Rozdział #1

146 7 4
                                    

   Leżałam sobie spokojnie z nadzieją, że nie będę musiała wstawać, ale nie. Usłyszałam wołanie. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do lustra, a gdy w nie spojrzałam to myślałam że padnę na zawał serca. Wyglądałam co najmniej jak czarownica lub gorzej. Szybko złapałam za szczotkę i zaczęłam ogarniać ten syf na mojej głowie. Chwile mi to zajęło, ale efekt końcowy był zadowalający. Nie zwracając uwagi na to iż w dalszym ciągu miałam na sobie piżamę wyszłam z pokoju i podreptałam schodami na dół. Jednak gdy byłam w połowie schodów usłyszałam:

– Luna rusz ten swój jakże zgrabny tyłek, bo Ci śniadanie z talerza zwieje!

   Przewróciłam oczami i pokonałam resztę schodów. Weszłam do kuchni, a tam przy jednej z szafek stał ten oszołom. Oczywiście on jak to on bez koszulki, przez co blizny na jego plecach były idealnie widoczne.

- Wiesz co Sean? Za takie teksty połowa lasek z mojej szkoły strzeliła by ci w pysk - rzuciłam, opierając się o framugę.

- Skoro tak mówisz - zaśmiał się brunet

  Pokiwałam głową i usiadłam przy stole.

- Wiesz co braciszku? Słabe masz teksty na podryw, a co za tym idzie, nie zamoczysz - wyszczerzyłam się do brata

   Sean spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach. Uwielbiam się z nim przedrzeźniać.         

- Powiedziała ta której jedynym chłopakiem był uszaty grubas - odgryzł się

- Idź ty - zaśmiałam się

   Chłopak prychnął i podał mi talerz ze śniadaniem. Spojrzałam na omlet z warzywami i aż mi ślinka pociekła. Sean podał mi jeszcze widelec, a ja rzuciłam się na moje śniadanko. Śniadania przygotowane przez mojego brata są najlepsze na świecie. Chłopak poprawił tylko włosy które lekko opadły mu na oko i spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- Rzuciłaś się na to jak dzika bestia - powiedział rozbawiony

- Jak mnie nie karmisz w domu to co się dziwisz? - powiedziałam o mało się nie dławiąc

- Bardzo zabawne, no normalnie boki zrywać - prychnął Sean i odwrócił się do kuchenki, na której coś się smażyło, pewnie omlet

  Cmoknęłam i zabrałam się za dokańczanie śniadania. Kilka machnięć widelcem wystarczyło aby omlet zniknął z talerza. Mój starszy brat patrzył na mnie rozbawiony. Spojrzałam na niego z miną w stylu "no co?", a ten jedynie się zaśmiał. 

- Nie patrz tak na mnie ćwoku - rzuciłam i zaczęłam się śmiać. Położyłam głowę na stole i próbowałam się nie śmiać.

- Oj Luna Luna - wydusił Sean przez śmiech, ponieważ sam wybuchł śmiechem chwilę po mnie

- Oj cicho - powiedziałam, gdy w końcu się uspokoiłam

- A. Młoda, za nim zapomnę to chce ci przekazać, że albo sama sobie poradzisz albo, któryś z chłopaków cię podrzuci  do szkoły - powiedział z "powagą" na co ja podniosłam głowę i na niego spojrzałam

- A dlaczego ty tego nie zrobisz? No wiesz. Tak jak zwykle - uniosłam brew

- Ponieważ mam coś do zrobienia - ruchem głowy wskazał na, leżący na blacie, pistolet

- A. Rozumiem. W tym układzie zadzwonię do Drake'a - wstałam z krzesła i wyszłam z kuchni

   Wspięłam się po schodach na piętro i weszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi, a potem podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i... Eh... Najgorszy problem dziewczyny przed szafą pełną po brzegi, w co się ubrać? Westchnęłam z irytacją. No to za ojczyznę. W końcu udało mi się coś wyciągnąć z pod sterty leżących aktualnie na podłodze ubrań. Później to posprzątam. Spojrzałam w lustro by zobaczyć jak wyglądam. Założyłam białą koszulkę na krótki rękaw z nadrukiem wilczej łapy, czarne rurki z wysokim stanem, biało-czarne skarpetki oraz dopełnienie wszystkiego, skórzaną kurtkę. Bieliznę oczywiście też no bo jak inaczej. Szybko chwyciłam telefon i wykręciłam odpowiedni numer. Osoba do której dzwoniłam odebrała dopiero po kilku próbach.

- No hej Luna - usłyszałam

- Cześć Drake, mam sprawę - powiedziałam

- Jaką?

- Mógłbyś po mnie pojechać? - rzuciłam

- Okey, a Sean nie może cie podrzucić?

- Nie. Ma robotę - wyjaśniłam

- Aaaaa. To było tak od razu. Dobra. W tym układzie za dziesięć minutek jestem - powiedział

- Oki. Daj znać jak będziesz - powiedziałam

- Luzik. Do zobaczenia - powiedział chłopak i się rozłączył   

   Westchnęłam i zabrałam się za robienie lekkiego makijażu. Gdy skończyłam to szybko spakowałam moją szkolną torbę.

  Te dziesięć minut minęło jak z bicza strzelił. Drake dał znać, że już czeka. Szybko założyłam buty, zarzuciłam torbę na ramię i wybiegłam z pokoju. Zbiegłam po schodach, a drodze do wyjścia wkroczyłam do kuchni, złapałam kanapki, wrzuciłam je do torby, pożegnałam się z bratem i wyskoczyłam z domu. Stanęłam na schodach i zobaczyłam, że po drugiej stronie podwórka, a właściwie za nim, za starą żelazną bramą, na polnej drodze stał czarny ford mustang. O samochód stał oparty czarnowłosy chłopak, który przeniósł na mnie wzrok. Szybko pokonałam dzielącą nas, sporą, odległość. Stanęłam przed nim, przez co doskonale widziałam jego zielone tęczówki oraz okalającą mu czoło grzywkę.

- No witam - odezwał się w końcu Drake

- No cześć - powiedziałam i się uśmiechnęłam

- Widzę, że wszystko masz, a więc ładuj się do auta i jedziemy - powiedział i wskazał kciukiem pojazd za nim

  Okrążyłam samochód i zajęłam miejsce pasażera. Drake wsiadł do samochodu i zapiął pas bezpieczeństwa. Nie myśląc dwa razy rzuciłam torbę na tylne siedzenie i również zapięłam pas bezpieczeństwa. Po chwili samochód ruszył.

    Samochód Drake'a zatrzymał się dopiero na parkingu szkolnym. Wysiedliśmy z pojazdu, po drodze chwyciłam swoją torbę, i ruszyliśmy w kierunku budynku szkoły. W chwile potem weszliśmy do szkoły. Przeszliśmy kawałek korytarzem, na horyzoncie udało mi się wypatrzeć  zmierzającego w naszą stronę platynowego blondyna i idącego obok niego szatyna. Bardzo szybko znaleźli się obok nas.

- Siemka - przywitał na szatyn

- Cześć Josh - powiedział do niego Drake

- Hejka - również się przywitałam

- Hej wam - przywitał się blondyn stojący obok Josha

- Cześć Dima - powiedziałam do niego z szerokim uśmiechem

- Eh... Czy mówiłem już, że nie lubię tego zdrobnienia?

- Mówi się trudno i żyje się dalej - wyszczerzyłam się

- A no

- Dobra chodźcie bo zaraz dzwonek - powiedział Drake i ruszył w kierunku klasy

  Ruszyliśmy za nim. Kilka minut potem siedzieliśmy już w klasie na lekcji.

Sean

     Patrzyłem właśnie na płonący nieopodal samochód. Odpaliłem silnik mojego auta i chciałem już ruszać, gdy zobaczyłem, że ktoś do mnie dzwoni. Nacisnąłem zieloną słuchawkę na wyświetlaczu.

- Witaj Sean - usłyszałem

- Witaj szefie - odpowiedziałem mojemu rozmówcy

- Mam nadzieje że zadanie wykonane? - powiedział

  Spojrzałem jeszcze raz na płonący samochód.

- Jak najbardziej - powiedziałem w końcu

- Świetnie. Wiedziałem, że się na tobie nie zawiodę

- Coś czuję, że nie dzwonisz tylko po to by mnie pochwalić - rzuciłem

- Masz rację mój drogi, dzwonie z innego powodu. Mam dla ciebie robotę - powiedział mój szef, a ja uśmiechnąłem się chytrze pod nosem

- Zamieniam się w słuch - zacząłem się niecierpliwić

- Mam nadzieję, że jesteś przygotowany? - rzucił pytaniem

  Spojrzałem na tylne siedzenie, a potem zerknąłem do schowka. Uśmiechnąłem się szyderczo.

- Jak zawsze - wyszczerzyłem kły w szyderczym uśmiechu

Wataha MordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz