Odcinek przed korektą...
Zajęliśmy miejsca na górze, na najwyższym balkonie, gdzie znajdowały się najobszerniejsze tarasy oraz zejścia na trybuny. Mata była sporych rozmiarów, jednak mniejsza od tej, którą zapamiętałam podczas turnieju Komórczaka, a może tylko mi się zdawało? Chociaż arena mieściła się w moich oczach odniosłam wrażenie, że jeśli dojdzie do poważnej walki między Gotenem, a Trunksem, okaże się zbyt odległą. Co prawda miałam wzrok lepszy niż Ziemianie, ale nie posiadałam w nim lupy! Mimo to z tego miejsca widok był najlepszy. Będąc na samej górze komentator, a zarazem, jak się okazało stary znajomy Gokū i Kuririna wydawał się małym punkcikiem na białej arenie.
Na czas dziecięcej zabawy wróciłam do swojej pierwotnej formy, jak i odzienia. Miałam zamiar oszczędzić sobie trochę energii, a zarazem wrzucić nieco na luz. Po transformacji byłam bardziej nastawiona na tryb bojowy, a w tej chwili nie było mi to do niczego potrzebne. Sara również mogła być na tej wyspie i oglądać swojego bratanka. W przeciwieństwie do Gohana przed grą Komórczaka nie potrafiłam się całkowicie rozluźnić w tej formie.
Oparłam się o barierkę znudzona ziemskością. W zawodach brało udział za dużo słabych istot. Zastanawiałam się skąd te dzieci czerpią tyle energii. Na dziecko 10 jednostek było absurdalnym maksem, a na Vegecie byłeś w tym wypadku nikim, jak nie odpadem. Nasze światy kolosalnie się różniły. Marzyłam o tym by szybko doszło do pojedynku chłopców i zaprezentują czego nauczyli się w ostatnich latach inaczej obawiałam się, iż umrę tu z nudów.
— Witam wszystkich zebranych na tegorocznym turnieju o najsilniejszego pod słońcem w kategorii młodzików! — zawołał z entuzjazmem komentator. – Zawodnicy reprezentują bardzo wysoki poziom! Przywitajmy ich ogromnymi brawami!
Ludzie zebrani na trybunach zaczęli wiwatować nie mogąc się doczekać walk smarkaczy. Mnie interesowała tylko jedna – ta pomiędzy synem Gokū, a Vegety. To był jedyny godny poziom na arenie i jedyny powód, dla którego się tutaj wybrałam.
— Zwycięzca turnieju otrzyma dziesięć milionów zeni — zakomunikował z entuzjazmem siwiejący mężczyzna z areny. — Drugie miejsce nagrodzimy sumą pięciu milionów. Dodatkowo zwycięzca turnieju będzie miał możliwość zmierzyć się z samym mistrzem Herkulesem! Czy to nie jest wspaniałe?
Ponownie rozległy się skandy ludzi w euforii. Parsknęłam wyobrażając sobie jak jeden z naszych równa z ziemią tego pajaca. Spodziewałam się, że dzieciaki nie miały w planach pozwolić temu wariatowi wygrać, gdy przyjdzie im stanąć twarzą w twarz z tym cholernym krętaczem.
Chwilę później z poczekalni, skąd wychodziło się na arenę pojawił się biały dym. Z nieukrywanym zaskoczeniem obserwowaliśmy wydarzenie. Z chmury wyskoczył napuszony pseudo bohater, napinając swoje mięśnie jak balon. Czy ja wykrakałam jego pojawienie się? Rozbrzmiała okropna muzyka, a ja miałam ochotę użyć śmiercionośnej kuli, by zakończyć żywot tego błazna. Zakryłam rękoma uszy błagając sama nie wiedząc kogo o koniec tej parodii. Kiedy w końcu skończył się popisywać ruszył w pędzie na arenę i wyskoczył w górę robiąc kiepskie salto. Niemal uderzyłam głową w barierkę chcąc zakończyć i swoją egzystencję. Musiałam naprawdę tutaj być? Po cholerę się w to wplątałam.
— Co za żenada — mruknęłam łamiącym się głosem.
Ku mojemu zadowoleniu delikwent niefortunnie stanął na nogi, a raczej poślizgnął się i wylądował prawie na głowie. Wszyscy zamarli, muzyka przestała grać, a ja wybuchłam donośnym śmiechem. To chyba był jego najlepszy popis w moim życiu!
Mężczyzna w bólu przeturlał się parę razy, po czym już w kuckach pieczołowicie ściskał gigantycznego, jak mniemam guza na czubku głowy. Mogłabym przysiąc, że widziałam jak oczy wyszły mu z orbit. Od niepohamowanego chichotu, napłynęły mi łzy do oczu. Najbliżej siedzący przyjaciele bohatera Ziemi patrzyli na mnie z oburzeniem niejednokrotnie komentując moją postawę. Mój rechot zagłuszał ich słowa. Miałam to gdzieś, z resztą nie mieli pojęcia kim naprawdę jest uzurpator. Po może łącznej minucie stękania ojciec Videl zrozumiał, że jest obserwowany przez swoich zasilaczy portfela i powstał jakby nigdy nic twierdząc, iż TYLKO żartował. Może ich oszukał, ale nas nie miał szans. Doskonale wiedzieliśmy, jakim był patałachem.
CZYTASZ
Saiyan Princess | Dragon Ball
Fanfic>>W trakcie korekty<< Małe dziewczynki szepczą między sobą, jak wspaniale byłoby zostać księżniczką. Móc mieszkać w wielkim pałacu, nosić piękne sukienki i marzyć, by któregoś słonecznego dnia poślubić księcia. Najlepiej tego z wyśnionej...