Kilka tygodni później Jeongguk mógł wrócić do treningów. Lekarz zabronił mu jednak intensywnego wysiłku. Ucieszony szedł na trening z opaską na kolanie. Ortezę miał ochotę wyrzucić na śmietnik, jednak mama mu zabroniła.Wiedział, że z początku nie może przesadzić, więc skupił się na bieganiu. Dawno nie trenował, musiał więc wrócić do starej kondycji.
Miał wrażenie, jakby jego drużyna się ucieszyła, że wrócił na boisko. Każdy mówił, że się cieszy, że w końcu z nimi zagra. Jedyną osobą, z którą jeszcze nigdy nie rozmawiał i nie miał zamiaru był Kim Taehyung. Gguk go nie polubił. A wszystko przez to, jaki zdolny był. Potrafił rzucać tak, że młodszy nawet nie miał nadziei, że kiedyś mu dorówna w tej kwestii. On grał pod koszem. Specjalizował się w zbiórkach, wsadach i krótkich i szybkich rzutach. Nigdy nie umiał rzucić z dalszej odległości. Zwyczajnie piłka nie wpadała.
Często ich spojrzenia się krzyżowały, jednak Gguk widząc uśmiech starszego zwyczajnie prychał i odwracał wzrok odchodząc. Minusem było też to, że do Kima bez przerwy był przyczepiony Bogum. Nie rozumiał tego, jednak widział, jak Gum bez przerwy opieprzał swojego przyjaciela. Nie był jakoś bardzo zainteresowany osobą starszego, więc to ignorował.
— Jakby Taehyung biegał jak Jeongguk, a Gguk rzucał jak Tae, to puchar byśmy mieli w kieszeni — powiedział jednego razu trener. Spojrzeli po sobie i Gguk przewrócił oczami.
Później na jadalni nie słyszał nic innego. Tae to Tae tamto. Czuł, że zaraz zwymiotuje. Nie rozumiał, dlaczego nawet jego przyjaciele tak się nim zachwycali.
— A Ty Gguk? Co myślisz o tym nowym? Dobry jest nie? — zapytał Hoseok.
— Żartujesz sobie? — zaśmiał się. — Typ się męczy szybciej niż dziecko. Po piętnastu minutach treningu jest taki zmęczony i spocony, jakby miał zaraz wyzionąć ducha na boisku. Jedyne, co potrafi to rzucać z odległości. A to nie pomoże nam wygrać.
— Przesadzasz.
— Ja przesadzam? Nie wiem, jakim cudem on się utrzymuje na nogach biegając tak krzywo — powiedział I bardzo energicznie ugryzł kawałek ogórka. Spojrzał kątem oka na wspomnianego, który siedział na swoim stałym miejscu śmiejąc się.
— Zazdrościsz mu zwyczajnie, że tak zajebiście rzuca, przyznaj to — odparł Jongin widząc rozjuszonego mlodszego.
Odpowiedź nie nastąpiła. Gguk nie mial zamiaru się kłócić. Może i jego przyjaciel mial trochę racji. Może zazdrościł Taehyungowi tego, z jaką łatwością wykonuje każdy rzut z każdej odległości. Może też był zły, że ludzie go uwielbiali. Natomiast widząc, jak odstawał od grupy pod względem kondycyjnym, wiedział, że starszy był zerem. Nie rozumiał, dlaczego Kim przyszedł na trening. Nie potrafił dobrze nawet ustawić stopy do biegania, co zaskoczyło chyba wszystkich. Był zwykłym bogatym chłopczykiem, który myślał, że co chce to ma. Właśnie to uważał Jeongguk. Mimo, że sam również nie musiał nigdy głodować, to i tak nie trawił takich ludzi. Tych, którzy myśleli, że pieniądze wszystko załatwią.
Widząc spojrzenia przyjaciół westchnął i już całkowicie tracąc apetyt, wstał ze swojego miejsca.
— Idę się przebrać — mruknął odchodząc.
— Ale trening już się skończył!
— Poćwiczę jeszcze sam.
Wyszedł z pomieszczenia. Udał się do szatni, gdzie założył spodenki i sportowe obuwie. Została mu jeszcze jedna lekcja, jednak stwierdził, że nic się nie stanie, jak sobie ją odpuści. Hala była wolna, więc nikt mu nie będzie przeszkadzał.
CZYTASZ
DILLIGAF
FanfictionPrzez większość życia, Tae, uczył się w domu. Był zamknięty w czterech ścianach z powodu choroby i nadwrażliwych rodziców. W końcu idzie do liceum, gdzie spotyka Jeongguka, roztrzepanego nastolatka, który nie za bardzo polubił starszego od siebie Ta...