71. Upadek dobra

88 5 13
                                    

Odcinek przed korektą...

Coś błysnęło. Czy dobrze widział? Może to zmęczenie przy niekończącej się walce? Dostrzegł to, prawda? W chwili, gdy Vegeta usiłował złapać oddech, zamiast atakować – jak robił to do tej pory. Zatrzymał się na dłużej by mieć pewność, że jeszcze raz to coś ujrzy. Przecież nie mógł mieć omamów! Owszem, padał na twarz. I nie rozumiał, dlaczego momentami ledwo był w stanie zrobić choćby krok. Marzył o ciepłej kąpieli i gorącym posiłku. Dokuczało mu odczucie, że żołądek przyrasta do jego krzyża. Tylko czy wypadało mu teraz myśleć o jedzeniu? Był w samym centrum walki nie tylko o swoje, ale i siostry życie. Teraz jak nigdy go potrzebowała, a on po raz pierwszy mógł walczyć o nią i dla niej. Całe jej dzieciństwo nie było go przy niej. Był tak zajęty zemstą, zabijaniem i rabunkami, że nie śmiał nawet pomyśleć czy jego siostra mogła żyć. Miał przecież w głowie jedynie jedno zdanie: Vegetę zniszczył asteroid. Koniec tematu.

I zobaczył, Yonana z tym cwaniackim uśmieszkiem poprawiającego z typową dla niego gracją włosy. Jak on tego nienawidził, a przecież znał go zaledwie kilka godzin.

Mężczyzna wziął głęboki wdech i lustrując młodzieńca zastanawiał się, co przyjdzie mu odkryć, po czym powoli wypuścił powietrze. Leciał wzrokiem z góry na dół, nie chcąc niczego pominąć. Robił to bardzo skrupulatnie, choć niczego specjalnego nie dostrzegł, nie miał zamiaru poprzestać. Nie było żadnych kolczyków, amuletów, nawet bransolet, brożek czy innych ozdób. Nie dostrzegał niczego, z czym mógłby utożsamić tę dziwną technikę, jaką chłopak dysponował. Kiedy w końcu miał dać za wygraną jego czarnym oczom ukazało się maleńkie coś błyszcząc na czerwono na jednym z tych chudych palców. Nie mógł wcześniej tego odkryć, gdyż młody Vitanijczyk nosił go okręconego do wewnątrz dłoni.

Więc to tak. Pomyślał. Mam Cię.

Jeśli jego przypuszczenia były właściwe musiał tylko pozbawić go tego przedmiotu, tym samym sprawdzić czy dzięki niemu pozbawieni są zmysłu, którego kiedyś musieli się nauczyć. Vegecie zajęło sporo czasu zrezygnowanie ze scoutera na rzecz własnych umiejętności czytania życiowej energii. Chciał z powrotem odzyskać tę, jakże nieocenioną technikę.

***

Nie było żadnej możliwości przekazać księciu Senzu. Niestety przeciwnik wciąż go czymś zajmował, a kiedy się nie bili trwało to zaledwie chwilę, więc nie było mowy o bezpiecznym zbliżeniu się do swojego. Czas grał na ich niekorzyść. Szatan wiedział, że to oznacza dla nich coraz mniejsze szanse, chyba, że Saiyanin tylko wyglądał tak kiepsko, a niestety ocena wzrokowa zdradzała czarny scenariusz. Kosmiczni Wojownicy należeli w końcu do istot nieprzewidywalnych. Nie pozostało im nic innego jak czekać na odpowiedni moment.

***

—    Cokolwiek się teraz wydarzy – szepnął chłopak do siebie – Przepraszam, ale nie mam wyjścia...

Gohan wziął głęboki wdech nie spuszczając przeciwniczki z oczu. Ta wciąż się do niego złowieszczo uśmiechała. Choć nie mógł odczytać ani jej, ani też swojej energii czuł się silniejszy niż dotychczas, ale czy silniejszy od niej? Powróciło myślenie, że nie do końca stracił poczucie własnej wartości bojowych. Dodawało mu to nie lada odwagi. Teraz przecież tak bardzo jej potrzebował! Musiał przecież coś zrobić, a póki co robił za świetny worek treningowy.

A gdyby tak tylko obezwładnić przyjaciółkę? Zamroczyć ją, nie robiąc większej krzywdy? Potem bez problemów ruszyć na Vitanijczyka i go pokonać! Może się uda? Dlaczego miałby nie spróbować? Przecież niczego nie tracił, a mógł zyskać. Naprawdę sporo. Gdyby się nie udało, nie mógłby mieć do siebie urazy, ważne, że próbował wszystkiego. Prawda? Nie zabiłby jej – ocalił by.

Saiyan Princess | Dragon BallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz