16.1

2.2K 115 29
                                    

Tydzień w Asgardzie minął tak szybko Harry'emu i Severus'owi, że przy niedzielnym śniadaniu siedzieli z nieco skwaszonymi minami dłubiąc niemrawo widelcem po talerzu. Thor patrzył się na nich spod byka za to dziecinne zachowanie. W przypadku Harry'ego było to zrozumiałe, w końcu nadal był jeszcze dzieckiem. Severus z kolei był dorosłym facetem i nie przystało mu się tak zachowywać. Loki z kolei miał z ich trójki niezły ubaw i cicho podśmiewywał się z nich. On już dobrze wiedział jaki był powód ich zachowania.

- Och, przestańcie już wy dwoje. Doskonale wiem, że obojgu nie chce się wam wracać do szkoły. - odezwał się w końcu Loki

- Masz rację. Ale w końcu musimy tam wracać kopnąć tę Starą Kozę w dupę. - powiedział Harry

-Harry! - strofował go Gryffindor

- A ja się muszę niestety zgodzić. Ten Trzmiel za dużo sobie pozwala. - odezwał się Severus popijając kawę

- Dzięki wujku Sev. - zaśmiał się najmłodszy książę

- O tak, nadszedł czas na małą zemstę. - wyszczerzył się Loki

- Och Fred i George na pewno już coś wymyśli. - zaśmiał się Harry

- Ach tak. Ta dwójka z pewnością już wymyśliła jakiś szatański dowcip, aby utrudnić mu życie. - powiedział od niechcenia Snape

Och, przepraszam – teraz raczej Severus Sylven Kaspian Prince. Jak się można domyśleć, to co Loki obiecał swemu synowi tydzień temu, stało się realne trzy dni później. Severus był z tego bardzo zadowolony. Na reszcie miał szansę opublikować swoje książki na temat obrony oraz poprawiony i bardziej zrozumiałe podręczniki do eliksirów, bez cienia uczucia, że zostaną one odrzucone przez politykę Ministerstwa bądź samych wydawców. Dotąd jeszcze wahał się, aby to zrobić, bo w końcu miał w papierach, że był posądzony o śmierciożerstwo i że spędził za to kilka tygodni w Azkabanie zanim Dumbledore "łaskawie" wstawił się za nim. Teraz siedząc przy śniadaniu planował, jak rozłożyć na raty swoją zemstę, aby dozować ją skutecznie na starym Trzmielu. A grzebał w śniadaniu tylko dlatego, że nie chciało mu się wracać do szkoły jak powiedział Loki. Jemu i Harry'emu było tu zbyt dobrze. Nawet rozważał, aby opuścić Hogwart i podjąć uczenia się dalej asgardzkiej magii, którą zdawał się bardzo szybko opanowywać, by następnie uczyć jej w Królewskiej Akademii tutaj w Asgardzie.

- No dobrze moi chłopcy. Koniec dąsania się. Wszakże musimy dobrze wykorzystać czas, zanim wrócicie do Hogwartu. – odezwała się Friga

Jak dotąd ignorowała ich sprzeczkę, ale w końcu trzeba było ją powstrzymać, zanim zajdzie zbyt daleko. Po chwili wstała i wyszła z jadalni, gdzie dotychczas siedzieli. Loki razem z Severus'em i Harry'm uczynili to samo i podążyli za nią do sali, w której jego syn oraz chrześniak ćwiczyli naukę zaklęć i magii Asgardu.

Nadszedł wieczór, a wraz z nim kolacja i powrót do Hogwartu zaraz po tym. Na odchodne Severus i Harry zostali wyściskani przez Frigę i zostali upomnieni przez Odyna aby odpowiednio się zachowywali. Thor dawno się już zmył do Stark Tower, a Loki cierpliwie czekał na nich z założonymi rękami oparty o framugę. Spakowani, przynajmniej Sev, w nowe szaty, szli we troje na Befröst, a stamtąd do Hogwartu. Wylądowali wprost na Wierzy Astronomicznej. Po drodze przekomarzali się i żartobliwie dawali sobie kuksańce. Tak ... W ciągu tych kilku dni stosunek między Mistrzem Eliksirów a młodym Starkiem zmieniła się diametralnie i to w dobrym, niż w złym kierunku. Loki patrzył na nich cicho śmiejąc się, gdy wszedł między nich w momencie, gdy oboje robili kolejną przepychankę. W efekcie czego, obaj omal nie wylądowali na przeciwległych ścianach, co być mogło końcem ich zabawy.

- Ej! – powiedzieli równocześnie do Lokiego

Ten nic nie odpowiedział, tylko wyszczerzył się cwaniacko i szedł dalej przed nimi zadowolony.

Po drodze wpadli przypadkiem na patrolującą korytarze McGonagall w swojej kociej postaci. Zauważywszy ich szybko powróciła do swej pierwotnej formy. Zatrzymała się tuż przed Mistrzem Eliksirów, a następnie niespodziewanie przytuliła go w matczyny sposób, gdy jej dziecko, nawet dorosłe, wraca do domu całe i zdrowe.

- Och Severus'ie, jak dobrze cię widzieć całego i zdrowego. Nie masz pojęcia jak bardzo się o ciebie martwiłam. – powiedziała wicedyrektor
Po czym cała zalała się we łzach ze szczęścia.

- M.. Minerwo... Udusisz mnie zaraz. I czego ty się nawdychałaś? Nigdy nie byłaś taka płaczliwa. – powiedział Severus z przekąsem

- Wybacz Severus'ie. Po prostu cieszę się, że już wróciłeś. – powiedziała McGonagall puszczając go – I jak widzę wróciłeś do formy skoro jesteś taki złośliwy. – dodała

- Przepraszam, że przerywam, ale reszta Ślizgonów chcieliby wiedzieć jak profesor Snape się czuje. – odezwał się nagle prefekt, który był najwyraźniej światkiem tego co zobaczył

- Teraz profesor Prince panie Pucey. – poprawiał go Severus

- Co? Mamy nowego opiekuna? – zapytał zdziwiony uczeń

- Nie idioto. Nadal jestem waszym opiekunem. Jedynie pewne okoliczności pozwoliły mi powrócić do rodowego nazwiska. – prychnął Mistrz Eliksirów

- To może ja już pójdę przekazać reszcie, że pan już jest z powrotem... - bąknął prefekt
Coś mu mówiło, żeby nie wkurzać ich opiekuna domu zaraz po powrocie. Zwłaszcza, że coś w jego aurze zmieniło się. Jakby magia zamku ostrzegała go, że ich profesor jest teraz kimś jeszcze ważniejszym, niż tylko lordem starej rodziny czarodziejów o największym wpływie. A fakt, że tuż obok w towarzystwie pierwszorocznego stał sam Slytherin, wcale nie pomagał.

- Panie Pucey, proszę powiedzieć, że oczekuję jutro o 7 rano wszystkich na apelu. Macie się wszyscy stawić o tej godzinie na korytarzu na siódmym piętrze naprzeciw gobelinu z Barnabaszem Bzikiem tańczącym z trollami. Czy to jasne? Mają być wszyscy bez wyjątku. - powiedział profesor Prince

- T...tak jest profesorze. - wyjąkał prefekt i pognał do pokoju wspólnego

- Severusie, o co chodzi? Dlaczego tym razem robisz spotkanie domu w Pokoju Przychodź Wychodź? - zapytała Minerwa

- Bo to spotkanie między domowe. Chcę im wszystkim pokazać jaki Dumbledore jest naprawdę i dlaczego nasz świat był narażony przez tak zwanych Czarnych Panów. - odpowiedział Mistrz Eliksirów

- O czym ty pleciesz Severusie? Czy ty wiesz coś, czego ja nie wiem? - zapytała wiedźma

- Minerwo, podczas mojego pobytu w Asgardzie, razem z moim ojcem, znalazłem pewne informacje na temat dyrektora. Dzięki innej magii, którą mnie uczy, mogłem zagłębić się w przeszłość i zobaczyć co doprowadziło do takiego stanu, jaki mamy obecnie w naszym społeczeństwie. I wiem również, co może się wydarzyć w niedalekiej przyszłości. Ale tego nie mogę ci powiedzieć. Dlatego przyjdź ze swoimi Gryfonami na to spotkanie o tej samej godzinie. - powiedział Severus

- Uczniów trzeba uświadomić przed tym manipulatorem. I ustrzec przed jego manipulacją. Nawet Ministerstwo jest jedynie elementem w jego chorej grze o władzę. - odezwał się Loki

- No dobrze, w takim razie zjawię się z resztą opiekunów i nauczycieli. - odparła profesor transmutacji

- Tylko opiekunowie domów i Poppy Minerwo. Wśród kadry jest zdrajca, który pomaga naszemu koszmarowi sprzed jedenastu lat. - powiedział Prince

- Dobrze, przekażę im.- odparła Minerwa

Już miała iść razem z młodym Gryfonem, kiedy coś się jej przypomniało. Stanęła i odwróciła się z powrotem do Mistrza Eliksirów.

- Severus'ie, co masz na myśli, że ojciec uczy cię innej magii? Przecież Tobiasz był mugolem i nie żyje już przeszło dziesięć lat? – powiedziała McGonagall

- Mój drugi ojciec, Minerwo. Ten, który stoi tuż obok mnie. – powiedział Prince z bezczelnym uśmieszkiem

- Co? – powiedziała stara Gryfonka

Spojrzała na Mistrza Eliksirów, a następnie na Lokiego. Szybko w głowie dodała dwa do dwóch, ułożyła odpowiednie elementy układanki ostatniego zachowania między Severus'em a Slytherinem i domyśliła się pewnych wniosków.  

- Nie do wiary... – szepnęła wicedyrektor

W jednej chwili jej mózg został przeciążony z natłoku myśli i chwilę później zemdlała ze zdumienia. Stojący za nią pierwszoroczny Gryfon chichocząc pod nosem złapał ją ze zwinnością szukającego.

- Wujek, chyba doprowadziłeś starą kocice do zawału. – zaśmiał się Harry, kiedy mężczyźni cucili wicedyrektor szkoły

- Panie Stark, gdybym nie była zszokowana ilością informacji z dzisiaj to dostałby pan szlaban za znieważenie nauczyciela. Ale tym razem panu odpuszczę. - prychnęła McGonagall, gdy się podnosiła

Harry był szczęśliwy, że tym razem opiekunka domu mu odpuściła.

- Chodźmy panie Stark, twoi przyjaciele stęsknili się za tobą. Na pewno ucieszy ich twój widok rano. - powiedziała po chwili pożegnawszy się dwojgiem dorosłych

Szlaban Potter! Ale ja nie jestem Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz