13.

272 19 14
                                    


— Dzisiaj zaczniemy spokojnie. Hm... najpierw do szkoły, później w stronę miasta, skręcimy w lewo i potem...

— Woah, zwolnij — przerwał mu chlopak. — Mieliśmy zacząć spokojnie a ty mi tu mówisz o wielokilometrowym biegu.

Gguk słysząc słowa chłopaka westchnął.

— Przecież to nie jest wiele.

— Żartujesz?

— Już się rozgrzaliśmy, po prostu biegnijmy.

I ruszył. Starszy musiał go dogonić, aby zrównać z nim krok. Taehyung już wtedy wiedział, że to nie będą najprzyjemniejsze i najlżejsze spotkania w jego życiu.

— Właśnie, miał ktoś jeszcze z nami biegać, a nikogo nie widzę.

— Nie gadaj podczas biegu, bo szybciej się zmęczysz.

— Jasne.

Przez krótką chwilę biegli w ciszy. Ggukowi to odpowiadało. Starszy był kawałek za nim, nie odzywał się, więc miał spokój. Chłopakowi nadal było głupio przez to, co zrobił. Jeszcze gorzej czuł się wtedy, gdy rozmyślał o tym, co mogło się stać. Bo gdyby nie spanikował to mogłoby dojść do pocałunku. Sam nie wierzył, że o tym myślał, jednak gdy kładł się spać często jego myśli wędrowały do tamtej sytuacji.  Wyobrażał sobie wtedy jakby to było, gdyby zamiast lizać chłopaka po policzku zwyczajnie go pocałował.

— Gguk...

W zasadzie, to przecież nic by się nie stało. Wiele osób w jego wieku całuje się bez powodu.

— Gguk... przyspieszasz...

Nie powinien obwiniać się o tamto, bo przecież to nic złego. Nawet jeśli by go pocałował to ziemia by się nie rozpadła, żaden wulkan by nie wybuchł czy też nikt by nie umarł.

— Gguk... zwolnij... zaraz tu wyzione ducha...

W zasadzie to nigdy się nie dowie co by się stało. Było minęło. Liczyło się tylko tu i teraz. Najważniejsze było, aby zdać z chemii. A do tego był mu potrzebny starszy, który biegł za nim. To znaczy, wcześniej to robił, bo gdy Gguk się odwrócił zaskoczony zauważył, że nikogo nie ma. Stanął w miejscu rozglądając się. Jakim cudem zniknął mu z oczu?

— Taehyung?

Tak się zamyślił, że nawet nie zauważył coraz bardziej męczącego się starszego. Ale raczej nigdzie nie zemdlał po drodze, prawda?

Już po chwili zza rogu wyłonił się wyżej wymieniony. Szedł powolnym krokiem trzymając się za bok. Gguk parsknął na to niekontrolowanie.

— Od kilku minut ci mówię... żebyś zwolnił... a ty jeszcze bardziej... przyspieszasz... chłopie, to nie wyścigi.

— Sorry, zamyśliłem się. Dobiegniemy do boiska szkolnego i tam zrobimy przerwę.

— Mialem nadzieję, że powiesz, że tam będzie koniec.

Gguk wywrócił oczami.

— Jesteś gorszy od Yoongiego.  On przynajmniej do szkoły dobiega bez żadnego problemu moim tempem.

Spokojnym krokiem ruszyli przed siebie. Jeongguk stwierdził, że bez sensu by było jakoś szybko tam dotarcie, wiec dał sobie spokój.

— Jak wy się komunikujecie?

— W sensie? A i jakby ci Yoon coś mówił na mój temat, to to wszystko są kłamstwa. On to sobie wymyślił.

— Okeeej. A i chodziło mi o to, że nie wiem... piszecie do siebie wiadomości czy co? Znasz migowy?

DILLIGAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz