Załóżmy że ani Brackendra, ani Warrenessa nie są razem (wow, to zupełnie jak kanonicznie) bo nie chcę nikomu łamać serduszka z okazji świąt.
Przed świąteczne przygotowywania. Gotowanie, sprzątanie, mycie okien, ozdabianie domu.
W Baśnioborze już prawie wszystko było gotowe, trzeba było już tylko ubrać choinkę, ozdobić dom i przypilnować, aby Tanu nie zepsuł barszczu.
Dziadek Sorenson zwołał zebranie, aby poprzydzielać role, kto ma się czym zająć i z kim.
- Podzielcie się w pary. - Rozkazał.
Kendra doskoczyła Vanessy.
- Jesteś na tyle wysoka, że nie będę potrzebowała drabiny. - Oznajmiła niższa, na co bliks się roześmiał.
Seth podszedł do Paprota, a Warren bezradnie spojrzał na Dale'a, który jako jedyny nie miał nikogo do pary.
- Nie chcę być z nim! - Oznajmił.
- I wzajemnie.
- Nie mogę być z Tanu? - Brunet spojrzał błagalnie na Stana.
- Tanu pomaga w kuchni. A wy za marudzenie, dostaniecie najwięcej do zrobienia. - Burgesowie zmierzyli się nienawistnymi spojrzeniami. - Te dwa pudła mają Kendra i Vanessa, a te dwa Paprot i Seth. Warren i Dale, wy macie ozdobić od zewnątrz dom światełkami. Żeby nie było wam za mało, jak skończycie weźcie Hugo do pomocy i idźcie wybrać do lasu jakąś choinkę.
Warren rozpromienił się na myśl o wybieraniu drzewka, i wyleciał z domu, poganiając brata.
Zaklinacz cieci podszedł do przynależnych mu pudełek, z ciekawością sprawdzając ich zawartość.
- Jemioła? - Jęknął. - Serio?
- Nie narzekaj, mogłeś trafić do kuchni. - Przypomniał mu jednorożec.
- Masz rację. Nikt zdrowy na umyśle nie chce tam być, kiedy babcia jest w kuchennym szale, a Tanu tworzy w garnku broń biologiczną.
- Proponuję abyśmy zaczęli od góry, ozdabiając karze piętro po kolei. - Zaproponował srebrnowłosy.
- Dobra. - Każdy wziął po jednym pudełku i wdrapali się na trzecie piętro domu, poddasze.
- Jakaś taktyka?
- Tak, tak! - Seth zatarł ręce z uśmiechem godnym samego Kronosa. - Jemioła nad każdymi drzwiami, tak aby jeśli ktoś będzie się mijał z kimś w progu, musiał być buziaczek. I zobaczymy ile nam zostanie, ale myślałem nad tym aby tak mniej-więcej pośrodku każdego pomieszczenia wisiała.
- Jasne. - Paprot wyjął z pudełka parę gałązek. - Im szybciej skończymy tym lepiej, więc zaczynajmy.
Na tym piętrze było tylko dwoje drzwi, więc nie zeszło im to za długo. Zeszli niżej, gdzie było już więcej miejsc, w których mogłyby zawisnąć te miłosne krzaczki.
Gdy skończyli Paprot wszedł do jednej z łazienek i zwołał zaklinacza cieni.
- Może tu powiesimy?
- Nie no, ale w łazience? To będzie trochę dziwne. - Seth pokręcił głową i wyszedł z powrotem na korytarz, jednorożec podążył za nim. Nagle gwałtownie się zatrzymał. - Czy my właśnie przeszliśmy pod jemiołą? - Zapytał nerwowo.
- A nawet pod nią stoimy, w tym momencie. - Potwierdził wyższy.
Oboje zarumienieni, spojrzeli na siebie niepewnie.
- Czyli buziaczek? - Zapytał Paprot, z zadziornym uśmieszkiem pochylając się nad Sethem.
- Tradycja to tradycja. - Odpowiedział chłodno niższy, pokrywając się intensywniejszą czerwienią.
CZYTASZ
Baśniobór. Wszystko & nic.
De TodoOne shoty i inne takie. Niech pierwsze rozdziały was nie zniechęcają, dopiero się uczyłam. ✓Wulgaryzmy ✓LGBT+ ✓To jest dziwne ✓Wspomniane sceny erotyczne (nie są opisane, aż taka dziwna nie jestem) Skoro ja nie mam osiemnastki, a to napisałam, to m...