Powieść o kocie i jednorożcu 2

633 26 122
                                    

(Pov Kendra)

Rozpłynęliśmy się w cieniu i po chwili całą czwórką staliśmy w mieszkaniu Ronka.

- Jak?!

- Widzisz, drogi kuzynie, niektórzy są lepsi w magii, a niektórzy... gorsi.

- Herbatki? - Spytałam, podchodząc do szafki na kubki.

- Ja proszę. - Mój brat rozglądał się po kuchnio-salonie. - Ładnie tu masz.

- Dziękuję.

- Czy wy wszyscy powariowaliście?! - Wybuchnął Paprot.

Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Co się stało?

- Eee, no nie wiem... Na przykład porwaliście nas z Twierdzy i przeteleportowaliście nas do tej groty!

- Groty?! - Spytał oburzony Ronodin. - Wiesz ile ja tu urządzałem?!

- Usiądź sobie. - Zaproponowałam. - Zaparzę ci zioła na uspokojenie.

Srebrnowłosy obdarzył nas wściekłym spojrzeniem i usiadł na kanapie, krzyżując ręce na piersi.

Postawiłam kubki z herbatą na stoliku, i usiadłam koło mrocznego jednorożca, który objął mnie ramieniem.

- Prosimy o wyjaśnienia. - Powiedział Seth, sięgając po napój. - Jak wy w ogóle...?

- Powiedziałam wam, że nic nie pamiętam z wtedy, gdy byłam kotem. - Opowiedziałam wszystkie swoje kocie przygody.

- Ale dlaczego chodzisz z nim? - Spytał z odrazą w głosie Paprot. - On jest zły.

Ronodin skrzywił się.

- Nie lubię tego słowa. Tak samo jak dobry.

- Czemu? (Pewnie dlatego, że ja go nie lubię xD ~Autorka)

- Nic nie jest całkowicie dobre, albo złe. Wszystko ma swoje drugie dno. Nawet gdy ktoś wydaje się zły, w głębi serca może być dobry, i na odwrót. Czytałeś Harrego Pottera?

- Tak...

- Taki Snape, na przykład. Niby zły, a jednak dobry.

- Podwójny agent. - Zauważył Seth.

- Tak, można tak to ująć. Zepsuty z niespełnionej miłości. Ale zrobi wszystko by tą miłość udowodnić!

Paprot przewrócił oczami.

- Pierdolisz jak Afrodyta. - Stwierdził.

Ronodin westchnął.

- Podsumowywując, nie jestem zły.

- A ja go kocham. - Powiedziałam z przekonaniem.

- Dziękuję za wykład. Ale możesz teleportować mnie z powrotem do twierdzy? - Spytał oschle jasny jednorożec.

- Jasne. - Ciemny jednorożec pstrykną palcami, i jego kuzyn zniknął.

- Gdzie go wysłałeś? - Spytałam, widząc złośliwy uśmiech na jego twarzy.

- Trzynaście kilometrów od Twierdzy. Na czubek wysokiej i stromej góry. Koło jaskini zamieszkiwanej przez smoka.

Westchnęłam.

- Największego i najgroźniejszego smoka w okolicy?

- Nie no, nie uprawiam kuzynobójstwa. Kojarzysz Raxtusa?

- Yhym. - Przytaknęłam.

- To właśnie do niego.

- A ja? - Spytał zaklinacz cieni. - Co ze mną?

Baśniobór. Wszystko & nic.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz