Rozdział #29

10 2 0
                                    

Akcja była szybka, nie trzeba było nawet fatygować wszystkich. Po wykonaniu zlecenia wróciliśmy do dworku, gdzie czekała już na nas reszta ekipy. Carlos również stał na schodach i czekał na nas. Przez całą drogę wraz z chłopakami omawialiśmy plan pozbycia się łowców, poprzez wydanie policji zwłok mutanta czyli plan, na który Brian wpadł przez przypadek nad jeziorem. Wymagał on kilku poprawek, ale sam w sobie pomysł wydawał się dobry i względnie wykonalny. Trzeba było tylko się dobrze przygotować.

– Szybko wam poszło. – Rzucił Carlos, gdy tylko wysiedliśmy z samochodu Seana.

– Wystarczyło tylko zdjąć trzech facetów. Co w tym niby trudnego? – Skomentowałam.

– Równie dobrze mogła was zgarnąć policja albo mogli dorwać was ci popaprańce. – Rzekł Ein, gdy podszedł nieco bliżej.

– Ale obyło się bez większych komplikacji.

Zerknęłam na Drake'a i Briana, którzy zajęli się wyciąganiem zwłok z bagażnika. Ja przez ten czas próbowałam zebrać się w sobie, by przedstawić nasz plan reszcie grupy oraz naszemu przełożonemu. Wzięłam głęboki oddech i westchnęłam jeszcze, po czym zaczęłam mówić.

– Przy okazji drogi tam i z powrotem – zaczęłam, przyciągając w ten sposób uwagę Carla oraz pozostałych członków grupy – wydaje mi się, że wpadliśmy na całkiem dobry plan pozbycia się łowców.

– Co masz na myśli? – Odezwał się ktoś, kogo głosu na początku nie rozpoznałam, dopiero, gdy się odwróciłam ujrzałam Keira, opierającego się o pobliskie drzewo.

– Już mówię.

Starałam się przedstawić plan najdokładniej, jak tylko byłam w stanie. Miałam nadzieję, że wszyscy zrozumieli i zgodzą się pomóc zrealizować ten, tak naprawdę samobójczy, plan. Polowanie na wielkiego mutanta? To ewidentnie była misja samobójcza pełną gębą. Gdy skoczyłam mówić chłopcy patrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami, rozumiałam to. Nikt normalny raczej nie podjąłby się czegoś takiego, ale jeśli o nas chodzi... Cóż, my nie byliśmy w żadnym calu normalni.

– Okey, wszystko fajnie, ale... – zaczął Mark – czy to jest aby na pewno dobry pomysł?

– To jest cholernie zły pomysł. – Powiedziałam.

– Ale mimo wszystko jest szansa, że uda nam się dopaść tego potwora i w końcu zapewnić sobie spokój, więc trzeba choć spróbować. – Rzekł Carlos, patrząc na nas z powagą.

Uśmiechnęłam się lekko, cieszyłam się, że mieliśmy jego popracie. Plan był bardzo ryzykowny, ale jeśli to miało pomóc to trzeba było spróbować. Niedługo potem zaczęliśmy przygotowania do akcji, wszyscy biegali od samochodu do samochodu w poszukiwaniu broni. Jakiś czas później wszyscy uzbrojeni po zęby ruszyliśmy w las. Szłam tuż obok Drake'a, rozglądając się nieco spanikowana. Wiedziałam do czego to coś było zdolne, zerknęłam jeszcze na Keira, który szedł nieopodal z łukiem w dłoni. Spojrzałam jeszcze na Dimitriego, który szedł przodem, z nas wszystkich ma najlepszy węch. W pewnym momencie szarowłosy zatrzymał się i uniósł dłoń, dając nam do zrozumienia byśmy się zatrzymali.

– Jest blisko. – Wyszeptał Dima.

– Czuć odór rozkładu – dodał łucznik – więc to zdecydowanie to czego szukamy.

Chciałam coś powiedzieć, jednak właśnie wtedy usłyszałam znajomy dźwięk. Coś wielkiego przedzierało się przez las, zmierzając w naszym kierunku, już wtedy doskonale wiedziałam co to było. Nie tylko ja zresztą, Keir również musiał wyczuć co szła w naszą stronę, ponieważ sięgnął po strzałe do kołczanu i umieścił ją na cienciwie. Do moich uszu dotarł dźwięk przeładowywanej broni oraz przyspieszone bicie serc – strach i niepokój były tam wszechobecne. Nie dziwiło mnie to, w końcu nie codziennie się zdarza, że chodzi się po lesie z bronią w celu zabicia niebezpiecznego mutanta.

– To coś jest coraz bliżej. – Wyszeptał Dimitry.

Wzięłam głęboki wdech i właśnie w tamtej chwili go zobaczyłam. Ogromne cielsko wyłoniło się zza drzew, sierść splamiona krwią falowała na wietrze, a w zdrowym oku błyszczała wściekłość. Bestia ryknęła wściekle i ruszyła w naszą stronę. Keir bez zawahania wystrzelił strzałe, a ta bez problemu wbiła się w cielsko bestii, potwór jednak szybko wyrwał obiekt ze swojego ciała i rzucił się w stronę Keira, ten na szczęście zdołał uskoczyć.

– Nafaszerować skurwysyna ołowiem! – Wykrzyczał Carlos.

Po tych słowach deszcz kul wystrzelił w kierunku potwora, a gdy tylko padły pierwsze trafienia mutant wpadł w szał. Bestia zaszarżowała wprost na Keira, jednak ten zdołał wskoczyć na pobliskie drzewo. Drake również cudem uskoczył, gdy zmutowany niedźwiedź biegł w jego stronę. Najmniej szczęścia miał Mark. Potwór ruszył w stronę Carlosa, Mark chcąc go zatrzymać strzelił, ściągając tym samym gniew bestii na siebie. Mutant zamachnął się na chłopaka, ten na szczęście zdołał uniknąć uderzenia, jednak...

– Mark, uważaj! – Krzyknął Drake.

Mark jednak zbyt późno zorientował się o co chodzi, tym razem nie dał rady odskoczyć, a bestia posłała go na drzewo. Blondyn uderzył w gruby pień i zjechał po nim, jęcząc z bólu. Niedźwiedź odwrócił się w stronę chłopaka i klapnął pyskiem tuż przed jego twarzą. Spojrzałam na Drake'a, który w panice starał się wymienić magazynek, ale ręce zbyt mocno mu drżały. Na szczęście Brian miał broń gotową do strzału. Brunet szybko wycelował i oddał strzał wprost w odsłoniętą pachę bestii. Kula bez problemu przebiła skórę i wywołała spory krwotok. Wszyscy ci którzy mogli zaczęli strzelać, sama po chwili do nich dołączyłam. Kolejne kule trafiały wprost w cielsko porośnięte bruntantym futrem, jednak bestia zdawała się nie zwracać większej uwagi na kolejne ołowiane kule tkwiące w jej ciele. Kiedy poraz kolejny nacisnęłam spust nic się nie wydarzyło, magazynek się wyczerpał, a jak się okazało nie miałam zapasowego. Szlag by to. Potwór wpadł w szał, zamachnął się i posłał Briana kilka metrów dalej, to samo próbował zrobić z Carlosem, jednak szybkość wampira okazała się dla mutanta za dużym wyzwaniem. Rozejrzałam się wokół, wtedy właśnie dotarło do mnie, iż zniknął Ein. Rozejrzałam się również za Keirem, jednak nasz poczciwy łucznik po kilku minutach zeskoczył z drzewa, robiąc przy tym udane salto i rzucił nożem wprost w pysk bestii. Ta rozwścieczona machnęła wyposażoną w ogromne szpony łapą i zraniła łucznika w nogę dość mocno, mężczyzna krzyknął z bólu i w ostatniej chwili odskoczył, by nie zostać zmiażdżony przez ogromne cielsko.

– Jeśli tak dalej pójdzie to jedyne zwłoki, jakie ktoś przekaże policji będą nasze. – Wysapał Drake.

– Damy radę... Chyba.

– Słowo kluczowe: chyba. – Mruknął mój brat.

W tym właśnie momencie dobiegł nas czyjś głos, za późno jednak zorientowałam się o co chodzi, bestia, którą tak namiętnie próbowaliśmy zabić rzuciła się w stronę moją, Seana i Drake'a. Chłopaki zdążyli uskoczyć, ale ja nie miałam tyle szczęścia. Potwór wyrósł przede mną, zranił mnie w brzuch i nogę, a potem mocnym machnięciem łapy posłał na drzewo, a gdy tylko uderzyłam w pień zrobiło mi się czarno przed oczami, tak jak Mark wcześniej zjechałam po pniu jęcząc z bólu. Niedźwiedź po tym jak trzasnął mną o drzewo na nowo zainteresował się Drake'em i Seanem. Nagle mutant zawył z bólu, jak tylko odzyskałam ostrość widzenia zobaczyłam co było tego powodem, ktoś pozbawił go drugiego oka, a tym kimś okazał się być Dima. Oślepiony stwór zaczął machać łapami, w pewnym momencie potknął się o powalone drzewo i tym sposobem znalazł tuż przede mną. Niedźwiedź podniósł się na łapach i gotowy mnie zmiażdżyć runął w dół, jednak i tym razem ktoś uratował mi tyłek. Z oddali padł strzał, łeb mutanta został przestrzelony, kula przebiła się na wylot. Potwór zachwiał się i padł martwy, jego pysk znalazł się tuż obok mnie, a odór jaki się z niego wydobył był nie do zniesienia.

Wataha MordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz