— Cześć. — Taehyung przywitał się z chłopakiem, z którym siedział na lekcjach. Oczywiście nie uzyskał odpowiedzi. W zasadzie to już się do tego przyzwyczaił. Chodził do szkoły kilka dni i jeszcze nie słyszał, żeby ten chłopak wypowiedział chociażby słowo. Nawet podczas sprawdzania listy, to ktoś inny mówił, czy jest obecny.
Nauczyciele go o nic nie pytał, a on siedział tylko czasem pisząc coś w zeszycie. Dziwne, jednak Taehyung rozumiał. Bogum przedstawił mu już to, kim był ten chłopak. Miał jednak wrażenie, że nie wszystko to prawda. Ciemnowłosy wydawał się bardzo sympatyczny. Taehyung miał ochotę go poznać. Często widział, jak trzęsły mu się dłonie, a on starał się to ukryć. Czekał na chociażby jedno słowo skierowane z jego ust w swoją stronę.
Taehyung coraz lepiej czuł się w szkole. Wiele osób z nim rozmawiało, ewentualnie chciało się umówić. Bogum kilka razy zbeształ go za to, że chciał przyjść na trening koszykówki. Rozumiał jego obawy, jednak chciał spróbować. W końcu nie szło mu najgorzej. Co prawda grał tylko ze swoim kuzynem i Bogumem, czy kilka razy z ojcem, jednak potrafił uczyć się obserwując. A żadnego meczu nie opuścił NBA odkąd poznał ten sport. Uwielbiał drużynę o nazwie Clippers, którym całym sercem kibicował. Może nie zajmowali pierwszego miejsca, ale tak już bywało ze sportem, czasem jest się na pierwszym miejscu, a czasem spada na dno. Nigdy nie wiadomo, jak mecz się potoczy i na kogo stronę przechyli się szala zwycięstwa. Ten cień niepewności jedynie zachęcał do walki.
Taehyung również chciał poczuć to na własnej skórze, a nie jedynie oglądać w telewizji. Pójście do szkoły jedynie dało mu nadzieję, na spełnienie tego szczeniackiego marzenia.
Kiedy poszedł na trening wszystkie pary oczu były skierowane właśnie na niego. Rozumiał to, był nowy, a trener traktował go, jakby był z porcelany. Inni, którzy chcieli przyłączyć się do drużyny byli niemal targani po sali. Zmęczeni i źli spogladali na niego spode łba.
— Mówiłem Ci, że masz nie przychodzić.
— Daj spokój — westchnął. — Dobrze wiesz, że zawsze chciałem tego spróbować. Nie zachowuj się jak moi rodzice.
— Powiem im o tym, jak sobie nie odpuścisz. — Bogum wymierzył w przyjaciela palec. Był zły, cholernie zły. Czy tylko jemu zależało na zdrowiu tego imbecyla?!
— To ja powiem im o tym, że dałeś mi alkohol jak byłem nieletni i po operacji...
Tae odszedł kawałek od złego Parka. Złapał w dłonie pomarańczową piłkę. Miał w domu ze trzy takie, jednak dla niego ogromnie się różniły. Tamte były przede wszystkim wytarte od gry na betonie. Wziął wdech i zakozłował kilka razy. Czuł, jakby na plecach wyrosły mu skrzydła. Chciał latać. Chciał latać tak samo, jak wyrzucona po chwili przez niego piłka. Wleciała czysto do kosza, co zaskoczyło wszystkich. Taehyung tego nie zrozumiał.
— Wow.
— No świetnie — mruknął Gum. Widział błysk w oczach przyjaciela. Wreszcie mógł robić to, o czym tak marzył. On chciał go powstrzymać, jednak patrząc na niemal błyszczącą twarz młodszego o kilka miesięcy kolegi, coraz bardziej z tego rezygnował.
— Też mi coś — prychnął cicho Gguk, który również był na treningu, jednak powodu kontuzji siedział na ławce. Miał dziwne wrażenie patrząc na starszego. Nie potrafił dokładnie stwierdzić, co to było, jednak to uczucie mieszało się ze złością. On nigdy nie potrafił tak dobrze rzucać.
Taehyung miał dar. Potrafił jedynie z obserwacji nauczyć się dokładnego zagrania czy rzutu. Nauczył się trafiać z praktycznie każdej pozycji na boisku. Gdy grał sam nie pozostało mu nic innego, jak rzuty. Dzięki temu jego technika jedynie się poprawiła. Rzuty były jego mocną stroną. Nie widział w tym nic nadzwyczajnego. Każdy koszykarz potrafił celnie rzucić do kosza. Jego wysoka i zwinna budowa tylko mu to ułatwiała. Najgorsze było natomiast to, że przez siedzenie w domu całe życie i tylko sporadyczne ćwiczenia albo podczas rehabilitacji, jego wydolność i kondycja leżały i kwiczały. Nigdy jakoś specjalnie nie chciało mu się biegać w zasadzie. Nie rozumiał całej tej idei biegania bez celu po mieście czy parku. W grach zespołowych miał jakiś cel, inny niż meta. Biegał, rzucał skakał czy też kopał albo odbijał aby zdobyć jak najwięcej punktów.
— Świetny rzut, gdzie się tego nauczyłeś? — zagadał do niego Hoseok. Jego specjalizacją były rzuty za trzy, jednak nigdy nie odważyłby się nawet próbować rzucać z dalszej odległości. To zwyczajnie było niewykonalne.
— W domu trochę rzucałem.
— I nauczyłeś się tego "Trochę rzucając w domu"?
— No — odparł uśmiechając się do obcego. To znaczy, znał jego imię i opinie Boguma na jego temat. Ale tak to go nie znał.
Tak było z większością drużyny. Było kilka osób, które go zaciekawiły i chciał chociażby się upewnić, czy to, co mówią było prawdą. Nie był jakoś bardzo nieśmiały, jednak też nie miał zamiaru nie narzucać. Był nowy i nie każdy przywitał go z otwartymi rękami.
Tak było również z Jeonggukiem. Młodszy chłopak od początku był negatywnie nastawiony do starszego. Takie przynajmniej Taehyung miał wrażenie. A wielka szkoda, bo on nim by się z chęcią zainteresował. Z ogromnym skupieniem przyglądał się każdemu ruchowi młodszego. Jego wyćwiczone ciało ciekawiło Kima coraz bardziej. Może nie widział go na treningu, przy piłce, bo chłopak z grymasem na twarzy zasiadał niedaleko boiska. Często spoglądał w jego stronę. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały młodszy prychał pod nosem i odwracał wzrok. Widocznie nie był zainteresowany znajomością z nowym członkiem drużyny.
Po skończonym treningu, razem z Bogumem, Taehyung wracał do domu. Tam oczywiście już na wejściu był atakowany masą pytań. Z początku chętnie rozmawiał z rodzicielką, która widocznie się o niego martwiła. Później natomiast mówił, że w szkole dobrze i ruszał do pokoju. Dopiero przy obiedzie mama znów zaczynała temat.
— Wszystko było dzisiaj dobrze? Poznałeś nowych znajomych? Bogum jest przy tobie? Jak się czujesz?
— Mamo...
— No co? Martwię się. Pamiętaj, żeby brać leki o odpowiednich godzinach. Błagam, nie zaniedbaj tego.
— Wiem — westchnął. — Ale wszystko będzie dobrze.
— I nie przemęczaj się za bardzo, bo to może...
— Mamo, wiem to wszystko.
Ojciec nawet słowem się nie odzywał. Taehyung nie pamiętał, kiedy ostatnio z nim rozmawiał. Zazwyczaj kończyło się na przywitaniu. Pamiętał, że jak był mały, to miał z nim świetny kontakt. Jednak, kiedy okazało się, ze jest chory i potrzebuje drogiej operacji aby w ogóle przeżyć, to ich kontakt się zepsuł. Cały czas miał wrażenie, że chodziło o pieniądze. Może jego ojciec miał mu za złe to, że musiał płacić za jego leczenie.
Widział zawód na jego twarzy zawsze, gdy lekarz mówił, że nie nastąpiła poprawa. Może miał już dość tego, że jego syn jest chory.
Taehyung wiedział, że mu się nie poprawi, więc coraz rzadziej ojciec jeździł z nim do kliniki. Oj jakiegoś czasu sam to załatwiał. Nie chciał martwić mamy i również nie miał zamiaru czuć się gorszy przy ojcu.
...............
Oglądał ktoś z was Kuroko Basketball? Jeśli tak, to możecie zauważyć, że trochę to jest moją inspiracją;) ♡
Mam tutaj kilka rozdziałów napisanych na zaś, dlatego dodaję
Telefon mi się zepsuł, mam niby nowy, ale wszystkie zdjęcia poszły w pizdu...
Chcecie tutaj takie coś jak przedstawienie postaci? Mogę dodać na początku, albo właśnie po kilku rozdziałach, kiedy to już się zaznajomicie z fabuła trochę
CZYTASZ
DILLIGAF
FanfictionPrzez większość życia, Tae, uczył się w domu. Był zamknięty w czterech ścianach z powodu choroby i nadwrażliwych rodziców. W końcu idzie do liceum, gdzie spotyka Jeongguka, roztrzepanego nastolatka, który nie za bardzo polubił starszego od siebie Ta...