Rozdział #28

17 2 0
                                    

Przez kolejnych kilka dni nasze życie toczyło się jak dawniej. Wciąż jeździliśmy na zlecenia, choć zaczęły być coraz mniej efektywne. Coraz częściej miewaliśmy zawahania, ręce trzęsły się nam, gdy próbowaliśmy strzelać, nie potrafiliśmy się często skupić na robocie. Nie raz musieliśmy uciekać przed policją i naszymi drogimi "przyjaciółmi". To zaczynało być męczące, choć nie tak męczące jak fakt, że zaczynałam miewać wyrzuty sumienia, zaczynałam żałować wszystkich tych, którym pomogłam zejść z tego świata. Czy powinno tak być? Zdecydowanie nie w życiu płatnego zabójcy, który często po dokonaniu zbrodni jak gdyby nigdy nic idzie sobie do szkoły na matematykę. Nie powinno tak być, a jednak tak jest i to coraz bardziej zaczyna mnie męczyć.

Siedziałam wraz z Drake'em, Brianem, Einem i moim bratem nad jeziorem. Okupywaliśmy pomost. Woda była trochę za zimna, by pływać, ale mimo to moczyłam w niej nogi, co jakiś czas kątem oka zerkając na chłopaków, którzy podawali sobie butelkę piwa. Wszyscy żałowaliśmy, że nie mogliśmy się upić. W tej chwili oderwanie się od rzeczywistości choć na chwilę byłoby cudowną opcją. Niestety, to były tylko marzenia ściętej głowy.

- Nie myśleliście może nad tym, by pość w ślady Troy'a i rzucić te robotę w pizdu? - Rzucił nagle Ein.

- Nie. - Mruknęłam.

- Jakoś... Nie. - Przyznał Drake.

- Dla mnie już za późno. - Rzucił Sean, Ein zerknął na niego, a potem jego wzrok padł na Briana, który podniósł się na łokciach.

- A ja właśnie tak, zresztą gadałem z Markiem i dowiedziałem się, że on też chce zrezygnować. - Powiedział Brian.

Na jego słowa wszyscy spojrzeliśmy na niego. On jedynie wzruszył ramionami i sięgnął po kolejną butelkę piwa, by ją potem otworzyć i wziąć duży łyk. Westchnęłam tylko i spojrzałam w dół na wodę, była całkiem czysta, jak na często odwiedzane w sezonie jezioro. Wokół jeziora rozciągały się ogromne i stare lasy, pokrzywione drzewa często skrzypiały przy choćby najmniejszym powiewie wiatru, przy akompaniamencie śpiewu ptaków. Przypomniałam sobie wtedy, że gdzieś po tych lasach biega rozszalały i krwiożerczy mutant, stworzony w zapewne chory i nieludzki sposób z niewinnego zwierzęcia, które wcześniej przemierzało sobie w spokoju puszcze. Czy właśnie po to chciano nas schwytać? By wykorzystać nas do tych swoich chorych eksperymentów?

- Mark chce zrezygnować? - Zdziwił się Ein.

- Tak mówił, ale wiecie co? Wcale mu się nie dziwię. W tej chwili z naszej cudownej jedenastki zostało nas tylko... - zamyślił się na chwilę chłopak - ośmioro.

- Przynajmniej Sean nadal tu z nami jest. - Powiedział Drake i spojrzał na mojego brata.

– I póki co nigdzie się nie wybieram mój drogi. – Wtrącił mój brat.

Westchnęłam cicho i ponownie spojrzałam na tafle jeziora. Choć woda była czysta to wydawała się czarną otchłanią, która była w stanie pochłonąć wszystko, co było na tyle nie ostrożne, by do niej wpaść. Wystarczył jeden nie ostrożny ruch, by już na dobre ta czarna otchłań pochłonęła czyjeś życie, zupełnie jak śmierć.

– A co myślicie o tej sytuacji z mutantem? – Powiedziałam, wtedy wzrok wszystkich padł na mnie.

– Mutantem? Ciężko mi w to w ogóle uwierzyć, ale ktoś to mimo wszystko potwierdził, więc... – Wymruczał Sean.

– Jak dla mnie to jest po prostu chore – wtrącił Brian – zresztą nawet jeśli to prawda, że hodują jakieś zmutowane stwory to prędzej czy później policja dobierze im się do tyłków.

– A co jeśli im nic nie udowodnią? – Rzucił Drake.

– Wtedy sami tam pójdziemy i pokażemy im pierdolone dowody.

Po tych słowach Brian pociągnął kolejny łyk z butelki.

– Sądzę, że nawet łapiąc tego zmutowanego niedźwiedzia zdobylibyśmy wystarczająco dobry dowód.

– Cóż. Jeśli to ma pomóc w pozbyciu się tych cholernych łowców to ja się piszę. – Powiedział brunet, dzierżący butelkę w dłoni.

Spojrzałam na niego, zerkając przy tym na Drake'a, który spojrzał w telefon. Jeśli to jedyny sposób, by mieć w końcu spokój to jestem w stanie się zgodzić nawet na polowanie na rozszalałego mutanta.

– Przemyślimy te opcje, a póki co robota czeka. – Powiedział Drake, na co Brian westchnął zirytowany.

Po tych słowach wszyscy zebraliśmy się do kupy i ruszyliśmy w kierunku samochodu mojego brata.

Wataha MordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz