Rozdział #30

37 4 0
                                    

Carlos sprawdził czy potwór na pewno zdechł, by potem wykonać kilka telefonów. Niedługo potem na miejscu polowania zjawili się wezwani przez niego medycy z naszej organizacji, oczywiście w przebraniach ludzkich ratowników medycznych. Szybko opatrzyli mnie i Keira oraz sprawdzili co z Brianem, którego przynieśli Sean i Carlos. Po chwili zjawił się również Ein, któremu, jak się okazało, zawdzięczałam życie.

– A co z tamtym? – Zapytał jeden z medyków patrząc na Marka.

– Mark? Wszystko w porządku? – Zapytał Drake klękając przy przyjacielu.

– Nie... Nie czuję nóg. – Wychrypiał chłopak.

Jeden z medyków szybko podszedł do chłopaka i tak jak Drake klęknął przy nim, chwycił delikatnie za nogę blondyna i potrząsnął nią, po czym zwrócił się do chłopaka, pytając czy coś czuje, gdy Mark zaprzeczył medyk przywołał do siebie kolegę z drugiego podrabianego ambulansu i razem podnieśli sparaliżowanego najwidoczniej od pasa w dół blondyna. Jakiś czas później na miejscu zjawiła się policja. Na początku nie byliśmy przekonani co to tego, by to Carl z nimi rozmawiał, gdyż jego oczy mogły wzbudzać kontrowersje, jednak on zręcznie omijał pytania mundurowych o jego niecodzienny wygląd. Gdy wampir opowiadał im o mutancie ciężko im było w to uwierzyć, nie dziwiłam się, w końcu takie coś musiało brzmieć naprawdę niedorzecznie.

– W życiu o czymś takim nie słyszałem – rzekł jeden z policjantów, wybłuszając oczy na truchło potwora – przyjrzymy się tej sprawie, dziękuję za informację.

– Nie ma za co i słusznie, jeśli nie zatrzyma się tych szaleńców, kto wie co jeszcze może biegać po tym lesie. – Rzucił Carlos.

Tak jak nam obiecano policja przyjrzała się tej sprawie. Zaledwie kilka dni po zgłoszeniu sprawy w telewizji można było zobaczyć aresztowanie tych pomyleńców. Kilku z nich próbowało bronić się tym, iż poprzez eksperymenty chcieli pozbyć się wilkołaków panoszących się po mieście, ci którzy tak mówili mieli trafić do zakładu zamkniętego. Myśleliśmy, że po tym, jak pozbędziemy się łowców w końcu będziemy mieli spokój, jednak wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jak bardzo się myliliśmy. Przekonaliśmy się o tym zaledwie kilka tygodni później. Pewnego dnia spokojnie siedzieliśmy z Drake'em w ogrodzie, gdy zadzwonił do mnie Ein, prosząc abyśmy jak najszybciej zjawili się w pobliżu dworku, panika w głosie chłopaka mówiła sama za siebie. Ruszyliśmy w drogę najszybciej jak się tylko dało, a gdy dojechaliśmy zobaczyliśmy coś co przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Już podczas jazdy widzieliśmy unoszący się nad lasem dym, ale gdy po przybyciu naszym oczom ukazał się stojący w ogniu budynek szok nami zawładnął.

– Co tu się... – Zaczął Drake, gdy tylko wysiadł z samochodu.

– Luna! Drake!

Gdy usłyszeliśmy, iż ktoś nas woła spojrzeliśmy w stronę tej osoby, okazało się, iż był to Ein. Chłopak podbiegł do nas spanikowany.

– Matko, dobrze, że jesteście. – Wysapał czarnowłosy.

– Co tu się stało?

– Chwila... A Carlos? Co z nim? – Rzuciłam w pośpiechu.

– Carlosa na szczęście tam nie było, jest u Marka, w szpitalu. – Odpowiedział Ein.

Patrzeliśmy na płonący budynek teraz już w milczeniu, nagle dało się słyszeć głośny odgłos pękającego drewna. Właśnie wtedy zobaczyliśmy jak dach zawala się do wnętrza budynku, najpewniej niszcząc przy tym ściany, które i tak stały już na słowo honoru. Staliśmy tak do momentu, aż zaczęło padać, na szczęście. Ogień pod wpływem deszczu zaczął przygasać, aż w końcu zgasł całkowicie. W chwilę potem zjawił się Carlos. Wampir patrzył na zgliszcza dworku w niemym szoku.

Wataha MordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz