Klub shiperów 2

693 41 62
                                    

(Pov Ken)

Obudziłam się i przetarłam oczy. Poczułam jakiś uścisk na nadgarstku. Spojrzałam zaspana na swoją rękę i od razu się rozbudziłam.

Ci deblile wytrzasnęli skądś kajdanki i spięli mnie z Paprotem, który spał koło mnie.

Usiadłam wściekła na łóżku, budząc przy okazji jednorożca.

- Coś się stało? - Spytał.

Uniosłam rękę.

- Co? - Spytał zaspany, nie ogarniając jeszcze świata.

- Te czorty nas ze sobą skuły. Zabiję! Wypatroszę i zrobię spaghetti!

-Spokojnie. Najpierw zmusimy ich do rozpięcia tych kajdanek.

Wstaliśmy jakoś z łóżka, usiłując wyplątać się z pościeli, w czym kajdanki nie pomagały.

- I jak mam niby się ubrać, jak mam to na ręce?! - Spytałam, już nieźle wkurwiona. Spojrzałam na chłopaka. - Będziesz musiał mi pomóc.

- Ale...

- Daj spokój, już nie raz widziałeś mnie bez bluzki.

- Skoro nalegasz... - Wyszczerzył do mnie zęby, a ja przewróciłam oczami.

Gdy jakoś udało nam się ubrać, ruszyłam wkurwiona na dół po schodach do kuchni, ciągnąc za sobą chłopaka, który przez to prawie spadł po schodach.

***

(Pov Seth, trochę wcześniej, czyli w nocy)

Oczywiście to zawsze ja dostaje najbardziej niebezpieczną robotę.

Eve musiała wybierać łóżeczko dla dzieci. Van kupowała dywan do naszej siedziby. Warren musiał jechać po włoskie żarcie gdy planowaliśmy dłuższe spotkanie. A Tanu? On właściwie nic. No może pożerał czasami kartki, ale Vanessa mu zabroniła.

A ja właśnie szedłem skuć Ken z Paprotem. O pierwszej w nocy. Jeśli niechcący kogoś obudzę, spoza klubu, to czeka mnie szybka śmierć.

Wszedłem do sypialni siostry. Na moje szczęście, spali bardzo blisko siebie. A tak dokładnie, to Kendra leżała na jednorożcu, co wyglądało mega słodko.

Najpierw zapiąłem kajdanki na nadgarstku Papka. Gdy już miałam przykuć moją siostrę, dziewczyna drgnęła. Znieruchomiałem, trzymając kciuki, żeby się nie obudziła.

Gdy przez dłuższą chwilę nie poruszyła się, odetchnąłem z ulgą. Przypiąłem dziewczynę i na palcach zwiałem.

***

(Pov Kendra, znowu rano)

Wpadłam wściekła do kuchni, ciągnąc za sobą Paprota. Zeskanowałam oczami wszystkich obecnych. Cały skład ich tego klubu (nawet Królowa) + Babcia Ruth.

Podniosłam rękę, pokazując kajdanki.

- Kto wpadł na ten jakże genialny pomysł. - Spytałam.

Seth uśmiechnął się szeroko.

- Co? - Spytał Warren wyjmując twarz z jajecznicy, bo przysnął przy stole.

- Proszę nas uwolnić. - Zażądałam.

-Nie.

-No to znajdziemy klucz i...

- Którego nie ma. - Przerwał mi Seth. - Tylko ja mogę was uwolnić swoją zdolnością zaklinactwa.

Pokazałam mu język.

- Zemszczę się. - Obiecałam.

I z tym jakże pozytywnym i pokojowym akcentem usiadłam do śniadania.

***

(Pov Papek)

- Ja tam nie wiem, czemu ci to nie pasuje. - Stwierdziłem z zadziornym uśmiechem, patrząc na dziewczynę. Od razu po śniadaniu wyszliśmy na spacer i obecnie byliśmy gdzieś w lesie.

Spojrzała na mnie ze złością, ale po chwili delikatnie się uśmiechnęła.

- A ty lubisz pomagać mi się ubrać. - Stwierdziła.

- Skąd ta myśl? - Udałem zdziwienie.

- Ja już cię znam.

- Może i tak... - Zgodziłem się. - A na czym będzie polegać twoja zemsta, jeśli można wiedzieć?

- Można. Chyba zrobię Seth'owi, to samo co on mi, ale możliwe że wyślę coś oryginalniejszego.

- Wracając do tematu z wczoraj... Co z tymi małymi jednorożcami? - Za to pytanie dostałem z liścia.

Mam nadzieje że się podoba. Bajo ~Vikimelka

Baśniobór. Wszystko & nic.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz