17.2

854 75 13
                                    

Poprzednio:

- Ile ta bestia będzie spać?

Zapytała McGonagall. Martwiła się, żeby przypadkiem pupil Hagrida nie obudził się zbyt wcześnie.

- Wystarczająco długo. Dostał potężną dawkę. To wielkie szczenię obudzi się dopiero za jakieś osiem godzin.

Oparł zjeżdżając na dół po linie z innej strzały. Otworzyli klapę i zajrzeli do środka zanim zeskoczyli. Uderzyli w coś miękkiego, co owinęło się wokół nich w momencie.

$$$$$$$

- Diabelskie sidła! Nie wolno się szarpać. Trzeba się wyluzować.

Powiedziała od razu puszystowłosa Gryfonka.

- Dobrze rozpoznana roślina panno Granger. Pięć punktów dla Gryffindoru.

- Minerwa!

- Aww, jaka milusia roślinka. Przydała by się taka w domu. Szczególnie na Fury'ego. Ten przeklęty pirat nie ma poszanowania dla prywatności.

- Harry!

- Język!

Zawołali Neville i Hermiona.

- Wiesz Miona, znam kogoś kto mówi zupełnie jak...tmmm

Szarpnął się młody Gryfon, ale jedno z pnączy zatkało mu usta. Severus zaśmiał się cicho pod nosem. Wiedział doskonale do czego młody Stark pije. Po chwili wszyscy powoli się wyluzowani i po kolei spadli poniżej diabelskich sideł. Harry pojawił się jako ostatni boleśnie spadając na tyłek. Oczywiście siarczyście przeklinając na rośliny, które swoją drogą jeszcze przed chwilą uważał za „milutkie".

- Język!

Powiedziała panna Granger. Harry spiorunował ją wzrokiem tak samo jak Tony, kiedy Pepper go krytykuje.

- Hmm, kogoś mi to przypomina. Hermi, moja kochana, na prawdę musiałaś to po kimś odziedziczyć.

Zaśmiał się Harry używają podobnych frazesów, których używał jego ojciec do jego matki, kiedy ta była na niego wściekła. Popatrzył jeszcze wymownie na swojego wuja i nic więcej nie powiedział. Zanim jednak ruszyli dalej odciął kawałek diabelskich sideł jako sadzonkę, którą zabezpieczył i schował do wymiaru kieszonkowego, jak nauczył się od Lokiego. Oczywiście spalili resztę tej cholernej rośliny wiedząc, że nie będzie więcej potrzebna. Równocześnie torowali drogę dla reszty Avengers, mających dołączył do nich niebawem. Pokonując pozostałe przeszkody dotarli do pokoju z zagadką z eliksirów. Severus sam zlikwidował tę próbę i szybko rozprawili się z ogniem w momencie gdy ich posiłki dotarły.

- Jak sytuacja?

Odezwał się zza nich Iron Men otwierając przyłbicę.

- To ostatni pokój tato. Tam znajdziemy kamień i tego cholernego złodzieja.

Odpowiedział Harry odwracając się.

- Język!

Odezwał się Kapitan Ameryka równocześnie z młodą Gryfonką. Sokole Oko i Czarna Wdowa patrzyli na nich i zaśmiali się myśląc dokładnie o tym samym. Zamigali do siebie pytająco, co Harry zauważył i odpowiedział tym samym sposobem, że trzeba będzie to sprawdzić później. Wyraźnie wszyscy troje dostrzegli wzrok Steve'a Rogersa, który bacznie obserwował i przyglądał się pewnej Gryfonce z szokiem i niedowierzaniem.

Zeszli po schodach tak cicho jak mogli i ukryli się w zakamarkach. Na widoku pozostali tylko młodzi Gryfoni, którzy jakoby sami mieli się tu zapuścić.

- Więc to ty. Ten, którego wszyscy uznawali za strachliwego jąkałę.

Powiedział Harry zwracając na siebie uwagę profesora z fioletowym, śmierdzącym turbanem.

- Wiedziałeś kiedy tu zejść. Wtedy kiedy nie będzie dyrektora szkoły.

Powiedział Neville totalnie zrzucając maskę rzekomo nerwowego, strachliwego i zahukanego dzieciaka przez swoją surową babcię. To była bzdura. Neville w ciągu tego roku szkolnego bardzo szybko się zmienił z niepewnego, bojaźliwego dziecka w dużo odważniejszego i pewniejszego siebie chłopca.

- Nie udało ci się tego zrobić w Halloween, więc dopiero teraz odważyłeś się tu zejść. Wykorzystałeś dzień, w którym Dumbledore będzie poza szkołą i nie będzie ci przeszkadzał. I myślałeś, że nikt się nie dowie.

Powiedziała panna Granger swoim przemądrzałym tonem.

- A kto mnie powstrzyma? Wy? Troje małych pierwszorocznych?

Zadrwił Quirrell. Chciał szydzić z dzieciaków dalej, ale jego pan się zniecierpliwił i odezwał się sycząc.

-Sss... Wykorzyssstaj chłopaka..

- Stark do mnie!

Zawołał zdrajca licząc, że chłopak się wystraszy i zrobi co zechce. Ale ten za nic się nie ruszył.

- A co ja pies jestem? W życiu. I powiedz temu chujowi co wyrasta ci z tyłu, że może mnie w dupę pocałować. Nie podam mu kamienia na tacy.

- Harry język!

- sss...Daj mi porozmawiać z chłopcem...

Syknął Voldemort na swojego żywiciela.

- Ale panie...

Quirrell próbował się sprzeciwić ale nic z tego mu nie wyszło. Po chwili zdjął turban i wszystkim w tafli zwierciadła Ain Eingarp ukazała się straszna potwarz Lorda Voldemorta.

- Zobacz co mi zrobiłeśśś bezczelny chłopcze. Patrz czym sssię ssstałem.

- Bezcielesnym duchem który może mnie cmoknąć w dupę. Nigdy ci nie pomogę dostać kamienia.

Odparł Harry wyzywająco.

- Harry, opanuj się. Nie prowokuj go.

Powiedziała puszystowłosa Gryfonka. Chciała coś jeszcze powiedzieć ale została uciszona oszałamiaczem nauczyciela Obrony. Wtedy rozpętało się piekło. Dorośli wyszli z ukrycia i zaczęła się bitwa. Nie trwało to długo. Quirrellmort nie miał z nimi szans.

W momencie gdy Dumbledore pojawił się krótko po skończonej bijatyce zastał tylko rozbite na kawałki lustro, kupkę pozostałości po Quirrellu i Avengersów, pochylającymi się nad Harry'm. Wiedział co zaszło. Jego wzrok błądził przy odłamkach szła licząc, że znajdzie tam pośród nich rubinowy klejnot, który miał nadzieję zatrzymać dla siebie.

- Nie znajdziesz tego, czego szukasz stary człowieku.

Odezwał się Thor wiedząc czego Dumbledore szuka.

- Gdzie on jest. Muszę go zabrać i zniszczyć aby nie wpadł w niepowołane ręce.

- Nie ma go tu. Loki już się tym zajął. W tej chwili ta błyskotka jest zwracana jego prawowitym właścicielom.

Powiedział Tony z krzywym uśmieszkiem. Wiedział, że to wkurzy Starą Kozę. Nikt się więcej nie odezwał. Avengersi zabrali trójkę dzieci i wraz z McGonagall i Princem udali się do skrzydła szpitalnego. Dumbledore został sam.

Szlaban Potter! Ale ja nie jestem Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz