13.2

2.1K 111 9
                                    

- Ja to wytłumaczę szanowna pani. – odezwał się Thor

- Na brodę Merlina. Godryk Gryffindor? – profesor transmutacji nie mogła uwierzyć własnym oczom

- W rzeczy samej wielmożna pani. W moich stronach i w obecnych czasach znany jestem raczej jako Thor Odison, jeden z członków Avengers. – odpowiedział Thor

Ujął przy tym rękę McGonagall i złożył szarmancki pocałunek na jej dłoni jak to miał w swoim zwyczaju. Krótko opowiedział co się stało i poprosił w imieniu Severus’a o odwołanie zajęć na dzień dzisiejszy.

- No dobrze. Obawiam się, że i tak trzeba byłoby odwołać twoje zajęcia Severus’ie. Widać, że przez co najmniej trzy dni byłbyś uziemiony u Poppy. – powiedziała Minerva – Czy mam ją o tobie powiadomić? – dodała

- Raczej nie szanowna pani profesor. Ta jakże przemiła pielęgniarka szkolna zajmuje się w tej chwili nosem pewnego Starego Capa. – odezwał się miliarder

- Anthony Edward Stark! Opanuj się i swój język! – syknęła Pepper

- Miło mi poznać panie Stark. A ty za pewne to wspaniała Pepper Potts-Stark, o której tyle niedawno słyszałam. – powiedziała Minerwa

Rudowłosa kobieta skinęła głową w odpowiedzi.

- No dobrze to gdzie zamierzasz się uleczyć Severus’ie? Jak mniemam do Munga też nie masz zamiaru iść? – zapytała McGonagall

- Proszę się o to nie martwić szanowna pani profesor. Nasza matka potrafi zdziałać cuda razem z ojcem. Przy okazji profesor nie tylko zostanie fachowo uzdrowiony ale również usuniemy szkodliwą magię z jego magicznego rdzenia, która żeruje na nim jak pasożyt, co go równocześnie wyniszcza i osłabia. – odezwał się Loki

- W takim razie, jeśli można zabiorę już młodego pana Starka na resztę jego zajęć. – odezwała się profesor transmutacji

- Minerwo, jeśli chodzi o pana Starka to wolałbym aby towarzyszył nam w tej podróży. Jak widzisz to właśnie on częściowo wyleczył moje obrażenia już w gabinecie dyrektora. Jest też kilka rzeczy, które chciałbym z nim objaśnić. – odezwał się słabo Snape

- No dobrze... Tylko w poniedziałek ma być z powrotem na zajęcia. – fuknęła opiekunka domu lwa widząc spojrzenie jakie posyłają jej Założyciele i rodzice chłopca

Chwilę potem odeszła do swojego gabinetu, aby zabrać sprawdziany dla czwartego roku. 

- Mamo? Czy polecimy po drodze po Pete’a? – zapytał Gryfon
- Oczywiście Harry. A teraz chodźmy do reszty. – odpowiedziała Pepper

Profesora Snape’a teraz przejęli Thor i Loki, natomiast państwo Stark szli szybkim tempem razem z synem w stronę dziedzińca. Kiedy dotarli tam, koło Quingetta znajdowało się małe zbiorowisko dzieciaków z różnych roczników, które przyszły popatrzeć co się dzieje. Wśród nich Harry zobaczył swoich przyjaciół. Stali oni najbliżej maszyny w towarzystwie bliźniaków Weasley. Tuż przed maszyną stała inna trójka najbardziej rozpoznawalnych członków Avengers. Doktor Banner rozmawiał z Hermioną i Neville'm, a Czarna Wdowa wraz z Clintem omawiała coś z żywo gestykulującymi rudzielcami, na których twarzach błyszczał cwaniacki uśmiech.

- Niestety moi drodzy, koniec tej małej konferencji prasowej. Musimy już lecieć. - odezwał się miliarder przerywając ich rozmowy

- No ale...- zaczęła panna Granger

- Nic się nie martw moja droga. Jeśli chcesz, naszą rozmowę możemy dokończyć na wideo rozmowie. Harry jak mniemam udzieli wam swojego sprzętu. Lub jeśli masz ze sobą swój telefon z dostępem do Internetu to daj mu na chwile a oczaruje go aby działał tutaj. - odpowiedział Banner

- Och, byłoby wspaniale. - westchnęła Gryfonka

Harry wyszczerzył się radośnie i chwilę później oczarował telefon swojej przyjaciółki. A jeszcze zanim pożegnał się z przyjaciółmi i wszedł na pokład Quingetta, nauczył bliźniaków Weasley zaklęcia ciszy, o którym usłyszeli od dwóch pierwszorocznych.
Kiedy wszyscy znaleźli się na swoich miejscach w ogromnej maszynie, Natasza i Clint odpalili silniki i ruszyli w swoją drogę.

- Wszystko w porządku profesorze? – zapytał Gryfon widząc jak Snape walczy z ciężkimi i opadającym co chwilę powiekami oraz płytko oddycha

- Tak dziecko. Wszystko w porządku. – odpowiedział Snape ciężko sapiąc

Wtedy odezwała się Pepper podchodząc do nich.

- Harry skarbie, nie męcz profesora. Musi odpocząć, to było dla niego ciężkie przeżycie. – powiedziała Pepper do syna

- Dobrze mamo. To ja zmykam do taty. – odparł dzieciak i podszedł do ojca

Rudowłosa kobieta westchnęła cicho i odwróciła się z powrotem w stronę Mistrza Eliksirów.

- Nie wyglądasz najlepiej Severus’ie. Wygląda na to, że walka w strefie astralnej odbiła się na twoim zdrowiu bardziej niż przypuszczałam. – powiedziała cicho pani Stark dotykając płonącego czoła Snape’a

Obok nich stanęli Loki i Thor. Oboje patrzyli na wymęczonego czarodzieja z nietęgą miną, kiedy bóg psot robił diagnostykę. Owe spojrzenia między nimi sugerowały nie zbyt dobre wieści.

- Jak źle jest ze mną? – zapytał cicho opiekun Slytherinu

- Jest bardzo źle Severus’ie Snape. Musimy jak najszybciej dostać się do siedziby a stamtąd do Asgardu. -powiedział bóg piorunów

- Nie mamy na to czasu. – odezwał się Loki

Ogromna powaga i zmartwienie biło z oczu psotnego boga.

- O czym ty mówisz bracie? – zapytał Thor

Blondyn był dobry w wielu rzeczach, ale nie znał się tak dobrze na uzdrawianiu jak jego brat czy matka.

- Następne minuty zwlekania spowodują tylko pogorszeniu jego stanu. Przez tą starą, manipulującą wszystkimi gnidę jego magiczny rdzeń się wypala.  – powiedział otwarcie Loki

- O kurwa... – powiedzieli równocześnie Thor i Tony

Oboje zdawali sobie sprawę co może nastąpić - Snape w najlepszym przypadku zostanie charłakiem,  możliwe, że zapadnie w śpiączkę i niełatwo będzie go wybudzić potem, a w najgorszym może nawet umrzeć. Loki popatrzył smutno na dziedzica Rodu Prince, a potem na pozostałych.

- Jeśli syn mojego domu i rodu Prince nie znajdzie się w przeciągu godziny w Asgardzie, to będzie koniec. Już i tak był na granicy wytrzymałości przez te dwie przysięgi lojalności. Nie mówię tu o przysiędze serca. To nie ona nadwyręża jego rdzeń, a ta od Dumbledore’a i Riddle’a, którą zawarta jest w mrocznym znaku. To one od lat niszczą jego magię i rdzeń. Gdyby nie atak i pojedynek w astralu to nie doszłoby do takiego stanu w jakim jest teraz. – powiedział Slytherin – A ja nie pozwolę umrzeć mojemu i Ignotusa potomkowi. - dodał dużo  ciszej, że prawie nikt oprócz Severus’a nie usłyszał

Powiedział to raczej do siebie. Brzmiało to tak, jakby o czymś sobie przypomniał. Chwilę później złapał razem z Thorem Mistrza Eliksirów.

- Harry, złap się któregoś z nas. Musimy się udać jak najszybciej. Ty wiesz co się stało, więc udasz się tam razem z nami i opowiesz od razu o tym i ilu zaklęć leczących użyłeś. – powiedział kruczowłosy Asgardczyk

- Rozumiem, nie ma zbyt dużo czasu. Ja i Pepper dotrzemy tam później z Peter’em. – powiedział Tony 

Wszyscy skinęli głowami, a młody Stark złapał się boga piorunów. Natomiast Loki zawołał Strażnika Befrostu.

- Heimdallu, teraz! – zawołał Salazar

I chwilę później zniknęli w słupie światła.

Szlaban Potter! Ale ja nie jestem Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz