19

560 42 14
                                    

Trza świętować gdy matka wypowiedziała swoje Święte słowa: "Jak chcesz to przez następne dni do szkoły nie musisz iść". Dziękujmy wysłannicy Boga.

💟💟💟💟💟💟💟💟💟💟💟💟


[Naruto]

I co? No właśnie, mam dość po raz kolejny
zostałem porwany. Za pierwszym razem
zostałem porwany z mojego domu, później
porwany od porywacza, następnie to samo,
a dziś no właśnie znowu to samo.

Mam dość mojego życia. Jedyny przychód to
Sasuke, który po raz kolejny jako mój porywacz
mnie uratuje. Czy to będzie moje dalsze życie?
Jeśli tak to ja wypi*rdalam z tego samochodu,
a Itachi on to już dawno powinien zdychać w
piwnicy. A co ja z tego mam no właśnie...
Pięniądze, pomyśleć ile przystojniaków chciało
mnie kupić... Okey, okey... Może nie licząc tego starucha. Ale Itachi po raz kolejny stara się o moje względy. Ile kobiet by się o to pobiło, no mniej
więcej z moich przemyśleń wynika, że jestem cholernym szczęściarzem. No, a co nie ukrywajmy,
że Itachi, Sasuke to takie kraszówy, których świat
nie widział, a ja mam ich na wyciągnięcie ręki.
Nawet prosić nie musiałem się o to, żeby mnie porwali. Tak serio za ten chajs, za który mnie kupili to mógłbym pić w tej chwili drinki na plaży i mieć przy sobie takich przystojniaków, że życie mi miłe. Ale chyba nie w tej chwili, gdyż znowu wjeżdżamy do ten rudery Akatsuki.

- Nie mogłeś sobie znaleść lepszego miejsca.
Nie chcę znowu wracać do tej meliny.- Odparłem obrażony, gdy Itachi wysiadał z samochodu.

- Nie mam już tyle chajsu żebym Cię utrzymywał. Wszystko wydałem na kupienie Cię i po woli tego żałuję, bo jak masz tak ględzić. To może oddam Cię jakiemuś oblechowi, albo pojedziesz spowrotem do tego starucha. Twoja wola... Więc co? Uspokoisz się?

- Dobra! Tylko spokojnie bo Ci wyschną usta od tej poezji jaką mi wyrzekłeś.- Stwierdziłem, wysiadając z samochodu z rękami ku górze.

Gdy wreście wysiadłem, spotkałem się z moim niedoczekaniem. Znowu spotkałem tego cukierkowego świra i blond włosą dziunie, którzy ganiali się po całej tej ruderze.

Czyli dzień dobry! Wracamy do cyrku.
(Niczym ja w szkole dop. Aut.)

[Sasuke]

Znalazłem na kamerach, jakiegoś podejrzanego faceta. Tak jak mówił Kiba, dziwne kręcił się on obok rezydencji i odbijał się po sklepach. A dziwniejsze wydawało się to, że skądś go kojarzyłem, ale niestety nie mogę przypomnieć sobie skąd. Może kiedyś był moim ochroniarzem, nie wiem... Może.

Nigdy nie byłem czegoś tak niepewny... Ale tu chodzi o życie mojego ukocha... Hyhy... Znaczy Naruto.
Muszę zwołać więcej straży by znaleźli tego zbira, który śmiał porwać Naruto. A co do strojów ochroniarza, są już w trakcie zamówień, więc nie musicie obawiać się o ich pot. A Akamaru ma zamówionego psiego fryzjera i idzie na łyso.

[Naruto]

Właśnie Itachi postanowił, że znowu zamknie mnie w jakimś ciemny pokoju. Ale jak to porywacze, oni muszą utrzymać swoją ripostę zamykania w ciemnych pomieszczeniach. A, że ja jako już sławny w fachu zwanym: "Złapać seksi blondyna, zamknąc go w ciemnym pokoju, by później go zgwałcić" to się na tym znam. Przeszedłem to już nie raz, bez gwałtu rzecz jasna, ja jestem nie doświadczonym seksi blondynem.

Siedzę i siedzę również czekam, aż Itachi oświeci mnie swoją punkualnością. Mówił, że przyjdzie za pół godziny, a ja czekam i liczę czas. Za równą minutę i 38 sekund powinien się zjawić. Dla mnie każda sekunda jest ważna, tym bardziej jeśli nie wiem co się ze mną stanie, choć mogę się domyślić. Pewnie zarucha po chwali się swojemu bracie i puści. Jestem tego pewien.

Nagle do pokoju wparował Itachi, spóźniony o dwie sekundy, ale co ważne, że jest.

- Dobra! Mamy problem wywalili mnie z agencji Akatsuki, bo za dużo rucham i nie chcą tego słyszeć. Musimy się stąd wynieś.- Odparł posmutniajac, ale co ważne to, to, że w ręce trzymał butelkę Sake.

No to będzie pite!!!

- No patrz! Ale na coś się przydałeś... Alko jest? Jest, więc jakoś przetrwamy!- Krzyknąłem uradowany tą jakże świetną wiadomością.

- To jest pusta butelka... Na twój mocz.- Powiedział wyciągając butelkę za pleców i unosząc ją w górę, a, że nie była ona zamknięta, to jakimś cudem z tej butelki wylała się jej zawartość i kapneła na podłogę obok mnie.

- Co k*rwa? Weź mi to! Nie będę się w to opróżniał! To wystraczy na raz.

- No... A powinno na parę razy, bo jeszcze ja muszę gdzieś sikać.

- Ty to będziesz w krzakach albo w lesie podlewał kwiatki.

- Nie! Ty!

- Dobra zmykamy stąd! Bo jeszcze Konan się wkurzy i to ona podleje nas.

- Oi! Masz rację... To zwijamy się stąd.

Wyszliśmy pośpiechu z bazy wariatów. Ruszając na nieznane rejony. Aż zapomniałem, że jestem tutaj poszkodowany jako porwany.
Ale cóż mówi się "Adios".

♡ W Objęciach ♡ [SasuNaru]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz