Odcinek przed korektą...
— Son Goten, jesteś cały? – Zapytałam kierując się ku obrońcom tej planety.
Cała czwórka stała jak kołki, za pewne dotychczas intensywnie obserwując moje poczynania.
— Tak, dostałem senzu, nic mi nie dolega. – Zawołał machając prawdopodobnie wcześniej złamaną kończyną.
— Dobrze, lecisz ze mną, a wy zajmijcie się tym ścierwem! – Wskazałam palcem, z którego wyczuwałam przeciwnika. – Ten łajdak Pheres nie uciekł daleko.
Son Goku, Vegeta oraz Trunks bez zbędnych pytań ruszyli we wskazaną przeze mnie stronę, zaś młody pół Saiyanin wzbił się w powietrze i zrównał ze mną zadając dużo pytań oczami nie wypowiadając przy tym ani jednego słowa.
— Lecimy odszukać resztę. – Uśmiechnęłam się krzywo i nazbyt złowieszczo.
Nie czekając na jego reakcję ruszyłam jak strzała w kierunku najbliższego krateru by ponownie odnaleźć pomieszczenie z klatkami, w którym trzymano pojmanych wojowników. Teraz już nic nie stało nam na przeszkodzie. No, może z wyjątkiem paru nieszkodliwych, zaobrączkowanych kosmitów, no chyba, że byli potężnymi wojownikami, ale ja dziś nie planowałam z nimi walczyć, a uwolnić ich i poznać.
— Jaką resztę? O kim mówisz i jak to zrobiłaś? – Zapytał z entuzjazmem, kiedy mnie dogonił.
— Co?
— No... Myślałem, że umarłaś... Wszyscy tak myśleli! A po chwili bum i jesteś, a potem, a potem... – Zapowietrzył się. – Ta siła i szybkość. Coś niesamowitego. Jak ty to osiągnęłaś? Nigdy czegoś podobnego nie widziałem.
Roześmiałam się pod napływem pochlebstw, a złocista i szalejąca dotąd aura znikła, a wraz z nią wszystkie iskry, jednak postanowiłam nie zmniejszać więcej KI i pozostać w tym stadium. Jeszcze tylu pozytywnych słów w życiu nie słyszałam, nawet od własnego ojca. Musiałam zrobić na nim ogromne wrażenie, bo gdyby mógł jego szczęka szurałaby po ziemi mimo naszego wysokiego lotu.
— Cóż, nie jestem pierwsza. – Burknęłam posępnie, po czym dodałam już weselszym tonem. – Twój brat, Son Gohan, on całkiem niedawno, to znaczy dla mnie niedawno, w walce z Komórczakiem osiągnął drugi poziom mocy. Gdybyś go widział, był nad wyraz silny i szybki.
— Kim był Komórczak? – Zapytał powoli.
— Taki jeden cyborg. – Mruknęłam krzyżując ręce na piersi i zwalniając lot.
Stwierdziłam, że nie ma sensu, ani czasu opowiadać o czymś już nie znaczącym i resztę drogi przemierzyliśmy w milczeniu. Wylądowaliśmy na dnie krateru gdzie ponownie dotarł do naszych nozdrzy odór zgnilizny i wilgoć. Tym razem bez oporów rozpoczęliśmy wędrówkę przez tunele bacznie rozglądając się wokół jak i czujnie śledząc jakiekolwiek KI. Na szczęście nie musieliśmy długo szukać. Po drodze do cel zabiliśmy paru natrętnych Protektorów, którzy albo próbowali wszcząć alarm albo uciec. Może i nie byli groźni, jednak póki żyli mogli nam zagrażać w inny sposób; technologią czy zniewolonymi rasami walecznych istot, które przybyliśmy uwolnić.
Po rozwaleniu metalowych wrót wtargnęliśmy do upragnionego miejsca. Ponownie znalazłam się w rupieciarni pełnej przeróżnych urządzeń, stołów i słoi. Teraz wystarczyło przejść do pomieszczenia z obrzydliwymi klatkami. Część z nich, która wcześniej była zamieszkana stała teraz odłogiem. Sześć innych było obsadzonych, po jednym na celę. Podeszłam do pierwszej z brzegu, tej, przy której byłam poprzednio. Ten tu wtedy do mnie przemówił nazywając cieniem.
CZYTASZ
Saiyan Princess | Dragon Ball
Fanfiction>>W trakcie korekty<< Małe dziewczynki szepczą między sobą, jak wspaniale byłoby zostać księżniczką. Móc mieszkać w wielkim pałacu, nosić piękne sukienki i marzyć, by któregoś słonecznego dnia poślubić księcia. Najlepiej tego z wyśnionej...