81. Gang Herer

58 6 12
                                    

Odcinek przed korektą...

Czy właśnie wyczułam nagły skok i ogromny spadek energii? Niemal balansował jakby…

Rozbudziłam w sobie na tyle energii by wystartować niczym torpeda, a w chwili odbicia się zdążyłam jeszcze usłyszeć przepraszający ton mieszkańca pałacu, gdyż nie zwrócił uwagi na niebezpieczeństwo całkowicie poświęcając uwagę mojej osobie. Byłam przerażona. Gohan miał wziąć udział jedynie w durnym konkursie!

Piorunujący spadek mocy przyjaciela kazał mi przyjąć, iż wcale nie było dobrze. Nie wyczuwałam żadnej innej potężnej energii poza tymi czterema emanującymi olbrzymim złem. Co w takim razie stało się z Trunksem, Kuririnem czy Namekaninem? Czy oni też polegli?

W tej chwili mogłabym splunąć sobie w twarz. Że też duma nie pozwoliła mi udać się na ten przeklęty turniej! Byłabym tam i mogłabym zareagować w porę, a tak? Vegeta przeklinał głupie przepychanki, a ja poszłam w ślad za nim. Przyjaciel prosił bym mu towarzyszyła, a teraz z ledwością utrzymywał się na nogach. Cóż za niedopuszczalna postawa. I ja śmiałam nazywać się przyjacielem? 

Gnałam ile mogłam w kierunku druzgocąco niskiej KI by w porę dolecieć. Tak bardzo nie było czasu! W chwili gdy dotarłam na wyspę, gdzie odbywały się te idiotyczne walki dostrzegłam dziurę w jednej z kopuł, które prawdopod9bnie robiły za areny i na moment mnie sparaliżowało – Przeraźliwy krzyk jaki dochodził do moich uszu musiał należeć do syna Gokū. Rozpoznałabym go wszędzie. 

Kiedy już odzyskałam władzę nad swoim ciałem ruszyłam ku uszkodzonej półkuli, a moim oczom ukazał się jakiś nieznany mi z gatunku, w dodatku emanujący imponująco wielka mocą typ, który zaciskał na nim swoje wielkie łapy próbując złamać mu wszystkie kości.

Gdy skamieniała obserwowałam całe zajscie Gohan stracił przytomność.

On go zabije… Tylko to dudniło mi w głowie. I to było jak wiadro lodowatej wody.

Ponownie odzyskałam panowanie nad własnymi kończynami, aktywowałam przyśpieszenie po czym ruszyłam z zawrotną prędkością w stronę wroga wściekle rycząc. Walnęłam tego niebiesko-skórego mięśniaka z impetem w jego przebrzydłą twarz by uwolnić nieszczęśnika z morderczych rąk. Złapałam przyjaciela w pasie by nie wbił się w beton jak to się stało z jego przeciwnikiem.

–     Gohan! – Krzyknęłam przerażona. – Nic ci nie jest? Powiedz coś!

Wylądowałam w bezpiecznej odległości kładąc nieprzytomnego chłopaka na rozoranej ziemi. Otaczało nas upiorne miasteczko. Chłopak wyglądał kiepsko. Ja… Było mi bardzo przykro, że nie przyleciałam na czas, choć przecież nie pozwoliłam by zginął, a mało brakowało. Ważne, że dotarłam, prawda?

Zdumiona byłam gdy w pobliżu wyczułam nie tylko słabe energie Kuririna, Szatana i Trunksa, ale i Yamchy, Ten Sinhana oraz mojego... brata. On na prawdę tu był? Kiedy tu przybył? Przecież... Byłam tak odizolowana od świata, że nawet jego nie wyczułam? Wszyscy polegli? Dosłownie mną wstrząsnęło, a w chwilę po tym się wściekłam. Na siebie.

To nie możliwe żeby ten przybysz był tak niewyobrażalnie dobry. Dopiero co przeszliśmy przez piekło ze sztuczkami vitanijskich starców, a tu już powstał kolejny problem. Chociaż jak na to spojżeć trochę czasu mineło.

Chciałam pobiec do Vegety, sprawdzić jego stan, ale w tym momencie nieopodal pojawiło się troje wojowników otaczając tym samym najsilniejszego z nich, tego, który próbował zabić Son Gohana.

Saiyan Princess | Dragon BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz