Rozdział numer 100 ✌️
*świat bez Magii*
Warren wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi, jednocześnie ściągając buty.
Rzucił plecak niedaleko od drzwi swojego pokoju, ominął śpiącego kota, kopnął czyjąś skarpetkę (zapewne jego) pod najbliższą szafkę, przeskoczył nad pudełkiem po chińskim żarciu i prawie udało mu się dotrzeć do kuchni, gdy potknął się o książkę, leżącą tu zapewne od czasów jego studiów.
Klnąc podniósł się z ziemi i ocenił stan swojej kolacji, pizzy, która zamortyzowała jego upadek. Opakowanie było podniecone, ale bez tragedii.
- Powinna być zjadliwa. – Mruknął pod nosem.
Rzucił pudełko na stół w kuchnio – salonie. Otworzył sobie puszkę jakiegoś słodkiego i niezdrowego napoju, i zabrał się za jedzenie.
Zwykle jadał w swoim pokoju ale tym razem postanowił że spędzi chociaż chwilę z Tanu i zamieni parę słów z Vanessą, która o tej porze zazwyczaj wychodziła do pracy.
Skoro Warren je, pozwolicie że przybliżę wam sytuację.
Warren, Nessa i Tanu byli kiedyś trójką studentów. Wynajęli razem mieszkanie. Potem skończyli studia i rozpoczęli dorosłe życie, ale żadne z nich nie było stać aby samemu coś wynajmować, więc zostali razem.
Warren i Tanu pracowali w zwykłych spożywczakach, a Vanessa... No cóż, domyślcie się, w jakiej pracy wychodzi się wieczorem odpicowanym jak stróż w Boże Ciało, a wraca rano z całkiem ładną sumką i majtkami w torebce. I nie, nie jest to praca tajnego agenta.
Wracając do Warrena i jego pizzy.
Nie musiał czekać zbyt długo na Vanessę, ta po chwili wyszła ze swojej sypialni, przebrana już w obcisłą sukienkę.
- O, pizza. Kradnę kawałek.
- Spoko. – Wymamrotał, przełykając kęs. – Widziałaś Tanu?
- Dzisiaj wrócił trochę wcześniej, pewnie jest u siebie.
- Dzięki.
- Do zobaczenia rano! – Zawołała do niego, z kawałkiem pizzy w dłoni wsuwając szpilki.
- Powodzenia i uważaj na siebie! – Odkrzyknął mężczyzna. – Drzwi zamknij na klucz!
- Okej! – Po chwili rozległo się szczeknięcie klucza w zamku i w mieszkaniu zapanowała nieprzyjemna cisza.
Wstał i podszedł do drzwi pokoju Tanu. Nie chcąc być niekulturalny zapukał. Ponieważ nikt nie odpowiedział, uchylił drzwi i powoli wszedł do środka.
W pokoju było zaskakująco czystko w porównaniu z resztą mieszkania. Łóżko było pościelone. Jedyną oznaką ludzkiej obecności był kubek na biurku, bluza z kapturem na podłodze i skarpetka na żyrandolu (Warren osobiście ją tam wrzucił).
Mężczyzna wycofał się do salonu. Postanowił zadzwonić do Tanu. Tylko gdzie on położył telefon...
Zaczął kręcić się po mieszkaniu (z kawałkiem pizzy w ręce, bo był naprawdę głodny) i po chwili telefon okazał się niepotrzebny. Tanu zdrzemnął się na kanapie, zmęczony pracą i znudzony czekaniem.
Warren uśmiechnął się delikatnie. Nie będzie go budził. Tylko gdzie jest koc...
Zanim go znalazł, Tanu usiadł i spojrzał na niego nieprzytomnie.
- O Warren. – Mężczyzna potarł oczy. – Miło cię widzieć. Mamy coś do jedzenia?
- Pizze.
- O! – Mężczyzna od razu się ożywił. – To ja zamówię jakieś chińskie żarcie i powinno być okej. – Skierował się do kuchni po kawałek pizzy. – Wybierz serial. – Wymamrotał z pełnymi ustami.
CZYTASZ
Baśniobór. Wszystko & nic.
RandomOne shoty i inne takie. Niech pierwsze rozdziały was nie zniechęcają, dopiero się uczyłam. ✓Wulgaryzmy ✓LGBT+ ✓To jest dziwne ✓Wspomniane sceny erotyczne (nie są opisane, aż taka dziwna nie jestem) Skoro ja nie mam osiemnastki, a to napisałam, to m...