15.2

1.9K 95 20
                                    

Wszyscy poderwali się z miejsca. W momencie zerwali się na nogi i już biegli odebrać połączenie. Hermiona kliknęła ikonkę odebrania połączenia i chwilę później wideokonferencja rozpoczęła się. Uczniowie wraz z profesor McGonagall zauważyli, że są w inny miejscu niż wcześniej. Był to jakiś elegancki pokój z wielkim łóżkiem, na którym leżał uśpiony Mistrz Eliksirów. Tuż przy wezgłowiu stała królewska para, jak się domyśliła Minerwa. Obok władców na fotelach siedzieli Loki i Thor, a następnie w kolejności Tony z Pepper oraz chłopcy.

- Jakie wieści panowie? – zapytała McGonagall

- Już jest w porządku pani profesor. – zaczął Peter

Tak, życie profesora Snape’a jest uratowane. Babcia i dziadek usunęli wszystkie bloki, klątwy i inne rzeczy, które uszkadzały rdzeń i magię profesora. Jego rdzeń jest już bezpieczny i odbudowany na nowo. – powiedział Harry

- Długo to trwało, bo musieli użyć kilku dość silnych rytuałów uzdrawiających i tych które pobudzą magię profesora. A te nie są najprostsze i wymagały czasu. – dodał Peter

- Dzięki Merlinowi. Jak dobrze, że już w porządku. – westchnęła z ulgą profesor transmutacji – Panie Stark, domyślam się, że zostaniecie tam jeszcze przez jakiś czas. Chciałabym wiedzieć tylko do kiedy was nie będzie. – dodała do Harry’ego

- Babcia mówi, że z jakiś tydzień zajmie zanim profesor Snape dojdzie do siebie. Na razie potrzebuje odpoczynku. – odpowiedział młody Gryfon

-  Dobrze. Dziękuję panowie za te dobre wieści. - powiedziała Minerwa

Później parę zdań zamieniła z dorosłymi, dopóki nie nadszedł czas, aby chłopcy pożegnali się z przyjaciółmi młodszego z braci, zanim ci udadzą się spać do swojego pokoju.

*** W Asgardzie***

Severus Snape obudził się na czymś wygodnym i miękkim. Czuł... Czuł się wyjątkowo dobrze i wypoczęty, dużo lepiej niż zazwyczaj kiedy wstawał. Jego powieki były ciężkie, ale słysząc skądś świergot ptaków zdecydował się je uchylić. Powoli otworzył oczy i rozejrzał się bacznie dookoła. Był w jakimś luksusowym pokoju, z otwartego okna słychać było ptaki, a przez piękne zasłony w kolorze królewskiego błękitu sączyły się leniwie promienie słońca. Chciał się podnieść, jednak powstrzymała go silna i za razem delikatna ręka oraz stanowczy, ale ciepło brzmiący męski głos.

- Nie podnoś się na razie synu. Zaraz przyniosę ci coś do picia. – powiedział głos

Severus spojrzał w tamtą stronę i zobaczył pochylającego się nad nim Lokiego, który w tej chwili odgarniał z jego twarzy jakieś zabłąkane kosmyki włosów. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy, jak i w to, co poczuł, gdy bóg kłamstw dotknął go. Ten dotyk był... Nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł się bezpiecznie, gdy ktokolwiek go dotykał. Nawet gdy był mały nie czuł czegoś takiego, chyba, że od strony swojej matki, kiedy Tobiasza nie było w domu. Nie rozumiał też z jakiego powodu książę Asgardu nazywa go synem. Jego rozmyślanie przerwało ponowne wejście psotnego boga. Z czujnością obserwował, jak Loki podchodzi do niego, siada na skraju łóżka, na którym leżał, a w końcu pomaga mu siąść i oprzeć się na poduszkach.

- Jak się czujesz Severus’ie? – spytał bóg psot podając szklankę

- Jakoś tak... dobrze. Tak jak nigdy przez ostatnie kilka lat. - odpowiedział Severus cicho

- Wiem o czym myślisz Severusie. Jest pewna kwestia, którą chciałbym ci wytłumaczyć zanim Tony i reszta pozostałej zgrai wstaną i przyjdą cię odwiedzić. - oznajmił Slytherin

- O co chodzi? Jakim cudem żyję? Przecież mówiłeś, że mój rdzeń magiczny wypalał się. - powiedział Snape

-  Friga z Odynem zajęli się tym zaraz po tym jak znalazłeś się w sali medycznej. Twój rdzeń jest odbudowany całkowicie, jak i twoja magia. I przy okazji, mój synu, jesteś już wolny od tego szaleńca. -odparł Loki

Snape nie mógł uwierzyć i z niedowierzaniem odsunął rękaw na lewym ramieniu. Spodziewał się tam ujrzeć wyblakły, z ostatnich lat, Mroczny Znak. Ale...jego tam nie było. W miejscu, gdzie jeszcze kilkanaście godzin temu było to obrzydliwe piętno, teraz nie było nic. Zdrowa, jasna, śniada skóra była niczym nie skalana. Severus ze szczęścia nie mógł się powstrzymać i zapłakał z ulgi jaką odczuł. Oczywiście zakrywając swoją twarz, aby nie narobić sobie wstydu przed obliczem boga chaosu. Loki jedynie poprawił się na łóżku i po chwili przyciągnął Mistrza Eliksirów do siebie.

- Nie musisz już płakać moje dziecko. Dość już wycierpiałeś przez tych dwóch wariatów. Teraz jesteś bezpieczny i wiedz, że Dumbledore, czy ktokolwiek inny będzie chciał wyrządzić ci krzywdę, będzie musiał się liczyć się ze mną, z bogiem chaosu i psot. - powiedział Loki

- Dlaczego nazywasz mnie swoim synem? - zapytał Severus kiedy nieco uspokoił się

- Aby obudzić twoją magię trzeba było wykonać pewien rytuał, w którym potrzebny był protoplasta twojego rodu. - zaczął wyjaśniać bóg psot

- Jesteś... Jak to możliwe? - spytał Snape

- Kojarzysz Sylvie* Prince i Kaspiana Prince? – zapytał psotny bóg

- Powiedziałeś Sylvie Prince i Kaspian Prince? Tak podobno nazywali się protoplaści mego rodu. – odpowiedział Snape

- Kiedyś założyłem się z moją drogą przyjaciółką, Lady Sif, o to, że nie potrafiłbym wcielić się w kobietę na Midgardzie i przeżyć w tym wcieleniu przez kilkanaście lat, dopóki nie wydam spadkobiercy. Zawarliśmy umowę, a ja zszedłem na Ziemię jako kobieta o kruczych włosach i dzikich, czarnych oczach. Przyjąłem wówczas nazwisko Prince. Przez kilka pierwszych lat byłem samotny, dopóki nie spotkałem Ignotusa Peverell’a. Spotykałem się z nim jako Sylvie Prince. Kochaliśmy się bardzo. Ignotus był szczęśliwy, kiedy dowiedział się, że będziemy mieć dziecko. Mieliśmy się pobrać, ale jak wiesz, w tamtych czasach, a nawet i dzisiaj, małżeństwa są aranżowane. Wówczas nasze szczęście skończyło się. Rodzice Ignotusa wybrali mu narzeczoną, z którą wziął później ślub. Mnie zaś odprawili z kwitkiem. Kiedy urodził się syn, mój i Ignotusa, byłem szczęśliwy i nadałem mu imię Kaspian. Mój ukochany widział się z naszym synem ledwo kilka razy w ciągu roku. Powróciłem do Asgardu dopiero kiedy Kaspian osiągnął pełnoletność i mógł sam sobie radzić w życiu. – opowiedział Loki

- To tłumaczy dlaczego tak mnie nazywasz. Ale, jest coś czego mi jeszcze nie powiedziałeś. – powiedział Severus

- Tak. I to jest najcięższa rzecz do wytłumaczenia. – odpowiedział Salazar

- To mi powiedz. Nie znoszę gdy ktoś zataja coś przede mną. Zwłaszcza, gdy dotyczy to mnie. – mruknął pod nosem Nietoperz

- Aby obudzić twoją magię musiała zostać przeprowadzona adopcja, ponieważ jak rozumiesz, prawidłowo pobudzić magię członka rodziny musi to zrobić osoba nie dalej niż dwa pokolenia wstecz. – odpowiedział Loki stojąc przy jeszcze przysłoniętym oknie

- Że co?  Ty mnie... Nie wierzę... – powiedział Severus

Przy czym wstał gwałtownie z ogromnego łóżka. Oczywiście zaraz po tym runął na podłogę. I gdyby nie Loki, który w sekundzie znalazł się obok niego, zaliczyłby niezbyt przyjemny pocałunek z posadzką.

- Mówiłem ci synu, że nie powinieneś jeszcze wstawać. A zwłaszcza tak szybko. – powiedział Loki z psotnym uśmieszkiem patrząc w czarne, zdezorientowane oczy Severus’a

Trzymał go przez chwilę w takiej pozycji, w jakiej złapał swojego adoptowanego syna, zanim postawił go do pionu i pomógł mu z powrotem znaleźć się w łóżku. Snape nie wiedział co powiedzieć. Targały nim dwie sprzeczne emocje. Z jednej strony miło było mieć jako tako członka rodziny, ale... No właśnie ale, które zawsze musi się pojawiać. Z tej drugiej stronu pojawił się strach, który pamiętał z przykrego dzieciństwa, w chwilach kiedy w pobliżu był Tobiasz.

- Czuję, że się tego boisz Severus’ie. Widzę jak się spinasz. – westchnął Loki siadając znowu przy nim – Wiem też, że nie znosisz nosić nazwiska tamtego drania. Ale można to zmienić. Pora aby inni przypomnieli sobie o Księciu. – dodał

Snape spojrzał na niego. W jego oczach pojawiło się światełko nadziei, kiedy usłyszał, że może porzucić znienawidzone nazwisko, a przyjąć te, które miałby po ukochanej matce.

- To na prawdę możliwe? – zapytał Ślizgon z nadzieją

- Oczywiście, że tak. Mogę cię zapewnić, końca tego tygodnia będziesz miał zmienione nazwisko. – zapewnił go Loki – Czy Severus Sylven Kaspian Prince nie brzmi dobrze, synu? – dodał z chytrym uśmieszkiem

- Myślę, że tak... – zaczął nieco niepewnie

Wahał się przez moment czy to powiedzieć czy nie, ale jednak przemógł się. Pomogła mu w tym myśl zagubionego dzieciaka, który nadal drzemał w nim w środku. A perspektywa posiadania drugiego, tak innego od Tobiasza, ojca była niezwykle kusząca.

- ....To  dobry pomysł ojcze. – dokończył Severus z tym samym chytrym uśmieszkiem

- Moja krew. – zaśmiał się Loki – Ta Stara Koza nie wie co go trafi. – dodał

Severus spojrzał teraz w stronę odsłoniętego już okna.

- Dumbledore zapłaci mi za wszystko. – powiedział cicho czarnooki

- W swoim czasie synu. W swoim czasie. – mruknął Loki szczerząc się szelmowsko do syna

Severus już nic nie powiedział, tylko wyszczerzył się tak samo jak Loki. Ten oczywiście przyciągnął go do siebie i rozmawiał z nim przez jakiś czas, dopóki do pokoju nie weszła Friga z Odynem.

- Dzień dobry moje dzieci. – przywitała ich – Jak się czujesz Severus’ie? – dodała

- Dużo lepiej. Dziękuję za to co dla mnie zrobiliście. – odpowiedział Snape

* Sylvie - imię zaczerpnięte z serialu "Loki". Według tegoż serialu jest to damska wersja Lokiego, która jest tak samo cwana jak oryginalna wersja psotnego boga. 😁

Szlaban Potter! Ale ja nie jestem Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz