12.1

2.2K 121 6
                                    

Wybiegł zza rogu nieuważnie patrząc do tyłu  za wstrętna kotką Filcha, która patrolowała korytarze. Wtedy jeszcze nie wiedział w co się wpakował. Gdyby był tylko bardziej uważny niż się spieszył. Miał strasznego pech, gdy zdał sobie sprawę na kogo właśnie wpadł.

****
Severus Snape po raz pierwszy odkąd uczył w Hogwarcie nie był na Uczcie Powitalnej. Dlatego nie miał pojęcia, jakie zamieszanie zapanowało podczas Ceremonii Przydziału. A wszystko to przez jego krewnego, który akurat w ostatnim tygodniu musiał zejść z tego cholernego świata, pozostawiając mu – jako jedynemu ostatniemu z rodu Prince’ów – cały majątek i testament do odebrania w Gringottcie. Przeklęte Gobliny musiały wybrać dzień Uczty Powitalnej aby zaciągnąć go do banku na niemal cały dzień na odczytanie testamentu, podpisanie wszelkiej maści papierów dotyczących spraw z tytułem Lorda, aktami własności posiadłości oraz sprawdzeniu krypt. Zmęczony wszystkim Mistrz Eliksirów wrócił do Hogwartu dopiero po zakończeniu uczty tuż przed godziną policyjną. Dzięki prefektom zwołał wszystkich na powitalne spotkanie uczniów. W swoim nad wyraz bardzo krótkim monologu powitał wszystkich studentów jego domu i bez zbędnego gadulstwa przedstawił im swoje zasady. Zaraz po tym odprawił ich do łóżek i poszedł do siebie. Był tak zmęczony, że nie widział kiedy zasnął. Na szczęście była to jego nieliczna noc bez koszmarów z czasów wojny lub jego przeszłości. Następnego dnia wstał wyspany i rozpoczął dzień, który był w miarę spokojny jak trzy następne dni. Parę razy w tłumie na korytarzu widział młodego Potter’a, który wolał się trzymać dziewczyny z burzą bujnych kasztanowych włosów i wnukiem Augusty Longbottom. Na razie ku jego irytacji Potter nie zrobił nic aby zarobić szlaban, który chciał mu dać tak dla zasady. Im było bliżej piątku, a tym samym i lekcji z rocznikiem klasy pierwszej w składzie Gryfoni i Ślizgoni, tym bardziej jego irytacja wzrastała do poziomu krytycznego. Oczywiście punkt krytyczny został osiągnięty w momencie gdy bliźniacy Weasley dla żartu przed malowali jego gabinet na żółto w kolorowe kropki. Wypadł wściekły z gabinetu dyrektora kiedy ten powiedział mu, że to nie szkodliwe i że zejdzie to do wieczora. Jak burza strzelająca piorunami szedł przez pusty korytarz na swoją lekcję z pierwszorocznymi. Nagle z bocznego korytarza wybiegł uczeń. Wpadł rozpędzony na niego przewracając siebie i jego na podłogę rozsypujący wokół książki pergaminy i kilka innych małych rzeczy. Wściekły jak Rogogon Węgierski Mistrz Eliksirów podnosząc się spojrzał na ucznia, który pospiesznie zbierał swoje zguby, gubiąc co chwilę inne, które upadły ponownie na podłogę. Przed jego oczami widniał mały pierwszoroczny gryfon o czarnych, roztrzepanych na wszystkie strony świata włosach. Kiedy uczeń odwrócił się, czarne, bezwzględne oczy profesora spotkały się z jasnozielonymi, niczym Avada, oczami chłopca, które kryły się za grubymi szkłami okularów w czarnych, prostokątnych i eleganckich oprawkach. Od razu wiedział, że to był Potter, ponieważ na sam widok chłopca przypominającego w tym wieku jego dawnego wroga nr. jeden z czasów szkolnych, punkt krytyczny został przekroczony.

– Szlaban Potter! – ryknął Snape

Dzieciak niemal bezczelnie popatrzył na niego niby zaskoczony, ale odważył się mu odpowiedzieć.

– Ale ja nie jestem Potter! – zawołał

Widoczna już pulsująca żyłka na czole mistrza eliksirów niemalże w tej jednej chwili pękła z jego wściekłości.

– Kłamiesz Potter! Jesteś Potter. Wyglądasz i Jesteś bezczelny tak samo jak twój przeklęty ojciec James Potter. – warknął Snape

Dzieciak jeszcze bardziej zaskoczony spojrzał na niego przechylając głowę.

– James Potter? Ja nie znam żadnego James’a Pottera, a raczej nie pamiętam go. I tym bardziej nie wiem jak on wygląda. Mój tata nazywa się Tony Stark. Jest amerykański biznesmenem, właścicielem firmy produkującej rzeczy o najbardziej rozwiniętej technologii i jest też Superbohaterem. – powiedział chłopiec – A ja się nazywam Harrison Anthony Stark panie profesorze. – dodał

Po usłyszeniu tego co chłopak powiedział, Snape totalnie zbaraniał.

– Co? Wyjaśnij! – zażądał Snape

– Ale panie profesorze Snape lekcja się zaraz zacznie. Wszyscy na pewno już czekają pod salą na dole w lochach. – zaczął czarnowłosy Gryfon

-  Nie obchodzi mnie to. Masz mi to w tej chwili wyjaśnić. – zażądał Nietoperz

Dopiero teraz zadał sobie sprawę, że dzieciak nadal siedzi na zimnej podłodze. Młody Gryfon westchnął cicho, wywrócił teatralnie oczami, wpakował wszystkie swoje rzeczy do torby i wstał w końcu z podłogi.

- No dobrze. Jeśli chce pan profesorze wyjaśnienia to najlepiej jak zapyta pan dyrektora. Nie moja wina, że Dumbledore ma sklerozę i nie powiadomił pana o pewnych sprawach. – powiedział Harry

- W takim razie marsz do gabinetu dyrektora w tej chwili.- warknął Snape

- Dobrze profesorze, ja nie mam nic przeciwko temu. Ale najpierw muszę powiadomić tatę o całym zajściu. Na pewno będzie miał coś do powiedzenia. – odparł młody Gryfon

- W takim razie bierz kartkę i pisz. List wyślesz przez fiuu do opiekunów. Dursley’owie nie będą zachwyceni. – wysyczał Nietoperz

- Zapewniam pana, że nie będą zainteresowani moimi sprawami z więziennej celi. – roześmiał się pierwszoroczny Gryfon

- O czym ty mówisz? Dumbledore zapewniał mnie ostatnimi czasy, że Chłopiec Który Przeżył jest bezpieczny pod skrzydłami wujostwa. – powiedział Snape

- To niestety był pan w błędzie. Od szóstego roku życia mieszkam z moim ojcem w Ameryce w Nowym Yorku. I jest mi tam dużo lepiej niż u Petunii, mojej adopcyjnej ciotki. – odpowiedział chłopiec

- Że co? – zachłysnął się Severus

- Tak profesorze. Lily Evans zawsze była inna od swojej mugolskiej rodziny. I nigdy nie była mugolakiem. Pochodziła z szanowanego rodu, którego linia jakoby wymarła około półtora wieku temu w czasie wojny, na której modne było rzucać klątwy od którego rody szlacheckie wymierała przez utratę magii. Ta klątwa sprawiła, że jej prapradziadek posiadał magię jako ostatni. Następne pokolenia rodziły się jako charłacy, którzy musieli uciekać do świata mugoli. – odparł Gryfon dobitnie pokazując nauczycielowi jak ten mało wiedział o Lily

Nastała na moment cisza. Jednak młody Stark przerwał ją dokończając swoje myśli

– A za co Dursley’owie siedzą w mugolskim pierdlu to już inna sprawa. Jeśli tak pan chce o tym wiedzieć, może pan o to zapytać mojego ojca. Ja nie mam zamiaru do tego wracać jak i mówić o tym na środku korytarza, gdzie te przeklęte obrazy nas podsłuchują i donoszą o tym tej Starej Kozie. – powiedział chłopiec wymownie kątem oka patrząc na portrety

Snape teraz zrozumiał dlaczego i w jaki sposób Dyrektor szkoły wiedział o wszystkim. I jak zauważył, ten młody czarodziej nie pałał sympatią, uwielbieniem ani czymkolwiek podobnym do Dumbledore’a, skoro chłopiec nazwał go starą kozą. Cóż, z tego wynikało również, że Dyrektor podpadł czymś temu gówniarzowi, a tym samym ten bezczelny Gryfon za grosz nie udał mu w niczym lub czymkolwiek. Harry nic się więcej nie odezwał. Poprawił natomiast swoją torbę na ramieniu i zaczął grzebać w kieszeni szkolnej szaty. Snape bacznie go obserwował i irytował się tym, co chłopak wyczynia.

- Możesz mi powiedzieć co ty z tym wyprawiasz? – wysyczał Snape widząc jak pierwszoroczny grzebie w płaskim prostokącie

- A jak pan myśli profesorze, będę się kontaktował z ojcem jak już panu mówiłem. List jest zbędny, moja sowa nie doleci tak szybko do Nowego Jorku. - odpowiedział Harry – I niech mi pan nie mówi, że nie wie co to jest. – dodał pokazując płaska rzecz

- Nie denerwuj mnie dzieciaku. Ta mugolska zabawka nie zadziała ci tu. – syknął jadowicie Mistrz Eliksirów

- To nie jest mugolska zabawka profesorze. To najnowszej generacji telefon wyprodukowany przez Stark Industries według pomysłu mojego taty, chrzestnego i mnie. I ten model jest jak najbardziej kompatybilny z najnowszą technologią mojego ojca jak i magią. Działa zarówno w środowisku mugolskim jak i magicznym. I mogę panu powiedzieć profesorze, że na początku grudnia takie  cudeńka i parę innych wejdzie na rynek w magicznym świecie. – odpowiedział młody Stark pokazując urządzenie

Chwilę później wcisnął coś na niedużym ekranie i odezwał się w kierunku urządzenia.

-  Cześć JARVIS. Zadzwoń proszę do taty. Muszę z nim porozmawiać bo jest nieduża afera. – powiedział Harry do sztucznej inteligencji

- Witaj Harry. Już łączę cię z szefem. Czy mam wybrać wideokonferencję czy zwykłe połączenie? – odpowiedział JARVIS

- Włącz proszę wideo rozmowę. Tata będzie chciał mnie widzieć. – odpowiedział młody Stark

- Oczywiście Harry. Już łączę. – odpowiedziała sztuczna inteligencja

Chwilę później było słychach dźwięk oczekiwania połączenia wideokonferencji. Snape zmrużył oczy i zacisnął zęby nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. Szli dalej korytarzem, a parę kroków dalej na ekranie urządzenia coś się pojawiło. Pojawił się widok jakiegoś warsztatu, pochylonego nad stołem jakiegoś chłopaka, a w tle było słychać głośną muzykę z utworami AC/DC. Młody Gryfon wyszczerzył się słysząc Back in Black, swoją ulubioną piosenkę tego zespołu. Snape aż złapał się za nos z myślą czego teraz nastolatki słuchają.

Szlaban Potter! Ale ja nie jestem Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz