8.

451 31 34
                                    

Jimin jak zawsze wracał po zajęciach do domu. W uszach miał słuchawki, gdzie leciała jego ulubiona muzyka. Uwielbiał moment, kiedy mógł zagłuszyć dźwięki z otoczenia przez śpiew pięknych głosów. Jego dom mieścił się niecałe pół godziny spacerkiem od szkoły. Właśnie przechodził przez park, gdy nagle ktoś w niego wpadł. Ubrudził przez to swoją koszulkę sokiem, który trzymał w dłoni. Już chciał kląć, gdy zauważył, że osoba, która na niego wpadła była mała dziewczynka.

Wyżej wspomniana po zderzeniu się z nim upadła tyłkiem na chodnik. Była cała we łzach. Płakała tak głośno, że Jimin słyszał ją mając słuchawki w uszach.

- Ej, nie płacz. Co się stało? Ktoś zrobił ci krzywdę? Dlaczego płaczesz? - zapytał pomagając jej wstać. Kiedy to zrobiła, on przykucnął przed nią.

- Ja... chcę do domu...

- Zgubiłaś się? - zadał pytanie, na które dziewczynka pokiwała twierdząco głową. - To zaraz zadzwonimy po pomoc. Jak masz na imie?

- Nie, nie dzwoń na policję, proszę! Bo siostrzyczka będzie miała problemy.

Jimin przez moment się zastanawiał. Dziewczynka nie wyglądała na więcej jak pięć lat, zgubiła się i nie chciała, żeby zadzwonić na policję. Co powinien zrobić?

- Okej, to powiedz mi, gdzie mieszkasz? Może będę wiedział, gdzie to jest.

- Ja mieszkam przy Kościele Świętej Katarzyny... w takim białym dużym domu. I tam mieszkają moje siostrzyczki i bracia...

- Wiem gdzie jest ten kościół, więc chodźmy, bo rodzeństwo na ciebie pewnie czeka - uśmiechnął się wyciągając do niej rękę, którą złapała.

- Jesteś miły I mi pomagasz, więc też możesz być moim braciszkiem.

- A jak masz na imię, hmm? I dlaczego sama wyszłaś z domu, co?

- Mam na imię Siyeon! Chciałam braciszkowi nazbierać kwiatków, bo był smutny, ale nigdzie nie było na podwórku i przypomniałam sobie, że w parku jak wracałam z siostrzyczką ze sklepu widziałam mnóstwo kwiatków. Ale zapomniałam jak wrócić do domu.

Dopiero w tamtym momencie Jimin zauważył, jak dziewczynka w drugiej dłoni ściska bukiet zrobiony z polnych kwiatów. Bukiet obwiązany był czerwoną wstążką, która wcześniej była przywiązana do jednego z warkoczy.

Po krótkim spacerze dotarli do kościoła, o którym mówiła dziewczynka.

- Jesteśmy, ale nie widzę tu żadnego białego...

- Bo to tam z drugiej strony jest! - przerwała mu ciągnąc go do furtki. Obeszli kościół i mała zapukała do jednych z drzwi. Jak później Jimin zrozumiał, mieścił się tam Dom Dziecka.

Drzwi otworzyła młoda dziewczyna, która widząc Siyeon pociągnęła ją do uścisku.

- Matko, Siyeon, gdzieś ty była?! Odchodziłam od zmysłów. Nic ci się nie stało? Wszystko w porządku? Co robiłaś? Nikt nic ci nie zrobił? Tyle razy mówiłam, żebyś nie wychodziła sama za plot.

- Przepraszam, ale chciałam pozbierać kwiatów dla braciszka, bo był smutny.

- Dziękuję, że ją przyprowadziłeś - zwróciła się do Jimina.

- Nie ma sprawy. Sama powiedziała mi, gdzie mieszka.

- Jestem Moonbyul, wejdź.

- Nie, nie trzeba.

- Chodz! Pobawimy się! Proszę - powiedziała dziewczynka podbiegając do niego. - Bo inne dzieci nie chcą się ze mną bawić.

- Okej. Ja się z tobą pobawię - uśmiechnął się. Nie potrafił jej odmówić. Nie, kiedy powiedziała, że nikt nie chciał się z nią bawić.

DILLIGAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz