepiej pośpiesz – jego reakcja była jakbym wylał na niego właśnie kubeł zimnej wody i od razu poderwał się z łóżka. Wiem, że ma problemy ze swoją frekwencją, dlatego muszę się starać dopilnować jego chodzenia do szkoły, bo może mieć problem ze zdaniem.

- czemu mnie nie budzisz! – krzyknął i zaczął w pośpiechu się ubierać. Zaśmiałem się tylko i wyszedłem, żeby przygotować nam jakieś śniadanie do szkoły.

Kiedy robiłem nam kanapki rozległo się pukanie, a zaraz po tym w kuchni pojawił się Kewin.

- zrobiłem ci kanapkę masz – właśnie tym go powitałem. Chłopak wyglądał na mega zdziwionego.

- hej – wziął kanapkę. – co tu robisz tak wcześnie?

- aktualnie tu mieszkam – zdziwienie chłopaka było jeszcze większe, a ja uśmiechnąłem się smutno. – długa historia – machnąłem ręką i wróciłem do kończenia kanapek. Idealnie jak kończyłem w kuchni pojawił się Bartek. Powitał Kewina buziakiem w usta. Jak słodko.

Lekcje mijały mi dzisiaj dosyć wolno, bo na żadnej nie potrafiłem się skupić. Moi znajomi chcieli mocno się dowiedzieć dlaczego wyprowadziłem się z domu, ale razem z Bartkiem uparcie milczeliśmy. Powiem im, że pokłóciłem się z rodzicami, ale najpierw muszę wymyślić o co. Na przerwie przed ostatnią naszą lekcją staliśmy razem w kółku, a Tomek znowu podjął się tego tematu. No natrętny ziomek. Już miałem mu odpowiedzieć i nawet dać jakieś wyjaśnienia, ale poczułem szturchnięcie. Odwróciłem się i nie mogłem uwierzyć. To był Aleksander. Antek przywitał się z nim, ale on go kompletnie zignorował patrząc na mnie dosyć zdenerwowanym spojrzeniem.

- po tej lekcji przyjdź na salę gimnastyczną – zaczął już odchodzić, ale odwrócił się jeszcze przez ramię – mam do ciebie sprawę – i zniknął pomiędzy uczniami. Zasiał we mnie ogromną ciekawość.

- kto to był – zadał pytanie Tomek, ale wiadomo, że każdy chciał to zrobić (oprócz Antka on wolała zapytać bardziej czego chciał).

- wice kapitan drużyny koszykówki – odpowiedział za mnie Antek. – tylko czego może od ciebie chcieć? – sam nie mam pojęcia.

- może coś nie gra z danymi, które im dawaliśmy po dostaniu się do drużyny – palnąłem jedyne co przyszło mi na myśl. To ma jakiś sens. Zadzwonił dzwonek, ale wcale w głowie nie miałem geografii tylko myśli o tym co może chcieć (obiektywnie) piękny blondyn.

Podczas ostatniej lekcji coraz nowsze i głupsze rzeczy, które mógł chcieć ode mnie starszy o rok chłopak przychodziły mi do głowy. Może będzie chciał mnie pobić? Może ich tam nawet być więcej. Albo już mnie wyrzuci z drużyny? Nie wiem dlaczego jeśli nawet nie było żadnego treningu. A może serio jest jakiś problem z moimi danymi? Możliwe, że czegoś nie podałem w pośpiechu. Moje absurdalne myśli przerwał dzwonek. Potrząsnąłem głową wyrzucając z niej wszystkie pomysły. Byłem lekko przerażony. To już minęła cała lekcja?

- powodzenia - powiedział Antek zbierając swoje rzeczy i wychodząc z klasy. Szybko również się spakowałem i szybkim krokiem ruszyłem pod sale gimnastyczną. Wszedłem do środka i zobaczyłem samego blondyna, który aktualnie kozłował. Odetchnąłem z ulgą.

- gramy jeden na jeden - powiedział podając do mnie piłkę. Tego się nie spodziewałem.

- c-co - wyjąkałem. To zaburzyło mi wszystkie pomysły, które miałem w głowie.

- gówno - warknął. - gramy jeden na jeden - powtórzył jakby myśląc, że naprawdę nie usłyszałem. - chce zobaczyć czy jesteś lepszy ode mnie skoro raz udało ci się wygrać.

- serio ściągnąłeś mnie po to? Nie można będzie tego zrobić kiedyś na treningu czy coś? - chłopak uśmiechnął się.

- serio chcesz być rozpierdolony przy publiczności? - zakpił.

- albo ty właśnie nie chcesz - chłopak prychnął co spowodowało u mnie uśmiech.

- po prostu się rozgrzej albo możemy od razu zacząć – chwilę po kozłowałem, parę razy rzuciłem i zaczęliśmy.

Chłopak stwierdził, że ja zaczynam. Daje mi to od początku przewagę nad nim, więc najwidoczniej nie widzi we mnie żadnego przeciwnika. A to się skurwiel zdziwi. Rozpocząłem, szybko ominąłem go i pognałem pod kosz. Chłopak próbował mnie zatrzymać, ale na marne. Myślę, że zrobiłby to bez problemu gdybym nie szczycił się naprawdę ogromną szybkością. Szybko zdobyłem dwa punkty. Chłopak coś tam mruknął pod nosem o szczęściu zaczynającego i zaczęliśmy walkę o kolejne kosze. Teraz zaczynał blondyn. Zastawiałem mu drogę i próbowałem zablokować jego próby rzutu. W końcu blondyn chyba popełnił jakiś malutki błąd przez co udało mi się odebrać mu piłkę. Szybko pognałem z nią pod kosz przeciwnika, a tamten jakby niedowierzając, że mi się udało nie próbował nic z tym zrobić. Ocknął się jak oddałem rzut. Wtedy było już za późno na jego reakcje. Piłka zatoczyła się po obręczy i wpadła. Byłem w szoku, że tak łatwo mi poszło.

- Aleksandrze weź się w garść - powiedziałem poważnie. - bo skopie ci tak dupę, że nie dasz rady się podnieść po porażce - moje słowa chyba go rozzłościły. Właśnie o to mi chodziło.

Chłopak teraz zaczynał i w końcu gra rozpoczęła się na poważnie.

Graliśmy już niecała godzinę. Ustaliliśmy zasadę, że dogrywka będzie trwać dopóki przewaga któregoś gracza nie będzie o sześć punktów. Niestety w czterdziestominutowym meczu szliśmy łeb w łeb. Ledwo już zipaliśmy grając coraz to kolejne minuty dogrywki. Biegłem blokując go, odebrałem mu w końcu piłkę, potem on mi i tak się bawiliśmy przez dziesięć minut biegając przez całą długość boiska z jednego kosza pod drugi.

- nie chcesz może zrobić sobie przerwy lub przełożyć to na kiedy indziej? – zaproponowałem ledwo dotrzymując mu kroku. Byłem padnięty.

- nie! trzeba to dzisiaj rozstrzygnąć – zaprzeczył lekko zwalniając, bo sam ledwo dawał radę. Odebrałem mu piłkę jeszcze z dwa razy, ale żaden z nas nie zdobył punktu. Nagle przed oczami zrobiło mi się dosyć ciemno. Zatrzymałem się, a piłka którą trzymałem wypadła mi z rąk. Byłem gotowy upaść i poczuć ogromny ból, ale do tego nie doszło. 

Skrzydłowy  I yaoi IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz