11

2.5K 119 3
                                    

Poprzednio:
Sekundę później wrócił do rozmowy z przyjaciółmi, a rudzielec zatopił się w rozmowie o szachach z inny kolegą, który stał obok niego. Zabbini, jak usłyszeli, równie z ekscytacją mówił o strategiach tejże wspaniałej gry. Stał tuż za nimi i po krótkiej wymianie zdań, zauważyli, że przyszły Ślizgon, jest raczej neutralny i nie ocenia innych na podstawie statusu krwi, czy tym podobnym. Kilka minut później profesorka wróciła i zaczęła ich wprowadzać do Wielkiej Sali.

************
Weszli za Wicedyrektor przez wielkie drzwi do ogromnego pomieszczenia. Nic dziwnego, że nazwano go Wielką Salą. Stanęli przed podwyższeniem. Odpowiednio według listy byli wywoływani, siadali na stołku, a Tiara Przydziału nasunięta na ich głowy wykrzykiwała przydzielony dom.

- Ronald Weasley! – profesor zawołała

Rudy chłopiec wszedł na podwyższenie i chwili później rozległ się donośny głos Tiary.

- GRYFFINDOR!

Rudzielec dołączył do stołu lwa zadowolony ze swojego przydziału. Następnie wywołana została Hermiona Granger. Tiara wahała się trochę przy wyborze, ale jednak zdało się słyszeć kolejny werdykt.

- GRYFFINDOR!

Następny w kolejce do przydziału był Neville. Większość osób, które znało pośrednio babcię chłopca widziało jak ta kobieta była wymagająca, a Neville starał się bardzo temu sprostać. Dużo osób wiedziało, że chłopak jest dość cichy i raczej nieśmiały. Dlatego wielu obstawiała, że wnuk Augusty Longbottom skończy jako Puchon. Jakie było ich zdziwienie, gdy Tiara Przydziału okrzyknęła go jednak Gryfonem. Neville uśmiechnął się szeroko do Harry’ego i Hermiony, po czym dołączył do machającej i wiwatującej przyjaciółki. Jako ostatni z ich trojga przyjaciół był Harry.

- Harrison Anthony Stark! – zawołała Minerwa

Po Wielkiej Sali przeszedł szmer szepczących ludzi. Wszystkie głowy wpatrywały się w chłopca, który, według większości miał być kopią zmarłego James’a Potter’a. Ów dzieciak wszedł na podwyższenie z radosnym uśmiechem na ustach i figlarnie rozbawionymi, avadowymi oczyma chowającymi się za stylowymi, prostokątnymi okularami. Wyszczerzył się do McGonagall, puścił jej oczko i usiadł wreszcie na stołku. Tiara Przydziału została założona mu na głowę i wdała się z nim w pogawędkę, którą tylko oni we dwoje słyszeli.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Sam książę Asgardu do nas zawitał. – zaczęła Tiara

- Witaj Pegeen. Miło cię w końcu poznać. Thor dużo o tobie mówił. Nie nudzisz się czasem w roku szkolnym? – odpowiedział Harry

- No proszę, czyżby Godryk zatęsknił za mną? A jak szanowny Salazar? Dalej rozrabia w Asgardzie?- zapytała Tiara

- Nie Pegeen. Teraz już tak bardzo nie rozrabia. Odpokutował swoje, pogodził się z Odynem, a ja jestem jego oczkiem w głowie. Och.. i nazywa mnie swoim małym psotnikiem. – zachichotał Harry

- Z tym się muszę zgodzić. Psoty i wywoływanie chaosu masz po nim, po matce jak i ojcu. Natomiast od strony Thora masz wielką odwagę. Jesteś całkowita mieszanką ich wszystkich mój drogi książę. Jesteś bardzo mądry i ambitny. Ale twoje serce pokazuje, że masz wielką odwagę. Nie brawurę, którą łatwo pomylić z odwagą. Ty masz odwagę, która pozwala bronić tych co kochasz, tych którzy są dla ciebie ważni, masz waleczne serce, które wskazuje ci co jest właściwe i słuszne i ty masz wiarę w to. – powiedziała Pegeen

- To do jakiego domu mnie przydzielisz? – zapytał Harry

- Ach mój młody książę nie mam innego wyboru jak.... – zaczęła cicho Tiara Przydziału
- GRYFFINDOR!

Taki werdykt usłyszeli wszyscy zebrani w Wielkiej Sali. Gryfoni klaskali radośnie i wiwatowali bardzo głośno. Młody Stark nadal miał jeszcze Tiarę Przydziału na głowie jakby ta nie chciała zostać zabrana przez profesorkę.

- Dziękuję Pegeen. Liczę, że jeszcze będziemy mieć sposobność aby porozmawiać. – powiedział młody Stark

- I wzajemnie młody książę.  Pozdrów ode mnie Godryka i Salazara. – odparła Tiara

Dopiero po tym pozwoliła McGonagall zabrać siebie z głowy chłopca. Młody Stark z uśmiechem popatrzył na Wicedyrektorkę, po czym szczerząc się do wszystkich podszedł do stołu lwa i przysiadł się do Neville’a i Hermiony. Tuż obok nich magicznie zmaterializowała się Alba liżąc całą trójkę dzieci po twarzy wydając zadowolone szczeknięcia. Parę miejsc dalej siedział Prefekt domu lwa. Przedstawił się im jako Percy Weasley.

- Miło nam cię poznać Percy. – przywitał się Harry

- A mi niezmiernie miło poznać syna samego Starka. Syn takiego geniusz w naszym domu to zaszczyt. – powiedział Prefekt

Po tym we troje zaczęli go wypytywać o kadrę pedagogiczną. Zapytali go dlaczego jedno miejsce jest puste.

- Tam zawsze siedzi profesor Snape, nasz nauczyciel z eliksirów. Jest najmłodszym Mistrzem w tej dziedzinie na przestrzeni ostatnich lat, ale jest wredny i okropny. Wierz lub nie ale ¾ szkoły nazywa Naczelnym Postrachem Hogwartu lub wrednym Nietoperzem z lochów. – odpowiedział Percy

- A dlaczego go nie ma? – zapytała Hermiona

- Słyszałem jak McGonagall mówiła Ślizgonom, że dziś będzie nieobecny bo ma coś bardzo ważnego do załatwienia w Gringottcie. A skoro Gobliny go wezwały wczas rano, jak profesor mówiła im, i nadal tam siedzi to musiało być naprawdę ważne. – odpowiedział Prefekt

Na tym zakończyli z nim rozmowę, bo czas uczty powitalnej dobiegł końca i trzeba było pierwszorocznych zaprowadzić do Pokoju Wspólnego. Harry, Hermiona i Neville wstali od stołu i ruszyli za resztą swojego roku. Szli na końcu, co im odpowiadało, a obok nóg młodego Starka wiernie truchtała biała wilczyca. Weszli do Pokoju Wspólnego tuż za obrazem Grubej Damy i po szybkim powitaniu przez McGonagall rozeszli się do pokoi. Harry oczywiście nie byłby sobą gdyby nie wymknął się na zewnątrz tylko po to aby porozmawiać z portretem Grubej Damy.

- Dobry wieczór Lady Blair. – powiedział  zielonooki chłopiec

- Witaj potomku synów Odyna. To zaszczyt gościć cię w tych zabytkowych murach. I miło mi, że ktoś jeszcze pamięta moje imię. Wszyscy pozostali mówią na mnie Gruba Dama, choć nie jest zbyt obraźliwe, bo tak się przyjęło. Jednak byłoby miło gdyby ktoś pamiętał moje imię. – odpowiedziała dama z malowidła

- Och to niegrzeczne, że nawet kadra pedagogiczna nie pamięta twojego imienia. – odparł Harry – W takim razie ja i moi przyjaciele postaramy się sprawić ci przyjemność i mówić ci po imieniu Lady Blair tak często jak będzie to możliwe. – dodał po chwili uśmiechając się szeroko

- Dziękuję drogie dziecko. Jeśli będziesz czegoś potrzebował zawsze możesz się mnie o to zapytać. A w podzięce to, co chcesz zrobić wraz z przyjaciółmi masz moją lojalność, będziecie mogli się wymykać kiedy tylko będziecie chcieli, a ja nikomu nie powiem. Do tego będę waszą trójkę wpuszczać bez hasła. To wam wiele ułatwi drogie dzieci. – odpowiedziała Lady Blair – A teraz drogie dziecko zmykaj już do pokoju. Już późno, a ten nieznośny prefekt zaraz będzie sprawdzał wasze sypialnie czy wszyscy jesteście w łóżkach. – dodała

- W takim razie dobrej nocy Lady Blair. Do zobaczenia jutro. – pożegnał się młody książę Asgardu

- Dobranoc dziecko. – odparła Gruba Dama

Sekundę później uchyliła portret, a Harry pomknął do Pokoju Wspólnego, a następnie do sypialni chłopców z jego roku. Na jego nieszczęście było to pięcioosobowe dormitorium, choć on i Neville woleli dwuosobowy pokój. Jedyne szczęście jakie im przypadło to to, że dwa pewne łóżka były więcej oddalone od pozostałych współlokatorów. 

- Hej Harry. Tutaj są nasze łóżka. – zawołał Neville machając ręką

Harry odwrócił się do niego i zauważył przyjaciela na jednym łóżku z tych nieco oddalonych od pozostałych. Na drugim pochrapywała cicho Alba, która zwinięta była w włochatą kulkę.

- Zająłem je zaraz jak weszliśmy do Pokoju Wspólnego i pogadance McGonagall. Pozostali byli zostali w Pokoju Wspólnym, bo nie chciało się im iść na górę. – powiedział Longbottom

- Dzięki, nie zniósłbym spania tuż obok Rona. Słyszałem od jego braci bliźniaków, że on chrapie tak bardzo, że nawet Percy przeprowadził się do pokoju jednego ze starszych braci bo nie mógł już wytrzymać. – odpowiedział Harry – A poza tym całkiem cwanie zrobiłeś. – dodał szczerząc się

- To o Ronie to prawda. Raz u nich byłem bo babcia z wujkiem Agiem gdzieś jechali. Nie mogłem być sam i babcia poprosiła panią Molly żeby mną się zajęła na tamten czas. Ron tak strasznie chrapał, że większość nocy spać nie mogłem. – powiedział Neville – I mówisz, że poznałeś bliźniaków? Są całkiem spoko. – dodał 

- Tak, są spoko. I zagaduję, że dobrze dogadaliby się z tatą i Lokim. – zaśmiał się Harry

Obaj chłopcy zaśmiali się, a chwilę młody Stark rzucił na ich część pokoju jakieś zaklęcie.

- Co to za zaklęcie? – zapytał Nev

- To czar ciszy. Babcia mnie go nauczyła. Jest bardzo przydatne. Jest podobne do Silencio ale Jakby chłopcy chcieli coś od nas to wtedy przepuszcza dźwięki. Nie będziemy musieli słyszeć ich wrzasków i chrapania Rona. – odpowiedział Harry

- Ale super. Nauczysz mnie go kiedyś? – zapytał Neville

- No jasne. Hermionę też nauczę. Ponoć ma dormitorium z Lavender Brown i Parvati Patil. Patil nie są taka zła. Poznałem je kiedyś jak były z rodzicami w Nowym Yorku. Ale ta Brown jest koszmarna. Spotkałem ją w Paryżu jak pojechaliśmy na wycieczkę na urodziny mamy. Gdyby kucharze się nie pomylili i przypadkiem nie dali chili nie zamknęłaby się. Ciągle tylko gadała i gadała. Nie uwierzysz, ona tak się na mnie napaliła, że planowała nasz ślub. To była masakra, a to było jakie dwa lata temu. – opowiedział Harry

- Matko, na serio? Słyszałem od babci, że Lavender taka jest. Ale nie sądziłem, że może być taka nachalna. Współczuję ci stary, że musiałeś się z nią użerać. A co się stało, że się w końcu zamknęła? – powiedział Nev

- Kucharze z restauracji, w której jedliśmy z nimi obiad, mieli małą wpadkę. Pomylili przyprawy w jej daniu. Jeden z kucharzy omyłkowo dosypał chili do jej obiadu. Efekt był taki, że spuchła strasznie i rodzice musieli z nią jechać do Munga. – opowiedział Harry

- Jest uczulona na chili? – zapytał Longbottom

- Tak. Widziała jak zamawiam ostre jedzenie, gdzie jest dużo chili i chciała mi zaimponować, że może zjeść to samo co ja. A z tego co pamiętam, to jej mama ostrzegała ją, że może spuchnąć. – powiedział Harry

-  A to ci widok. Szkoda, że mnie tam nie było. – zaśmiał się Neville

Chwilę później Harry dołączył do niego. Obaj leżeli na podłodze i tarzali się ze śmiechu. Kiedy się opamiętali, ich współlokatorzy weszli kilka minut później. Za nimi kroczył Percy z tak poważną miną, że Harry musiał obrócić się twarzą do poduszki by stłumić śmiech.

Pierwszy tydzień szkoły mijał im spokojnie. Harry, Hermiona i Neville chodzili razem na każde zajęcia. Powoli poznawali swoich nauczycieli i innych studentów. Z daleka trzymali się od Malfoy'a i zakazanego korytarza na trzecim piętrze. Na zaklęciach młody Stark zauważył, że jego przyjaciel ma mały problem ze swoją różdżką, która nie chciała go zbytnio słuchać. Nie chcą być nachalnym zapytał go o to. Neville opowiedział, że to była różdżka jego taty i babcia powiedziała mu, że jego ojciec byłby dumny z tego, że jej używa. Harry zrozumiał o co chodzi.

- No ale sami mówiliście, że można używać różdżek zmarłych innych członków rodziny. – powiedziała Hermiona

- I w tym tkwi problemem Hermiono. Tata Neville'a żyje. A skoro tak jest ona nadal jest mu posłuszna. Nie Nev’owi tylko jego tacie. Rdzeń tej różdżki nie jest kompatybilny z Neville'm. Dlatego różdżka go nie słuch. Teraz na razie mamy proste zaklęcia i czary, ale później będzie dużo trudniej i gorzej. Jeśli Neville nie zmieni różdżki na tę właściwą, w przyszłości nie będzie mógł się nawet obronić prawidłowo. – powiedział Harry

- Harry ma rację Hermiono. – westchnął cicho młody Longbottom – Ale moja babcia jest strasznie uparta i nie będzie chciała zmienić zdania. Ona i wujek Agie nawet myśleli, że jestem charłakiem. – dodał smutno

- Nie martw się Neville. Harry na pewno coś wymyśli. – pocieszała go Hermiona

- Nev, spróbuję jakoś przekonać twoją babcię. Jeszcze dzisiaj poproszę ją o spotkanie jak najszybciej i porozmawiam z nią. Wytłumaczę jej o co chodzi i spróbuję nakłonić ją aby zrozumiała i zmieniła swoje zdanie. – powiedział młody Stark

- Wiesz Harry, ona bardzo szanuje twojego tatę. Może faktycznie ciebie posłucha. Dziękuję ci Harry. – odpowiedział Neville

Młody Stark i panna Granger przytulili Neville’a aby dodać mu otuchy przed tym co go czeka. Następnego dnia do gabinetu dyrektora przybyła Augusta Longbottom. Tam młody Stark długo z nią rozmawiał aż w końcu ją przekonał. Tuż po lunchu Neville został wezwany do gabinetu dyrektora, gdzie nadal był jego przyjaciel i babcia. Augusta przeprosiła swojego wnuka i ogłosiła mu, że jeszcze w tym samym dniu zabiera go do Olivandera po właściwą dla niego różdżkę. 

Ostatni dzień przed weekendem zdawał się być spokojny jak poprzednie dni. Jednak los miał wobec tego dnia inne plany. Pogoda była okropna, lało jak z cebra, do tego czekała ich pierwsza konfrontacja z nauczycielem z eliksirów. Harry, Hermiona i Neville Byli na to przygotowani, choć pyzaty przyjaciel bał się trochę Mistrza Eliksirów. Widzieli go już w akcji na korytarzach i woleli się być ostrożni. Oczywiście po śniadaniu Harry wrócił po swoje rzeczy. Szybko biegł w stronę klasy eliksirów patrząc tylko pod nogi i uważając na schody, które dla zabawy zmieniły kierunek na inny korytarz niż trzeba było. Skręcił w boczny korytarz aby nadrobić stracony czas i skrócić sobie drogę. Wybiegł zza rogu nieuważnie patrząc do tyłu  za wstrętna kotką Filcha, która patrolowała korytarze. Wtedy jeszcze nie wiedział w co się wpakował. Gdyby był tylko bardziej uważny niż się spieszył. Miał strasznego pech, gdy znał sobie sprawę na kogo właśnie wpadł.

Szlaban Potter! Ale ja nie jestem Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz