17

121 13 1
                                    


Rano naprawdę nie chciałem wstawać. Głowa mnie bolała, a mój brzuch ściskał się nieprzyjemnie, to tylko objawy kaca, więc nawet nie chcę nawet myśleć jak się poczuję jak zobaczę Aleksandra i jego nie idealną fryzurę rozwianą przez wiatr oraz zielone oczy z tym zwierzęcym błyskiem. Nie mogę go zobaczyć. Może zmienię szkołę? Ból patrzenia na niego i unikania go może być zbyt duży. Chociaż był to tylko miesiąc znajomości zależało mi na nim.

- wstawaj Domiś – powiedział Bartek próbując mnie obudzić.

- nie idę do szkoły – usiadłem po turecku. Leżeliśmy na podłodze. Nie było tak niewygodnie jak się mogłem spodziewać. – pójdę dopiero w poniedziałek albo wcale.

- jutro jest trening – powiedział Antek. Jeszcze niedawno wyobrażał bym sobie jak to jest całować jego usta, ale odkąd poczułem coś do Olka, a w dodatku on okazał mną zainteresowanie, uczucie do Antka przygasło. Szkoda, bo chłopak chociaż nigdy mnie nie pokocha był lepszym człowiekiem.

- nic się nie stanie jak raz nie pójdę. W dodatku myślę, żeby zrezygnować – powiedziałem ciszej patrząc na swoje dłonie. – i najlepiej zmienić szkołę.

- chyba sobie żartujesz! – krzyknęli chłopcy jednocześni, a potem spojrzeli na siebie i się zaśmiali.

- nie pierdol – powiedział Antek.

- nie dawaj mu tej satysfakcji – dodał Bartek. – lubisz to, więc czemu masz rezygnować przez tego gnoja?

- ale bym mu wpierdolił – westchnął Antek.

- proszę nie rób tego – zaprotestowałem. – nie zniżajmy się do jego poziomu - naprawdę chciałem tego, chciałem żeby Antek sprawił mu ból, żeby poczuł przynajmniej odrobinę tego co ja czuję.

Pov Aleksander

Stałem właśnie pod planem lekcji wywieszonym na korytarzu. Muszę się dowiedzieć gdzie Dominik ma lekcje i z nim porozmawiać. W dupie mam to czy ktoś nas zobaczy razem. Aktualnie to się nie liczy tylko, żeby chłopak mi wybaczył, bo po co mam się przejmować jeśli aktualnie nie ma czym. Muszę z nim sobie to wszystko wyjaśnić. Poszedłem pod salę 134 gdzie jego klasa miała właśnie matematykę. Zadzwonił dzwonek. Wychodzili różni uczniowie, ale Dominika nie widziałem. Zauważyłem jego kolegę, którego znam z drużyny, więc podszedłem do niego.

- hej – powiedziałem szturchając go w plecy, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.

- ah to ty – westchnął. Dziwne powitanie. – pewnie szukasz Dominika – powiedział z kpiącym uśmieszkiem. Zdziwiłem się i wystraszyłem jednocześnie. Kurwa czy on wie?

- tak szukam go, mam do niego sprawę – chłopak złapał mnie za rękaw i pociągnął w korytarz boczny prowadzący do Sali gimnastycznej, gdzie aktualnie nikogo nie było.

- powiem to pierwszy i ostatni raz – powiedział groźnie. – odpierdol się od niego. Myślisz, że dlaczego dzisiaj nie przyszedł? Myślisz, że dlaczego wylewał wczoraj cały wieczór łzy? Przez takiego gnoja jak ty – wysyczał. Nie wiem jak zareagować. Przecież wiem, że zjebałem i chce to naprawić.

- czyli o wszystkim wiesz – powiedziałem. – proszę cię kurwa nikomu nie mów – chłopak zaśmiał się bez humoru.

- może jakbym to zrobił to by cię to czegoś nauczyło – powiedział złośliwie. – ale nie jestem takim chujem jak ty, żeby zrobić ci takie gówno - kamień spadł mi z serca.

- zależy mi na Dominiku – powiedziałem, bo jedynie to przychodziło mi do głowy. Chłopak pokręcił głową w niedowierzaniu.

- zastanów się nad sobą frajerze. Czy obchodzi cię naprawdę Dominik, czy zdanie innych, bo jeśli to drugie to nie pokazuj się mu nigdy więcej na oczy – powiedział wkurwiony.

- naprawdę chciałbym być odważny jak on lub ty, ale... – westchnąłem. Muszę wyznać prawdę by mieć jakąkolwiek szansę. –... ale boję się stracić wszystko co mam. W naszej drużynie jest kurewska homofobia. Nie wiem do końca jak teraz to wygląda, bo po ostatnim incydencie nikt już nic o lubieniu chłopców nie wspomniał.

- jakim incydencie?

- w tamtym roku razem z pierwszakami doszedł pewien chłopak. Nawet nie pamiętam jak się nazywał. Po może nie wiem tygodniu? od wejścia do drużyny chłopaki jakoś wyczaili, że woli chłopaków. Tak go zaczęli gnębić i znęcać się nad nim, że nie wytrzymał miesiąca, a zmienił szkołę. Większość chłopaków gnębiących to byli trzecioklasiści i drugo, ale pierwszoroczniaków także ponosiło.

- przecież kapitan nie wygląda na takiego – zbulwersował się.

- nie wiem jaki jest kapitan – powiedziałem prawdę. – przyszedł do nas po tym incydencie na miejsce tamtego chłopaka. Po prostu nie chcę, żebyśmy skończyli tak samo jak on. Robię to też dla dobra Dominika – widziałem w oczach chłopaka pewnego rodzaju zrozumienie.

- mam w dupie co tobą kierowało – powiedział przybierając wcześniejszą maskę. On również się martwi. – jeszcze raz mój przyjaciel będzie płakał przez ciebie to się nie będę powstrzymywał i ci zapierdolę chociaż Dominik mi zabronił.

- zabronił?

- po prostu nie chce się zniżać do twojego poziomu.

- już nie zjebie, będę się starał być dla niego najlepszym.

- najlepiej dla Dominika by było jakbyś po prostu zostawił go w spokoju – powiedział kpiącym głosem. Chłopak ma rację. Przecież nie dam mu nic innego jak ból, a po co nam to? Przecież ja nawet nie jestem homo. Nadal wolę dziewczyny.

- dzięki za rozmowę – zacząłem odchodzić. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Idealne wyczucie czasu. Czemu tak bardzo przejmuje się tym chłopakiem? Czemu jest mi tak źle z tym, że go zraniłem. Przecież robiłem to nieraz. Niejedna laska ryczała przeze mnie, bo nie chciałem z nią być, a przecież się ruchaliśmy. Co tym razem jest inaczej? Może to dlatego, że traktuje go jak kolegę? Zastanowiłem się co bym zrobił jakby dotyczyło to Krystiana. Przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Nie, nie czuł bym tego samego, a przecież to mój przyjaciel. Nagle zrozumiałem. Czy ja się zakochałem w tym chłopaku? 

Nie wiem czy to miłość, ale wiem, że mi na nim kurewsko zależy może to przez to, że pomógł mi ograniczyć moją samotność i lubię jego towarzystwo, bo przecież wolę laski, więc to nie może być zauroczenie. Szkoda, że zrozumiałem to dopiero teraz, kiedy go straciłem. No nic muszę go odzyskać i sprawić, żeby mu również zaczęło na mnie zależeć. Oczywiście po przyjacielsku. Ciekawe co on teraz robi? Może śpi lub co gorsza płacze. Nadal widzę przed oczami jego załzawione oczy po tym jak go uderzyłem. Zjebałem całkowicie. I te słowa „jesteś gorszy niż mój ojciec". Jestem gorszy od człowieka, który go nie akceptuje i który nie potrafi go pokochać takiego jakim jest, ale to nieprawda polubiłem tego chłopaka i nie wyobrażam sobie aktualnie życia bez niego. Chociaż w jego oczach wykorzystałem go, a potem zwyzywałem i uderzyłem. Nie chciałem tego to był impuls. Jestem bardzo impulsywny i często postępuje zbyt mało myśląc o skutkach. Coraz bardziej boli mnie to, że już rozumiem, że mi na nim zależy i wcale nie był to dla mnie tylko seks, a bardziej przyjaźń. 

Uświadamiam sobie boleśnie, że zniszczyłem wszystko między nami. Jakbym tego nie zrobił byśmy żyli sobie tak jak przez ostatni miesiąc. Miałbym go cały czas przy sobie. Z frustracji uderzyłem pięścią w szafkę. Od pięciu minut wlokę się po korytarzach, bo nie mam ochoty wracać do Sali. Jakbym mógł coś zmienić to nie uderzył bym go i nie obraził. Skierowałem się do wyjścia ze szkoły. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Co mam teraz zrobić? Moje nogi jakby same pognały w kierunku mieszkania chłopaka, ale kiedy się zorientowałem musiałem przestać. Nie mogę go teraz nachodzić. Muszę dać mu trochę przestrzeni i czasu. Usiadłem w parku i wyciągnąłem paczkę szlugów. Pewnie wczoraj się upił. Zauważyłem, że jak sobie nie radzi to sięga po alkohol. Przecież właśnie przez to się spotkaliśmy. Kto by pomyślał, że tak się wszystko potoczy. Czemu ja go wtedy pocałowałem? Co mnie do tego podkusiło. Naprawdę podobał mi się fizycznie, a u mężczyzn jeszcze mi się to nie zdarzyło. Gdyby mnie wtedy nie poniosło teraz bym pewnie miał trzecią w tym tygodniu laskę, a nie siedział zmartwiony na ławce w parku. Czemu tak zjebałem sobie życie tym jednym głupim pocałunkiem? 

Skrzydłowy  I yaoi IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz