(Tak na początek, bo zapomniałam ostatnio: Paprot i Kendra są zaręczeni)
(Pov Paprot)
Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Kendra. Była blada jak śmierć.
- Coś się stało? - Spytałem zaniepokojony.
- Musimy poważnie porozmawiać. - Powiedziała, z niepokojem w głosie. W dłoni trzymała... test ciążowy.
Podeszłam do niej i ją przytuliłem. Wyglądała jakby miała zaraz się przewrócić.
- Jestem w ciąży. - Oznajmiła, łkając mi w koszulkę. - Będę miała dziecko. - Podniosła głowę. Była przerażona. Zresztą tak samo jak ja. - Rozumiesz! W moim brzuchu rozwija się jakaś żywa istota!
- Kendra. Spokojnie.
- Jak mogę być spokojna! - Znowu zaczęła płakać w moją klatkę piersiową. - Ja nie dam rady! Nie poradzę sobie!
- Kendro Sorenson. Spójrz na mnie. - Dziewczyna podniosła głowę. - Też się boję. Ale razem nam się uda.
- Tak. - Powiedziała cichutko, wtulając się we mnie.
Gdy już się uspokoiła, podniosłem jej głowę, żeby na mnie spojrzała.
- Wiesz... Chyba przydałoby się powiedzieć twoim dziadkom i rodzicom...
Znowu zbladła i właśnie miała zacząć histeryzować, ale dodałem szybko:
- Jak nie chcesz teraz, nie musisz. Możesz potem.
Westchnęła.
- Muszę powiedzieć. - Wydostała się z mojego uścisku i złapała mnie za rękę. - Chodź.
Zeszliśmy na dół. W kuchni byli dziadkowie (Sorensonowie), Seth i Vanessa. (Rodziców Ken i Setha w ogóle nie było w rezerwacie)
Gdy weszliśmy do kuchni, wszyscy na nas spojrzeli, możliwe że dlatego, że Kendra była strasznie blada i wyglądała jakby miała zemdleć.
(Pov Kendra)
Patrząc na swoje stopy, zaczęłam mówić.
- Bo chodzi o to... - Zacisnęłam dłoń Paprota mocniej. - Jestem w ciąży.
Vanessa pisnęła i przytuliła mnie.
- Gratulacje!
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Dziadkowie też mi pogratulowali, ale Seth wpatrywał się we mnie z przerażeniem.
- To znaczy... Że robiłaś TO z Paprotem...? - Spytał niepewnie zaklinacz cieni.
- No raczej, a skąd indziej mogłabym wziąć dziecko?
- Kendro. - Van pokręciła głową z udawaną złością. - Nawet ja z Warrenem nie...
- Ja wiem, co ty z Warrenem robicie, więc się nie odzywaj. - Warknęłam na nią.
***
(Nie chce mi się opisywać tych 9 miesięcy wahań nastroju, kupowania ciuszków dla dzieci i innych takich, więc przejdźmy od razu do porodu, pov Paprot)
Udało się. Kendra urodziła dwójkę zdrowych dzieci. Chłopczyka i dziewczynkę.
Dzieci spały, a my obserwowaliśmy je w ciszy.
- Są takie słodkie! - Szepnąłem.
Wróżkokrewna przytaknęła.
Jedno z dzieci, dziewczynka, obudziła się i spojrzała na mnie.
- Ma oczy po tobie. - Stwierdziła Kendra. - Nadaje ci imię Lena.
- Nadaję ci imię? - Spytałem.
- Tak brzmi lepiej.
Teraz obudził się chłopczyk. Miał oczy jak Kendra.
Do sali wpadł Seth.
- Ja chce nazwać jedno dziecko! - Krzykną szeptem.
- Dziewczynka już nazwana.
Zaklinacz cieni podszedł do dzieci i uważnie przyjrzał się mojemu synowi.
- Ma tak samo brzydkie oczy jak Ken. - Stwierdził.
- Masz identyczne. - Przypomniałem mu.
- No to w takim razie, ma tak samo ładne jak ja. - Przyjrzał mu się jeszcze chwilę. - Będziesz Kacprem.
- Serio? A mogłam poprosić Van, żeby nadała mu imię...
- Mi się podoba. - Stwierdziłem.
Kendra spojrzała na mnie groźnie ale nic nie powiedziała.
Do środka weszła Eve.
- Seth, prosiłam cię, żebyś nie biegał po szpitalu! - Podeszła do nas i spojrzała ma dzieci. - Oh, na bogów, ale są słodziutkie!
Za nią weszła Van i reszta rodziny.
- Bosz, ale słodziaki! Warren, ja też chcę takie! - Oznajmił bliks.
- Nie ma sprawy.
Kendra zaśmiała się. Złapała mnie za rękę, a ja uśmiechnąłem się.
Był to dla mnie najszczęśliwszy dzień w życiu.
KONIEC
CZYTASZ
Baśniobór. Wszystko & nic.
AcakOne shoty i inne takie. Niech pierwsze rozdziały was nie zniechęcają, dopiero się uczyłam. ✓Wulgaryzmy ✓LGBT+ ✓To jest dziwne ✓Wspomniane sceny erotyczne (nie są opisane, aż taka dziwna nie jestem) Skoro ja nie mam osiemnastki, a to napisałam, to m...