13.1

2.3K 118 11
                                    

Tuż za nim weszła piękna rudowłosa kobieta, bardzo elegancko ubrana. Snape na jej widok wciągnął powietrze zdziwienia.

- Lily? – szepnął Severus nie wiedząc czy to jawa czy sen

- Nie Snape. Nie jestem Lily Evans. Ale tak, jestem do niej bardzo podobna. Jestem Pepper, poznaliśmy się kiedyś na zjeździe naukowców w Londynie w sekcji biolchemii. – odpowiedziała pani Stark

Za nią weszło dwóch mężczyzn, którzy byli nie małą niespodzianką dla innych. Snape jak i Dumbledore na ich widok nie mogli się wysłowić. Za małżeństwem Starków wszedł kruczowłosy mężczyzna w szmaragdowej szacie z pięknie zdobioną łaską, która na starcie mówiła, że jest kimś ważnym, takim jak lord czy nawet i ktoś więcej. Tuż za nim kroczył blondwłosy, postawny facet w niecodziennym ubiorze, ni to czarodziejskim, ni to mugolskim.

- Cześć wujaszkowie. Nie mogliście przepuścić takiej okazji prawda? – przywitał się Gryfon szczerząc się

- Oczywiście Harry. Ty jesteś dla nas ważniejszy niż jakieś nudne zebranie. – powiedział kruczowłosy mężczyzna

- A jakże. Twoi dziadkowie cię pozdrawiają i są ciekawi co zmalowałeś. Właśnie od nich wracam. – powiedział blondyn

- Dzięki. Jak wrócisz to im opowiesz. – uśmiechnął się Gryfon bezczelnie

Snape nagle odzyskał swój rezon i cicho coś powiedział.

- To nie możliwe. Na duszę Salazara Slytherina. To nie dzieje się na prawdę. – mruczał Snape pod nosem

- Zapewniam cię młody człowieku, że tu na prawdę jestem, a moja dusza czuje się bardzo dobrze. – odezwał się Loki

- Więc w czym masz problem profesorze? Tak ciężko jest uwierzyć mojemu synowi, że mówi prawdę? – powiedział Tony

- Teraz ten problem jest mi mało ważny panie Stark. Ważniejsze jest to, że Dyrektor nie raczył mnie powiadomić o pewnych zmianach, które nastąpiły. – odpowiedział Snape okazując szacunek miliarderowi

- Cóż... Czyli dziadek Odyn będzie musiał powstrzymać swoją wściekłość. No chyba, że Heimdall mu jeszcze nie powiedział. – skomentował  młody Stark do blondyna w czerwonej pelerynie

Thor wyszczerzył się psotnie podobnie jak Loki i oboje potargali chłopcu włosy.

- Harry, mogłeś ich jeszcze potrzymać chwilę w niewiedzy. – szepnął blondyn
Snape wytrzeszczył oczy słysząc to.

- „No pięknie. Jeszcze mi tu nordyckich bogów potrzeba.”- pomyślał Snape

- Jeśli ci o to chodzi profesorze to to masz ich dwóch przed sobą. – powiedział Tony odczytując to z jego twarzy

- Nie może być. – mruknął pod nosem Nietoperz

Chwilę później zwrócił się do Starków.

- Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności na pewien temat, którego jak mniemam, Dyrektor Dumbledore nie ma zamiaru mi nic powiedzieć, a co dopiero wyjaśnić? – zapytał Severus

Pepper wymieniła spostrzegawcze spojrzenie z Tony’m i oboje skinęli głowami.

- Loki? Możesz? – zapytał Tony
Slytherin tylko skinął głową i machnął różdżką rzucając zaklęcie cieszy wokół ich trójki, aby nikt ich nie podsłuchał, a tym bardziej aby Dumbledore nie złamał zaklęcia.

- O czym chciałeś porozmawiać profesorze? – zapytał Tony

- Twój syn podczas drogi do gabinetu wspomniał, że Petunia i jej mąż są w więzieniu. Znałem Petunię i Lily zanim poszedłem do Hogwartu. Chciałbym poznać prawdę, bo teraz coś czuję, że Albus bynajmniej pokazywał mi i mówił zupełnie co innego. – odpowiedział Snape

Tony Stark przyjrzał się jego twarzy. Jak dotąd utrzymująca się maska obojętności opadła całkowicie ukazując zaintrygowanego, zatroskanego i pełnego obaw, szczerości i chęci poznania prawdy człowieka.

- Widzę profesorze, że jest pan szczerą i dociekliwą osobą o wielkim umyśle. – zaczął Stark – Dlatego pozna pana prawdę. – dodał

Oboje z Pepper opowiedzieli w skrócie całą historię od początku i co się wydarzyło. Z każdym nowym faktem oczy Mistrza Eliksirów robiły się coraz większe z szoku tego, co musiał przeżyć syn jego drogiej przyjaciółki. Kiedy skończyli rozmowę w cztery oczy, twarz Snape’a płonęła wściekłością. Jego oczy wyrażały czystą furię i  ciskały pioruny w dyrektora szkoły, gdy szedł w jego stronę. Dumbledore’owi nie spodobało się to widząc, że Severus zaraz wybuchnie. Obszedł biurko i stanął na przeciw swojego dawnego ucznia czekając na rozwój wydarzeń. Jednak nie spodziewał się, że zostanie uderzony prosto w jego nos, który chrupnął okropnie, a jego okulary spadły. Dumbledore złapał się jedną ręką za mebel, a drugą za krwawiący i strasznie bolący nos. Najwyraźniej Mistrz Eliksirów w akcie furii rozkwasił i połamał mu nos.

- Opanuj się Severusie! Co to miało znaczyć?! – zagrzmiał Dumbledore

- Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć Stara Kozo! A ty doskonale wiesz za co dostałeś po gębie Starcze. – odpowiedział Snape

- Waż na słowa Severus’ie! Nie zapominaj z kim rozmawiasz. Wciąż masz być mi posłuszny. Nadal obowiązuje cię przysięga, którą zawarłeś wobec mnie zanim Lily Potter zginęła, kiedy wstępowałeś do Zakonu Feniksa jako mój szpieg. Nie zapominaj też o przysiędze serca, którą złożyłeś Lily, aby chronić jej syna. – powiedział Dumbledore

- Nie masz prawa żądać czegokolwiek ode mnie po tym co zrobiłeś synowi Lily! – wrzasnął Snape

Młody Gryfon zdziwił się w tym momencie. Jeszcze nie tak dawno nauczyciel praktycznie go nienawidził, a teraz w tej chwili broni go przed dyrektorem szkoły.

- Obiecałeś mi posłuszeństwo Snape! To mi właśnie przyrzekałeś w tamtym czasie! I nadal cię to obowiązuje! – powiedział wściekły dyrektor – I przypominam ci, że nie zdjąłem z ciebie tej przysięgi. Wiesz doskonale co się dzieje gdy mi się sprzeciwiasz Severus’ie Snape. – dodał z kpiącym uśmieszkiem

W tym momencie Mistrz Eliksirów zgiął się w pół z bólu i runął na kolana. Im bardziej Dumbledore się w niego wypatrywał tym bardziej Snape cierpiał walcząc z czymś. I gdyby nie silne ramię Tony’ego, które stał najbliżej niego, runąłby na podłogę gabinetu dyrektora.

-#Wujku Loki, czy on chce złamać profesora Snape’a legiliencją?#- spytał chłopak Slytherina wężomową

- # Tak dziecko. To się właśnie dzieje gdy czyjś umysł jest atakowany tym rodzajem magii, a ktoś się bardzo broni. W ten sposób można nawet torturować. A dodając pojedynek w strefie astralnej można skrzywdzić kogoś tak jak w realnym pojedynku. W ten sposób można nawet kogoś innego zabić.#- odsyczał Salazar

- # Czy możemy mu pomóc? Jeśli to Dumbledore robi profesorowi, to jest bardzo źle. Nie chcę żeby mój nauczyciel zginął.# - syknął Harry

Dzieciak martwił się Mistrza Eliksirów tak jak Pepper, którą złapała Snape’a z drugiej strony. Profesor wyglądał okropnie. Na jego ciele zaczęły się pojawiać rany od zaklęć tak jakby odniósł je w realnym pojedynku.

- # Spróbuję dostać się do strefy astralnej i przerwać to zanim będzie za późno.# - odpowiedział Loki
-# A co ja mogę zrobić?#- zapytał Gryfon

- # Możesz spróbować uleczyć go choć trochę aby nie stracił przytomności. Jeśli straci przytomność to koniec. Jego umysł może wtedy umrzeć. #- odpowiedział Salazar

Dzieciak przytaknął. Dotknął zakrwawionej klatki piersiowej swojego i za pomocą asgardzkich zaklęć niewerbalnych zaczął leczyć rany. Kiedy wszystkie rany były zamknięte i nie zagrażały życiu opiekunowi Slytherinu, Loki oparł się o swojego brata zakończywszy walkę w sferze astralnej. W tym samym czasie Mistrz Eliksirów wziął kilka głębokich oddechów i otworzył zamknięte dotąd oczy. Natomiast Dumbledore zatoczył się do tyłu opierając swoje ciało na starym meblu. Harry delikatnie dotknął rękę  profesora aby swoją magią uspokoić szalejące serce Snape’a. Kiedy ten był spokojniejszy i nabrał trochę sił, Tony i Pepper pomogli mu wstać. Oboje widzieli jak czarodziej był wyczerpany, dlatego nie puścili go.

- Dziękuję dziecko. I przepraszam za poprzednią sytuację. – powiedział Snape do chłopca

- W porządku profesorze Snape. Nic się nie stało. Nie wiedział pan. – odpowiedział Harry dając mu jego różdżkę, którą nauczyciel upuścił

Snape skinął głową, a następnie spojrzał na Dumbledore’a z uczuciem triumfu, który miał pociągnąć kwestię jego przyszłych decyzji.

- Doigrałeś się Dyrektorze. Nie masz pojęcia z kim właśnie zadarłeś. – syknął Snape wychodząc z pomieszczenia przy pomocy małżeństwa Starków

Dumbledore posłał mu gniewne spojrzenie, a następnie wszedł do kominka aby przejść do Skrzydła Szpitalnego. Rodzina Harry’ego wraz z profesorem i młodym Gryfonem wyszli z gabinetu dyrektora, zeszli po schodach i stanęli tuż za chimerą.

- Muszę iść do Pomfey. Ona mnie zaraz poskłada. Jednak nie będę mógł prowadzić zajęć dziś przez tego Starego Grzyba. – mruknął pod nosem Nietoperz

- To nie jest dobry pomysł profesorze. – odezwała się Pepper – Nie czas na następną konferencję z dyrektorem. – dodała puszczając zniewagę starego czarodzieja

- Ale ktoś musi odwołać moje lekcje. Nikt oprócz... – zaczął ale przerwało mu nadejdzie Wicedyrektor

- Severus’ie? Na brodę Merlina? Co ci się stało?- zapytała McGonagall

Szlaban Potter! Ale ja nie jestem Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz