Rozdział #2

89 8 3
                                    

Luna

    Lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Na szczęście w końcu rozbrzmiał ten piękny dźwięk ostatniego dzwonka. Wyszłam ze szkoły i poczekałam chwilę na Drake'a który opuścił wnętrze budynku szkoły chwilę po mnie.

- Sean po ciebie przyjedzie czy mam cie odwieść? - zapytał.

   Spojrzałam w telefon. Wiadomość od mojego brata. Napisał że dostał kolejne zlecenie więc nie da rady po mnie przyjechać. Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na Drake'a.

- Rozumiem. Pakuj się - odblokował samochód z pomocą pilota.

    Wsiedliśmy do samochodu Drake'a i zapieliśmy pasy. Po chwili  chłopak odpalił silnik i ruszył. Szybko opuściliśmy szkolny parking i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Jakieś dwadzieścia minut później Drake wysadził mnie od domem. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę, drzwi jednak nie ustąpiły. Podeszłam do jednej z doniczek i wydobyłam z niej klucze zapasowe. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Szybko bryknęłam do swojego pokoju i od razu rozsiadłam się na krześle od biurka. Wyciągnęłam z torby kilka zeszytów i zaczęłam robić zadania domowe. Nienawidzę tego, ale Sean by mnie normalnie zabił gdybym nie odrobiła lekcji.

    Jakąś godzinę zajęło i odrabianie zadań z matmy. Gdy się z tym uporałam to opuściłam mój pokój i zeszłam na dół do kuchni, gdzie zrobiłam sobie kanapkę z czekoladą i masłem orzechowym. Już miałam się w nią wgryźć, gdy poczułam iż mój telefon zaczął wibrować. Szybko wydobyłam go z tylnej kieszeni spodni. Na wyświetlaczu zobaczyłam imię mojego brata. Odebrałam.

- Halo? - powiedziałam i odłożyłam kanapkę na blat.

- Luna? Widzimy się za pół godziny w bazie głównej - powiedział.

- Czekaj. Za pół godziny? - uniosłam brew.

- Tak za 30 minut. Do zobaczenia - powiedział Sean i się rozłączył.

   Jak ja to kocham. Powie że masz coś zrobić, ale nie powie dlaczego. Meh... Schowałam telefon do kieszeni, szybko wsunęłam moją kanapkę i wróciłam na górę do swojego pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej skórzany kombinezon oraz buty motocyklowe. Szybko to na siebie włożyłam i opuściłam pokój. Zbiegłam na dół, wyszłam przed dom, zamknęłam drzwi i ruszyłam do garażu. Weszłam do pomieszczenia i podeszłam do przedmiotu przykrytego biało-niebieską płachtą.  Zdjęłam płachtę, a moim oczom ukazał się mój ukochany motocykl. Moje ukochane biało-zielone Kawasaki Ninja H2 SX. Szybko chwyciłam kluczyki leżące na metalowym stole, ściągnęłam z regału garażowego mój kask. Założyłam na ręce rękawiczki, a potem umieściłam kask na głowie. Wsiadłam na motocykl, umieściłam kluczyk w stacyjce i odpaliłam silnik. Kocham ten dźwięk. Dodałam trochę gazu. O tak, brakowało mi tego dźwięku. Stopkę podtrzymującą motor złożyłam, a potem wyjechałam z garażu. Na szczęście brama była otwarta, dzięki czemu bez problemu opuściłam posesję.

   Wjechałam na asfalt i przyśpieszyłam jeszcze bardziej. Drogą którą jechałam od dawna nikt już nie jeździł. Cała mieścina w której mieszkamy jest od lat opuszczona. Nawet znam dokładną przyczynę. Eh... Niestety jest to dość przykra historia. Mknęłam najpierw przez starą, opuszczoną wieś, a potem przez las w którym podobno straszy. Jakieś dwadzieścia minut później na horyzoncie pojawił się ogromny, stary dworek. Pełno tu takich, ale ten jest szczególny. W cieniu drzew dostrzegłam parę blado-żółtych oczu. Dimitry. Wjechałam przez starą żeliwną bramę i skręciłam kawałek w prawo. Tam też się zatrzymałam. Zgasiłam silnik, rozłożyłam stopki i zsiadłam z motoru.  Zdjęłam kask i położyłam go na siedzisku. Po sekundzie Dima zmaterializował się obok mnie.

- Cześć Dimitry - odwróciłam się do chłopaka

- Witaj Luna - jego oczy przybrały blado-niebieski kolor. Jego naturalny kolor oczu, choć blady z powodu ślepoty.

  Spojrzałam w lewo i zobaczyłam cztery samochody. Czarnego mustanga Drake'a, czerwone BMW Seana, srebrne Audi Josha oraz granatowe Porsche Carlosa. Za samochodami dostrzegłam jeszcze zieloną Hondę Brayana. Spojrzałam na Dime, a on jedynie się uśmiechnął i ruszył w kierunku wejścia do budynku. Długo nie myśląc, poszłam w jego ślady. Weszłam do starego, niszczejącego już budynku. Skierowałam się na prawo i weszłam do pomieszczenia które służy jako gabinet.

- Przypomnijcie mi. Dlaczego jako bazę mamy tą ruderę? - rzucił nie kto inny jak Brian.

- Ponieważ dzięki temu nikt niczego nie podejrzewa Brianie - powiedział mężczyzna siedzący za starym dębowym biurkiem.

- Brian jest wybredny szefie - skwintował Drake.

- Witaj Carlos - przywitałam się z naszym bossem.

- Witaj Luna - powiedział, wstał z miejsca i podał mi rękę. Uścisnęłam ją lekko po czym się trochę cofnęłam.

   Blady jak ściana starszy mężczyzna zwany naszym szefem wstał z miejsca i podszedł do okna. Jego ciemno-czerwone tęczówki odbijały się od szyby. Blada skóra i czerwone oczy, typowe dla wampira. Mężczyzna sapnął i odwrócił się do nas przodem.

- Reszta raczej nie przyjedzie, więc może wyjaśnisz nam Carl, po co nas ściągnąłeś? - odezwał się w końcu Josh.

- Dobrze, że pytasz Josh. Otóż jak wiecie do tych czas mieliście w zleceniach same morderstwa dodatkowo mają one określony schemat. Czyli nie zostawiać śladów, zadawać szybką i w miarę bez bolesną śmierć. Jednak teraz zmieniamy trochę zasady naszej gry - wampir podszedł do jednej ze ścian i przejechał po niej dłonią - teraz dozwolone macie tortury i męczenie ofiar, a dodatkowo zlecenia będziecie dostawać także na gwałcicieli, pedofili i tym podobne. Dlaczego tak? Dowiecie się w swoim czasie.

    No tak... Jesteśmy grupą młodocianych morderców, jednak... Jest to trochę skomplikowana sprawa. Dodatkowo nie chodzi tu tylko o to.... Ta sprawa ma bardzo duże powiązanie z naszym, z pozoru "normalnym", życiem.

Wataha MordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz