Szłam przez miasto, mając na sobie czarną, długą bluze i czarną czapkę z daszkiem, na którą naciągnięty miałam kaptur. W kieszeni bluzy miałam nóż, a pod bluzą pistolet. Dzisiejsze zlecenie było ciekawe, równie ciekawy był zleceniodawca. Był nim policjant, który miał powoli dość interwencji w sprawie pedofila, kręcącego się w pobliżu placu zabaw. To właśnie na niego dostałam zlecenie. Pokonywałam kolejne metry, kolejne przecznice, aż w końcu znalazłam się kilka metrów od celu. Zatrzymałam się tam i zaczęłam wypatrywać tego całego pedofila. Po czasie zaczęło mi się to nudzić, jedyne co widziałam to matki z dziećmi, ojców, którzy przychodzili ze swoimi pociechami czy też innych ludzi, którzy na przykład przebiegali obok placu zabaw. Wtem poczułam jak coś mokrego ociera się o moją noge, a po chwili lekkie uszczypnięcie. Spojrzałam szybko w dół i zobaczyłam małego psa, warczącego teraz na mnie. Od razu domyśliłam się o co chodziło temu pchlarzowi. Rozejrzałam się dookoła czy aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu i warknęłam na tego kundla, krótkie wilcze warknięcie, które wydobyło się z mojego gardła wystarczyło, by odpędzić psa.
Stałam przy jednym z drzew przez następne dziesięć minut, jak kompletna idiotka, kiedy jednak myślałam, że przyjdzie mi tak stać przez kolejne dziesięć minut coś zaczęło się dziać. Pod plac zabaw przyszedł jakiś facet, na oko mógł mieć jakieś sześćdziesiąt parę lat. Miał długi brązowy płaszcz i z tego co udało mi się zauważyć aparat w dłoni. Nie myliłam się. Po krótkich oględzinach zaczął pstrykać zdjęcia. Nagle z placu zabaw wyszedł mały chłopiec, na swoje nie szczęście akurat przez bramkę, przy której stał nasz delikwent. Facet momentalnie odłożył niewielki aparat do kieszeni płaszcza i spojrzał na dziecko. Chłopczyk był zmieszany, chyba mama mu nie tłumaczyła, by nie podchodzić do obcych.
- Co się stało mały? Zgubiłeś się? - powiedział swoim niby przepełnionym troską głosem, aż zachciało mi się wymiotować. Miałam coraz większą ochotę wpakować oblechowi kulkę w łeb. - chodź ze mną pomoge ci znaleźć mamę. - ciągnął.
Niestety. Udało mu się. Dziecko skinęło głową i chwyciło zboczeńca za rękę. Facet uśmiechał się co najmniej jak rekin. Poczekałam, aż zwyrol się odrobinę oddali i ruszyłam za nim. Gdy znalazł się w miejscu wręcz idealnym do wykonania strzału wymierzyłam w niego. Kiedy byłam pewna, że wszystko jest jak powinno oddałam celny strzał. Facet dostał w sam środek głowy. Dziecko, które było z nim krzyknęło przerażone i zaczęło płakać. Miałam wielką nadzieję, iż matka tego malca go usłyszy i przyjdzie po niego. Na szczęście zanim zjawiła się tam matka dzieciaka Drake i Sean, którzy byli na misji razem ze mną, zdążyli zabrać zwłoki faceta i wrzucić je niepostrzeżenie do bagażnika. Z daleka obserwowałam, jak mój brat rozmawia z mamą chłopca i mówi jej co się stało, oczywiście pomijając fragment ze śmiercią pedofila.
Godzinę później siedzieliśmy w bazie i opowiadaliśmy reszcie o przebiegu misji. Przez ten czas Carlos rozmawiał przez telefon z naszym zleceniodawcą. Brian nie za bardzo był tym wszystkim zachwycony. Nie chodziło mu o samą akcje, a o tego, który ją zlecił. Słowa chłopaka też dawały do myślenia, "przecież to kurwa policjant" powiedział, gdy wróciliśmy z akcji. Coś w tym mogło być, w końcu który policjant prosił by płatnych zabójców o przysługe? A co jeśli to był podstęp i tak naprawdę to wszystko miało na celu zdemaskowanie lub pomoc w namierzeniu nas? Teraz już sama nie wiem co o tym myśleć.
CZYTASZ
Wataha Morderców
WerewolfHistoria o grupie jedenastu młodych wilków, których życie nigdy nie rozpieszczało. Idealnym przykładem na to jest rodzeństwo Calante, które po stracie rodziców zmuszone jest dołączyć do organizacji, zajmującej się płatnymi morderstwami. Luna i Sean...