87. Zdradzona

68 4 25
                                    

Odcinek przed korektą...

Szum. Słyszałam szeleszczące i pulsujące bardzo ciche piszczenie. Suchość w gardle, spierzchnięte usta i ogólne zmęczenie. Tak mogłabym określić swój stan w kilku słowach. Chociaż miałam zamknięte oczy dostrzegałam, że nastał dzień. Ociężale otworzyłam powieki. Leżałam we własnym łóżku. Nie zauważyłam by ktokolwiek przebywał tutaj, ze mną. Ociężale się podniosłam, poprawiłam poduszkę, a następnie opadłam na nią. Ile czasu spałam? Jak długo byłam w komorze? Właśnie! Wulkan! Gohan... Co...?!

Zerwałam się z łóżka jakby polano mnie wrzątkiem naprędce oglądając swoje ciało odziane w zwiewną koszulę nocną w dużym lustrze znajdującym się na przesuwnych drzwiach szafy z odzieżą. Nie było śladu po oparzeniach, nawet zaczerwień czy przebarwień. Gdy się tak dopatrywałam znamion odnalazłam nad nadgarstkiem ślad po moim szalonym wyczynie w szkole gdy potraktowałam się długopisem. Ta jedna się ostała, była starsza. Przejechałam palcami po jej wypukłym kształcie delikatnie się uśmiechając. Była... Nostalgiczną pamiątką, gdy postanowiłam chronić swego przyjaciela. Nawet nie rozumiałam dlaczego, ale była ważna.
Zbiegłam boso na dół w poszukiwaniu jakiegokolwiek domownika. Zazwyczaj ktoś siedział w tym salonie, bądź ogrodzie, ale tym razem nikogo tam nie zastałam. Postanowiłam wybrać się do sali treningowej, gdzie niemal mieszkał mój brat, ale i tam nie było żywej duszy, co było nader dziwne.

Gdzie się wszyscy podziali? Czy aby na pewno się obudziłam? Może wciąż śniłam zanurzona w zielonej cieczy?

Z dziwnym przeczuciem, aczkolwiek z ostrożna ruszyłam do podziemi, gdzie ostatni raz byłam z Gohanem w cholernie kiepskim stanie. Oczywiście nie wierzyłam w to, że mogę tam kogokolwiek spotkać, prędzej w laboratorium Bulmę i jej ojca Briefsa, ale nie w sali medycznej, bo i po co? A jednak się do niej wybrałam.

Ostrożnie otworzyłam drzwi, a przed oczami zamajaczyły mi wspomnienia, gdy na tym białym jak śnieg korytarzu rozdzielałam się z nastolatkiem by wziąć prysznic. Mijając drzwi do natrysków po obu stronach rozmyślałam nad tym co pamiętam. Moje wspomnienia były rozmazane, nie do końca jasne. W strzępkach miałam przebudzenie Saiyanina, nie zarejestrowałam nawet swojego wejścia. Naprawdę musiało być źle.

Otworzyłam drzwi za pomocą przycisku, a te rozsunęły się w akompaniamencie klasycznego mechanicznego dźwięku, odnalazłam na ścianie włącznik po czym weszłam do środka nim zapaliły się wszystkie jarzeniówki, a które później mnie oślepiły. Poczułam mało przyjemny, przenikliwy chłód na bosych stopach. Ze zmrużonymi oczami rozejrzałam się. Maszyna stała pusta, ale obok niej leżało coś dużego i błyszczącego. Podniosłam ów przedmiot i przypomniało mi się, że byłam tym okryta przez zatroskaną kobietę. To był koc termiczny. Pamiętałam, że pomógł mi nieco wyregulować temperaturę po tym jak się wychłodziłam pod prysznicem chcąc przeciągnąć przyjście właśnie tutaj.

—      Wstałaś, wreszcie. – Usłyszałam kobiecy głos.

Nie powiem, wzdrygnęłam się. Panowała tu nieskazitelna cisza, poza tym szeleszczącym płatem folii, w dodatku byłam zamyślona. Odwróciłam się ku rozwartym drzwiom i gdy dostrzegłam w nich Bulmę cicho westchnęłam. Dla niepoznaki uśmiechnęłam się łobuzersko wciąż trzymając kurczowo przedmiot. Kobieta była odziana w dopasowane długie, granatowe spodnie, czarne pantofle, i szary, wełniany sweter, a na to wszystko zarzucony fartuch w kolorze bieli. Włosy jak zwykle miała przygładzone, odkąd je krótko ścięła.

Saiyan Princess | Dragon BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz