Wbiegłem na boisko i stanąłem na swojej pozycji. Miałem bronić chłopaka wzrostu Aleksandra. Dam radę przecież już nie takim dawałem. Olka też raz pokonałem, a on umiejętnościami przewyższa każdego. Potrząsnąłem głową. Nie mogę się teraz rozpraszać wspomnieniami moich rozgrywek z chłopakiem. Nawiązałem z nim kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłem. Mecz na nowo się rozpoczął. Musimy zyskać przewagę przed końcem pierwszej połowy. Została tylko minuta. Piłka w grze. Dostałem ją. Próbuje wyminąć broniącego mnie chłopaka, ale nie daje rady. Podaje do Aleksandra i staram się uciec. Udało mi się. Olek wykorzystuje okazje podaje do mnie, a ja staram się trafić. Rzut za trzy punkty. Rzucam spokojnie, ale czuję oddech przeciwników na karku. Ten pajac, który chciał się ze mną umówić pojawia się za mną, ale to mnie nie powstrzymuje i rzucam. Piłka uderza o ramę i wpada do kosza. W tym momencie rozlega się gwizdek oznajmiający koniec pierwszej połowy. Drużyna podbiega do mnie i wszyscy mi gratulują.
- może jednak nie jesteś taki zły – powiedział chłopak, którego imienia nadal nie znam.
- mówiłem, że zobaczymy – uśmiechnąłem się. – jak masz na imię? – krzyknąłem za nim kiedy chciał odchodzić. Zauważyłem tylko zaskoczone spojrzenie Aleksandra.
- czyli jednak chętny na spotkanie? – uśmiechnął się zawadiacko.
- nie, po prostu mam dość nazywania cię debilem w mojej głowie – wywróciłem oczami. – więc?
- Kacper – wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Dominik – uścisnąłem ją i szybko wróciłem do szatni gdzie czekała moja drużyna. Trener przedstawił nam plan, który pomorze nam wygrać. Antek też teraz wchodzi. We czwórkę damy radę. Mamy już całkowita strategię i wygrana już jest nasza. Połowa została rozpoczęta.
Zostały ostatnie trzy minuty. Prowadzimy siedmioma punktami i na razie się nie zapowiada żadnej zmianie. Tamta drużyna już ledwo zipie przez tempo jakie było narzucone od samego początku. Z nami też nie było najlepiej, ale dawaliśmy radę, bo trzeba znać swoje możliwość i dlatego nigdy nie gramy więcej niż wiemy, że damy radę. No może czasem są wyjątki jak wtedy kiedy grałem z Olkiem i zemdlałem. Mecz się zakończył naszą wygraną i przewagą jedenastu punktów. Jak widać nie docenili nas. Umyliśmy się w szatni, żeby potem można było pójść na piwo z trenerem. Sam to zaproponował dumny z nas, że nam się udało. Jest zazwyczaj surowy i chyba nigdy nie widziałem, żeby się uśmiechał. Dzisiaj pierwszy raz doświadczyłem tego kiedy wygraliśmy. Nawet stwierdził, że wyjebane w to, że nie jesteśmy pełnoletni, ale mamy nikomu nie mówić. Z Aleksandrem pierwsi się umyliśmy i skierowaliśmy się przed halę, żeby tam na wszystkich poczekać. Poszliśmy na bok, żeby nikt nas nie widział i żebyśmy mogli sobie zapalić. Chłopak przyparł mnie do ściany. Złapał mnie za twarz i szybko pocałował. Był to szybki i brutalny pocałunek. Złapałem go za koszulkę przyciągając bliżej.
- tak bardzo chciałem już to zrobić – szepnął przygryzając moją wargę.
- mogłeś. Nie odepchnął bym cię.
- to jeszcze nie ten moment – odsunęliśmy się od siebie, a chłopak wyciągnął paczkę papierosów i mnie poczęstował. Dałem mu jeszcze szybkiego buziaka.
- a kogo moje śliczne oczy widzą – nasz spokój przerwała trójka chłopaków spod automatu. Wywróciłem oczami łapiąc Olka za dłoń, żeby się uspokoił, ale on ją wyrwał. – sportowcy nie powinni palić.
- debile nie powinni się odzywać – odpowiedziałem. Olek uśmiechnął się z wyższością, a jego koledzy powstrzymywali śmiech.
- ty księżniczka nie bądź taka mądra – powiedział i podszedł do mnie. Zaciągnąłem się papierosem i dmuchnąłem mu w twarz. Chłopak skrzywił się. – lubię charakterne osoby jak ty. Na pewno nie dasz mi numeru? Albo zaprosić się na numerek?
- Dominik trzymaj mnie, bo mu zaraz wyjebie – Aleksander prawie się trząsł. – jeszcze słowo do mojego chłopaka a ci wyjebie tak mocno, że nie wstaniesz.
- twojego chłopaka? – zakpił. – nie wydaje mi się, że moglibyście być razem. Bo nie jesteś taką dziwką, żeby dawać mu dupy co? – tym razem skierował pytanie do mnie. Aktualnie sam bym mu wyjebał chętnie.
- przesadziłeś – powiedział Olek i wyrzucił papierosa. W oka mgnieniu znalazł się przy Kacprze, a jego pięść na twarzy chłopaka. Tamten nie był całkowicie bierny, ale nie dawał rady. Aleksander miał o wiele lepsze predyspozycje i możliwości. Na początku nie ogarniałem co się dzieje i stałem tylko patrząc na to co się dzieje w niedowierzaniu. To był dla mnie szok. Od razu jak do mnie dotarło co się właśnie tutaj odpierdala podbiegłem do nich i próbowałem ich rozdzielić. Zaraz przy mnie znalazł się Antek i Krystian, którzy nas szukali. Kiedy przyszli od razu nam się udało rozdzielić dwóch agresantów. Spojrzałem szybko na twarz Olka. Na szczęście nie wygląda źle. Dla niego to dobrze, bo dostanie jeszcze wpierdol ode mnie.
- co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz! – krzyknąłem od razu jak tamta trójka sobie poszła. – pojebało cię do końca? – moja otwarta dłoń wylądowała na jego policzku. Krystian i Antek wyglądali na zdziwionych. – zniżać się do ich poziomu? I to po co, bo z tego co wiem to nic nie osiągnąłeś – byłem wkurwiony.
- ej spokojnie – powiedział Antek łapiąc mnie za ramiona jakby się bał, że jeszcze raz go uderzę.
- powiedział kurwa za dużo to dostał – blondyn nagle się odezwał. Odetchnąłem.
- wiem i dziękuję, że broniłeś mnie, ale nie powinniśmy reagować, na pewno nie w taki sposób. Możecie iść powiedzieć trenerowi, że zaraz dojdziemy? – skierowałem te słowa na Antka i Krystiana, żeby móc swobodnie porozmawiać z moim blondynem. Chłopcy choć niechętnie zgodzili się i poszli.
- nie pozwolę byle szmaciarzowi cię obrażać – powiedział, a ja szybko złączyłem nasze wargi. – a to za co?
- za obronę mojego honoru – chłopak uśmiechnął się i poszliśmy do reszty.
- co was tak długo nie było? – zapytał trener. – matko Olek znowu się lałeś z kimś?
- przepraszam – szepnął. – ale tamten wygląda gorzej – trener klepnął go po plecach.
- moja krew – pokiwałem tylko głową w niedowierzaniu, że pan Majestanczyk może mieć takie podejście i poszliśmy do baru. Mężczyzna zamówił każdemu po piwie i usiedliśmy. Ten dzień był zajebisty. No może oprócz momentu kiedy Olek stoczył walkę z gościem, który mnie podrywał i skończył z siniakami, ale poza tym był świetny.
- jutro chłopcy możecie zrobić sobie wolne.
- jak to? – zapytał jakiś pierwszak.
- no możecie odpocząć po wygranych mistrzostwach. Jutro i tak piątek, więc co to za różnica – mężczyzna wzruszył ramionami, a ja spojrzałem na Aleksandra. Chłopak także na mnie patrzył, więc chyba myślimy o tym samym. Po południe minęło nam bardzo sympatycznie. Pan Majestanczyk kiedy na nas nie krzyczy i ma dobry humor to serio jest zajebisty. Około dwudziestej zaczęliśmy się zbierać, a dokładniej ja z Aleksandrem, bo chłopcy pili jeszcze piątą albo siódmą kolejkę. Ja wolałem przystopować, bo po trzech piwach już mi delikatnie szumiało.
- pa wszystkim – pożegnałem się z chłopakami. – do widzenia – kiwnąłem jeszcze do trenera, a on z pijackim śmiechem mi odmachał. Może powinienem zadzwonić do jego żony? Mam nadzieję, że ktoś go dopilnuje.
- to co idziemy po jakiś alkohol i spędzamy pijaną upojną noc we dwójkę? – szepnął mi do ucha Aleksander przygryzając je i nałożył na mnie swoją bluzę. Przeszedł mnie dreszcz przez jego ciepły oddech i usta.
- potrzebujesz alkoholu, żeby spędzić ze mną upojną noc?
- nic w tym razie po prostu myślałem, że może będziesz chciał kontynuować imprezę.
- możemy po prostu uprawiać namiętny seks – powiedziałem i go pocałowałem. Chłopaka chyba zdziwił mój ruch, bo zazwyczaj tego nie robię nie wiedząc na ile mogę sobie pozwolić. Wróciliśmy do domu trzymając się za rączki.
CZYTASZ
Skrzydłowy I yaoi I
Genç Kurgu„- myślę, że nie dasz rady nauczyć się grać w kosza i dostać się do drużyny" Kpina płynąca z tych słów zdenerwowała Dominika. Ambicja chłopca była zbyt wielka, żeby po takim znieważeniu jego umiejętności - odejść bez podjęcia się wyzwania. Chęć byci...