Jeongguk czuł się źle. Czuł się bardzo źle. Może nie w sensie fizycznym, jednak w psychicznym czuł, że zaraz zwymiotuje. Dlaczego?
Nadszedł poniedziałek. W zasadzie to nic dziwnego. Po niedzieli zawsze jest poniedziałek tak samo, jak po sobocie niedziela czy po piątku sobota. Tak już jest i koniec.
Bardzo ociągał się idąc do szkoły. Powód?
Nie chciał trafić na swojego prześladowcę! Tak, tak właśnie nazwał w swojej głowie Taehyunga. To jego wina, że ich ostatnie spotkanie Skończyło się w taki sposób a nie inny. Przecież z własnej woli nie zachowałby się jak idiota?!
W tamten piątkowy wieczór Jeongguk bardzo szybko wrócił do domu. Jego rodzice widocznie się zmartwili, gdy zauważyli jego minę I ogólnie czerwoną twarz. On jedynie krzyknął, że nie jest głodny pobiegł do swojego pokoju, gdzie się zamknął. Nie sądził, że Tae będzie w stanie posunąć się tak daleko. Tyle, że z drugiej strony, to on zachował się idiotycznie, a nie starszy.
Na domiar złego, gdy uciekał usłyszał glos Boguma, więc równie dobrze mógł przyjść do szkoły nago. Upokorzenie było na tym samym poziomie. Ludzie zaczną gadać, a jemu do szczęścia nie było to potrzebne.
Ale wróćmy do poniedziałku. Razem z Namjoonem i Hoseokiem szedł spokojnie w stronę głównych drzwi. Miał nadzieję, że nie trafi na żadnego ze starszych.
Czuł również dumę, że jego przyjaciele nic nie zauważyli. To oznaczało poprawę jego aktorskich zdolności. Cóż, tam mu się wydawało.
Niewiele musiał czekać. Gdy spokojnie zasiadł na stołówce zauważył, jak Hoseok wlepia w niego swój podejrzliwy wzrok.
— A tobie co?
— Hm? Nic — powiedział wkładając do ust dużą ilość makaronu. — Ne whem o co zi chozi.
— Nie mów z pełną gębą — napomniał go Jongin.
— Przecież widzę. Coś się stało w weekend? Poznałeś kogoś? A może zacząłeś umawiać się z kimś, kogo znamy?
— Nic się nie stało — odparł. — Cały weekend spędziłem w domu.
— Czyli coś się stało w piątek? Czyli to prawda, że wyszedłeś ze szkoły z Taehyungiem? I że nawet się śmialiście? Gadaj i dlaczego dopiero teraz zauważyłem, że się chowasz?! To przed nim? Jest tu?
Hoseok nie przestając mówić podniósł głowę szukając wyżej wspomnianego. Nie musiał za długo szukać, ponieważ chłopak siedział tam, gdzie zawsze. On też jakby się rozglądał. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały Tae spojrzał za jego plecy widocznie zadowolony, że w końcu znalazł osobę, której szukał, a Hoseok wrócił do swojego przyjaciela. Gguk zrobił się czerwony i jeszcze bardziej opuścił głowę. Nie lubił siebie w takiej wersji.
— Zamknij się.
— Oho, czyli miałem rację! Niestety, nie udało Ci się ukrywanie przed nim.
— Co?! Przecież...
— Siema... — usłyszał za swoimi plecami. Zignorował to zastygając w bezruchu.
— Panowie, będzie konfrontacja — szepnął Hoseok szturchając Jongina w bok. Nie miał zamiaru odchodzić. Musiał wszystko zobaczyć. Jego przyjaciel dziwnie się zachowywał a on musiał znać tego powód. Żeby go wspierać i chronić oczywiście.
— Wybieracie się na trening? — usłyszeli kolejny głos. Gguk miał ochotę dać komuś w twarz i uciec. — Jeonggukie, idziesz na trening?
Bogum usiadł obok młodszego obejmując go ramieniem. Taehyung usiadł po drugiej stronie Jeona. Gguk był w potrzasku. To była pułapka, czuł to.
CZYTASZ
DILLIGAF
FanficPrzez większość życia, Tae, uczył się w domu. Był zamknięty w czterech ścianach z powodu choroby i nadwrażliwych rodziców. W końcu idzie do liceum, gdzie spotyka Jeongguka, roztrzepanego nastolatka, który nie za bardzo polubił starszego od siebie Ta...