4

3K 121 52
                                    

Wyszedł z Rhodes’em tam, gdzie mieli być.

***

Harry po raz kolejny zgiął się po kopniaku, który dostał od Vernona. Nagle łapiąc za łańcuszek od matki dostał chwilę przypływu odwagi aby kopnąć wuja w kolano w obronie.

- Zostaw mnie świnio! Jak mój tata się dowie co mi robisz, postawi cię przed sądem! – krzyknął Harry w przypływie emocji i odwagi

Przy czym udało mu się nieco wyrwać z zasięgu wuja. Zaczął się cofać kiedy Vernon zaczął się śmiać histerycznie.

- Twój ojciec? A to dobre. Ta łachmyta co się w grobie przewraca? Nie ma szans Dziwaku żeby przyszedł po ciebie. Chyba, że z grobu wstanie! – zaśmiał się Dursley zmierzając w jego stronę

- Teraz mnie popamiętasz za te brednie. – dodał rzucając się na chłopca

Jednak Harry ostatkiem sił odskoczył w ostatnim momencie, a Vernon wylądował na ziemi. Kiedy podnosił się ciężko, sześciolatek zdążył się odsunąć od niego na kilka kroków. Harry cofał się dalej, aż uderzył plecami w coś, co w było ludzkimi nogami, jak przypuszczał.

- Hej, dzieciaku. Co się stało? – zapytał miło właściciel owych nóg

- On mnie zaraz zabije... – szepnął Harry starając się schować za mężczyzną

- Jak ci na imię dziecko? Ja jestem doktor Bruce Banner, ale moi przyjaciele wołają na mnie Backy. – powiedział Banner schylając się do chłopca

- H.. Harry...pomóż mi. – odpowiedział chłopiec

- Ty jesteś Harry? Syn mojego przyjaciela Tony’ego? W takim razie musisz wiedzieć, że przyjechaliśmy po ciebie. Nie musisz się już bać. Zaraz zawołam tu twojego tatę. – powiedział Bruce

- On tu naprawdę jest? – zapytał Harry przytulając nogi doktora

- Tak Harry. To zaraz się wszystko skończy. A teraz schowaj się za mnie. – odpowiedział Backy pomagając wstać dziecku

Chwilę później zza rogu wyszła rozpędzona wściekła świnia w postaci Vernona Dursley’a jak się Banner domyślił.

- Odsuń się od tego dziwaka! Chłopiec musi dostać co mu się należy. – warknęła świnia

- To ty się odsuń Dursley. Nie pozwolę ci skrzywdzić więcej syna Tony’ego. – powiedział Banner

Harry mocno przytulił się do kolan doktora w momencie gdy jego wuj ponowił swoją szarżę na niego. Był w połowie drogi do dzieciaka, kiedy coś zatarasowało mu przejście.

Wpadł na faceta w garniturze, który jakby wyrósł spod ziemi. Wstał i próbował go ominąć. Jednak facet nie dał mu tego zrobić. Zamachnął się i niewyobrażalnie mocno uderzył go z pięści. Cios był tak silny, że powalił go na ziemię. A sekundę później poczuł jak coś mokrego cieknie mu strumieniami z nosa i górnej wargi. Wstał chwiejnie i jeszcze raz próbował przejść. Ale miał pecha, bo silny facet złapał go za barhatki i cisnął o ścianę jego domu.

- Zostaw mojego syna w spokoju obrzydliwa świnio! – wysyczał wściekły mężczyzna

- Kim ty jesteś do cholery żeby mi grozić! – fuknął Dursley

- Jestem Tony Stark. A ty skrzywdziłeś mojego syna. I teraz odpowiesz za to. Twój rozkwaszony nos za moment będzie najmniejszym problemem. – warknął Tony

Następnie rzucił Dursley’em w stronę innego mężczyzny, który pojawił się za Vernonem.

- Rhodey, skuj to ścierwo. Ja muszę zająć się moim synem. – powiedział Stark

Szlaban Potter! Ale ja nie jestem Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz