— Vegeta! Szybko! Dawaj tej przeklęty kolczyk!
Sekundy mijały, wróg był coraz bliżej, a my tkwiliśmy w tym samym miejscu. Na samą myśl co będzie później, drżałam. Książę nie mógł działać na korzyść Majina! Samo wspomnienie o tym było niedorzeczne. On go uśmiercił. Dlaczego zatem przeszkodził mi w scaleniu, którego sam za nic nie chciał wykonać?
— Vegeta!! Rusz się, do cholery! Albo siłą wyrwę ci go z ręki! — wrzasnęłam w panice. — On zabił wszystkich! Wiesz, że nie spotkamy ich po śmierci? Gokū mówił, że tylko zasłużeni wojownicy zachowają ciało. Bulma nie jest wojownikiem! Trunksa, Gotena, Gohana też tam nie będzie! Ich zjadł ten cholerny potwór! Nie mogę pozwolić ci przestać istnieć i nie chcę umierać, wiedząc, że nie zrobiłam nic, by zapobiec temu, co nadejdzie!
— Nie.
Nie? Tylko tyle miał mi do powiedzenia? Ciche, stanowcze nie? Ja tu się uzewnętrzniam, wywalam wszystkie argumenty na tacę, a on rzuca krótkim i zdecydowanym NIE!? Zamurowało mnie. Chwilę trwało nim mój stan zmienił się; W końcu się zapowietrzyłam. Potrzebowałam obmyślić w głowie ekspresowy plan działania. Facet musiał upaść na głowę albo ją stracić po śmierci. Nie upoważniało go jednak to do manipulacji. Kiedyś jeszcze mógłby to zrobić, teraz nie miał nade mną żadnej władzy. Z sekundy na sekundę moja złość rosła. Nie tak miało być! Nie z własnym bratem miałam walczyć!
— Nie mogę ci na to pozwolić. Ja już umarłem i nie mam nic do stracenia poza tobą. Nie mogę przystać na takie poświęcenie, mimo iż to naprawdę zdumiewające — mówił z ogromną determinacją. — Żyj i choć raz bądź naprawdę szczęśliwa. Spełnij swoje marzenia, siostro.
Zacisnął w dłoni artefakt, patrząc mi w oczy. Zatkało mnie po raz kolejny. Nie wiedziałam, co powiedzieć i czy w ogóle powinnam była się odzywać. Jego słowa były wzruszające, ale... Jakkolwiek pięknie je ubrał, nie mogłam zmienić swojego zdania. Świat należało ratować. Bez względu czy mojemu bratu się to podobało, czy nie.
— Nie zniósłbym twojego scalenia się z tym błaznem — burknął, przewracając oczami. — Nie ma mowy!
Buu był niemal na wyciągnięcie ręki. Tworzył naprędce sporych rozmiarów pocisk. To mnie otrząsnęło. Doskoczyłam do brata, łapiąc go za dłoń, w której ukrywał najcenniejszą rzecz jaka pozostała, poza Smoczymi Kulami na Ziemi. Zacisnął ją pewniej. Rozdrażniło mnie to jeszcze mocniej niż uprzednio. Naprawdę musiałam z nim walczyć, by przeżyć? Na co więc te jego wszystkie zmyślne słowa, jeśli w tej chwili prowadził nas ku zagładzie?!
— Vegeta!! — wrzasnęłam, z roztrzęsieniem usiłując wyrwać przedmiot sporu.
— Które ucho? — w jego głosie wreszcie pojawił się strach. — Na które ucho?
— Na prawe! Co cię to zresztą obchodzi! Sama je założę! Nie potrzebuję pomocy! — jęknęłam, wciąż walcząc z silnie zaciśniętą pięścią. — ODDAWAJ!
Vegeta VI odepchnął mnie, kręcąc przy tym głową, wołając „Nadal nic nie rozumiesz!". Z desperacją przyłożył palce do swego ucha, walcząc z trzęsącymi dłońmi, by zacisnąć błyskotkę na płatku narządu słuchu. Oniemiała, z otwartą buzią oglądałam to wszystko na bezdechu. On...
— Vegeta...
Więc od początku chodziło o to? Chciał się ze mną zamienić miejscami? Nie mógł tego od razu powiedzieć? Czy jednak podjął tę decyzję w ostatnim momencie? Byłam w stanie pogodzić się z ich permanentnym scaleniem. Nie znałam za dobrze Gokū, ale mogłam go mieć i za brata, wiedząc, że mój z krwi w jego ciele był bezpieczny. Był też ojcem najważniejszej dla mnie istoty. Czy właśnie o tym mówił książę, gdy nakazał być mi szczęśliwą? Domyśliłam się, że wiedział. On w przeciwieństwie do mnie już wcześniej zrozumiał pojęcie miłości. Bulma go nauczyła, pokazała mu, że Saiyanie potrafią. Ja nie dostrzegłam, kiedy to się stało. Zawsze zbyt zajęta.
CZYTASZ
Saiyan Princess | Dragon Ball
Fanfiction>>W trakcie korekty<< Małe dziewczynki szepczą między sobą, jak wspaniale byłoby zostać księżniczką. Móc mieszkać w wielkim pałacu, nosić piękne sukienki i marzyć, by któregoś słonecznego dnia poślubić księcia. Najlepiej tego z wyśnionej...