*Vanessa*
Szłam przez las, szukając mojej szczotki. Zanim zdążyłam się zastanowić, czemu, do cholery, szukam szczotki w jakimś buszu, ujrzałam ją na ziemi.
Schyliłam się po nią, a gdy uniosłam głowę, byłam w kuchni. Kendra siedziała przy stole i smarowała chleb masłem orzechowym.
- Hej. - Przywitałam się.
Położyła szynkę na chlebie, nawet nawet nie spoglądając na mnie.
- Bo szukam... - Zastanowiłam się, czego właściwie szukam. Dziewczyna w tym czasie posmarowała kanapkę dżemem i położyła na niej jajko. - Co robisz?
- Kanapkę. - Położyła na wierzch tabliczkę czekolady.
- Po co?
Dała jeszcze musztardę.
- Będę tym karmiła gryfy. - Wreszcie na mnie spojrzała. - Chciałaś coś? - Dołożyła ogórki kiszone.
- Szukam Warrena.
- Paprota?
- Warrena.
- Ah tak. Paprota.
- Warrena!
Uśmiechnęła się i pstryknęła mi przed oczami palcami brudnymi od ketchupu.
Stałam w mojej sypialni. Na moim łóżku leżał Paprot i jadł banana.
- Cześć. - Przywitał się ze mną. - Jem banana.
- No widzę. Widziałeś Warrena?
- A po co ci on?
- Do szczęścia.
- Ja ci wystarczę do szczęścia. - Rozłożył ramiona, odrzucając skórkę owoca.
Chciałam zaprotestować i uciec, ale potknęłam się o własną nogę i wpadłam prosto w jego ramiona.
Objął mnie mocno, a ja nie mogłam się ruszyć. Przybliżył swoją twarz do mojej, a ja zamknęłam oczy.
Gdy je otworzyłam, stałam z powrotem w kuchni koło mężczyzny, którego szukałam. Trzymał nóż do masła i wycierał go szmatką.
- Co robisz? - Spytałam. Warren wytarł ostatnie paproszki z noża i uśmiechną się do mnie szeroko.
- Magiczną sztuczkę. Pokazać ci?
Kiwnęłam głową. Przyłożył sobie nóż do szyi, a następnie mrugnął do mnie i odciął sobie głowę. Zdjął ją z ramion i rzucił Kendrze, która stała obok z jej kanapką w dłoni. Złapała głowę i pstryknęła palcami, tym razem brudnymi od krwi.
Staliśmy, ja Paprot i Kendra, koło boksu z gryfem. Lwo-orzeł puścił mi oko i wrócił do jedzenia lazani leżącej na ziemi jego domku.
- Przynieśliśmy ci jedzenie, Puszku. - Wróżkokrewna rzuciła zwierzątku kanapkę i głowę Warrena.
Zamrugałam zdziwiona.
- Ten potwór zjadł głowę mojego chłopaka! - Krzyknęłam oburzona.
- To nie jest potwór! - Dziewczynka pogłaskała zwierza po głowie i ucałowała go w dziób. - To mój chłopak; Puszek!
- A co z tobą? - Spojrzałam na jednorożca.
Wzruszył ramionami.
- Dam sobie radę. Znajdę jakiś cel w życiu, czy coś.
- A co ze mną?! - Skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc na Kendrę.
- Znalazłem sobie już cel w życiu! - Paprot objął mnie w pasie i przyciągną do siebie. - Zostaniesz moją księżniczką! Zamieszkamy sobie w zamku, będziemy mieli małe blikso-jednorożce...
Sparaliżowana, nie mogłam zrobić nic poza obserwowaniem, jak Paprot powoli sięga ręką do zapięcia moje spódniczki.
***
Wrzasnęłam, przerażona, i usiadłam na łóżku. Warren leżący obok mnie spojrzał na mnie nieprzytomnie.
- Cosiedzieje? - Spytał, przecierając oczy.
- Miałam koszmar. - Objęłam się ramionami, nadal drżąc delikatnie przy samym myśleniu o śnie.
Mężczyzna przytulił się do mnie. Po chwil uspokoiłam się, a oddech mi się wyrównał.
- Dobrze już? - Spytał.
- Tak.
Przytuliłam się do niego i po chwili oboje spaliśmy.
CZYTASZ
Baśniobór. Wszystko & nic.
De TodoOne shoty i inne takie. Niech pierwsze rozdziały was nie zniechęcają, dopiero się uczyłam. ✓Wulgaryzmy ✓LGBT+ ✓To jest dziwne ✓Wspomniane sceny erotyczne (nie są opisane, aż taka dziwna nie jestem) Skoro ja nie mam osiemnastki, a to napisałam, to m...