20.

226 21 9
                                    


Wiele marzeń każdy chciałby zrealizować w swoim życiu. Niektórzy marzą o tym, żeby w przyszłości podróżować, inni pragną pieniędzy albo kariery, jeszcze inni chcieliby założyć rodzinę, czy pozbyć się obecnej.

Marzenia to często niewielkie rzeczy jak możliwość wyjścia z przyjaciółmi, chociaż się ich nie ma. Może to być pragnienie pokazania innym, że jest się czegoś wart. Niekiedy nasze marzenia zamieniają się w zamknięte cele, do których klucz trzeba zdobyć walką i ciężką pracą. Nigdy nie jest łatwo, jednak nikt nie rezygnuje ze swych najszczerszych marzeń.

Mimo to, Kim Seokjin zrezygnował. Zrezygnował ze wszystkiego, o czym pragnął tylko dlatego, że rodzice stwierdzili, że to nieodpowiednie. Wpoili mu jaką drogą powinien iść, mimo, że nigdy nie chciał nawet na niej stanąć. Stawiał czoła przeszkodą tylko po to, aby się odczepili. Chciał chwili spokoju, a rzadko kiedy mógł sobie na nią pozwolił.

Presja, jaką na nim wywarli ciążyła mu na barkach coraz bardziej. Czuł, że niedługo upadnie i nie będzie w stanie się podnieść. Niechętnie już chodził do szkoły, mimo, że kiedyś to uwielbiał. Odrzucił wszystkie propozycje o dołączenie do klubów, czy kółek pozalekcyjnych, chociaż kiedyś z chęcią wstąpiłby do każdego z nich.

— Nad czym tak rozmyślasz? — usłyszał nagle. Siedział na dziedzińcu przed szkołą. Miał jeszcze chwilę spokoju, czekał na Hwase.

— Nad niczym konkretnym — odparł wzdychając. Jego chęci do życia ograniczały się do pójścia do szkoły i powrotu do domu, gdzie zamykał się w swoim pokoju nie chcąc znowu wysłuchiwać, jakim zerem jest, bo ma za słabe oceny na medycynę.

— Jasne, czyli wszystko u ciebie w porządku? — Taehyung zdjął plecak i usiadł obok starszego.

— Jak widać. Ale to ty wyglądasz na jakiegoś zmartwionego — zauważył zmieniając temat. — Z leczeniem wszystko dobrze?

— Tak, jest dobrze, są postępy. Może nie będę musiał przechodzić kolejnej operacji.

— I dlaczego mam wrażenie, że cie wcale to nie cieszy? — Seokjin oparł się plecami o stolik wyciągając nogi przed siebie. Kiedyś bardzo często rozmawiał z młodszym, dobrze się dogadywali. Byli kuzynami, więc na większości uroczystości rodzinnych siedzieli gdzieś niedaleko siebie. Aż Taehyung przestał przyjeżdżać na przyjęcia rodzinne czy święta z powodu choroby, a raczej braku zrozumienia wśród rodziny, a Seokjin z powodu rodziców, którzy stwierdzili, że powinien się więcej uczyć a takie uroczystości to tylko strata czasu, chociaż sami na nie jeździli.

— Cieszy, tylko... nie wiem... ostatnim razem też miało być dobrze, a wyszło, że zemdlałem i musieli mnie odwozić nieprzytomnego na stół operacyjny...

— Może tym razem będzie inaczej, ważne, żebyś Ty chciał żeby tak było.

— A ten... — zaczął znowu Tae po chwili ciszy. — Twoi starzy nadal naciskają na medycynę?

— Nic się nie zmieniło, tyle że teraz męczą mnie, że mam za słabe oceny — westchnął.

Siedzieli przyglądając się ludziom, którzy wchodzili do szkoły. W tym samym momencie odprowadzili wzrokiem do samych drzwi blondyna, który jakby zestresowany w pośpiechu biegł do szkoły. W ramionach trzymał mocno ściśnięty tornister i nie zwracał uwagi nawet na ludzi, którzy próbowali go zaczepić, jakby był w innym świecie.

— Dziwne.

— Co?

— Zazwyczaj, gdy ktoś go zaczepia to próbuje się bronić — powiedział Jin nadal patrząc na pędzącego chłopaka.

DILLIGAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz