W poniedziałek Kim Namjoon wszedł do auli, gdzie miał odbyć się konkurs z wielką niechęcią. Nie tylko do tego przedsięwzięcia a ogólnie do życia. Stwierdził, że złym pomysłem było sobotnie leżenie na zimnej trawie, bo jedynie spotęgowało dreszcze. Całą niedzielę siedział otulony kocem przy biurku ślęcząc nad materiałem. Ciekło mu z nosa i ledwo widział na oczy. Na domiar złego jego młodsza siostra, która przyjechała na weekend nie dawała mu spokoju i głowa mu pękała. Jego mała siostrzyczka, młodsza co prawda o zaledwie dwa lata, uczyła się w prywatnym liceum i na tygodniu przesiadywała w akademiku. Bardzo to wszystkim odpowiadało.Weekend go wykończył i widocznie nowy tydzień postanowił zacząć się jeszcze gorzej. Spóźnił się na autobus więc do szkoły musiał pójść pieszo, bo auto oddał ojcu. Przez chorobę płuca omal mu nie wypadły i na dodatek trzy razy musiał zachodzić do sklepu po chusteczki, które kończyły mu się w niebezpiecznie szybkim tempie. Kieszenie miał obladowane zużytymi chusteczkami i lekami. Już nawet nie wiedział gdzie pod tym wszystkim miał telefon.
Usiadł jak najciszej potrafił gdzieś na końcu sali. Nie chciał pozarażać innych niepotrzebnie. Oczywiście jego pociąganie nosem i ataki kaszlu i kichanie jedynie zwracało uwagę. Równie dobrze mógł zrezygnować i nie przychodzić ale nie potrafił. Musiał to zrobić. Nie po to męczył się cały wczorajszy dzień i pół soboty zanim wyszedł z domu aby rezygnować.
— Na pewno dobrze się czujesz, Namjoon? — zapytał opiekun.
— Tak, to tylko lekkie przeziębienie — mruknął uśmiechając się sztucznie. Pierwszy raz nie zależało mu na tym, aby wygrać z Seokjinem, który kilka razy zwracał mu uwagę, że za głośno pociąga nosem. Pozaznaczał kilka odpowiedzi losowo i stwierdził, że wyjdzie szybko z sali.
Cóż, taki był plan ale nie potrafił się skupić. I kiedy wstawał z krzesła pewny, że oddaje pracę jako pierwszy zauważył, że w sali zostały jedynie dwie osoby, on i Kim Seokjin oraz oczywiście nauczyciel. Oddał pracę i zaraz po nim wstał starszy. Namjoon wrócił do ławki aby pozbierać chusteczki. Pożegnał się i wyszedł modląc się o to, aby nie zaczęło padać.
Ku jego uciesze wyszło niewielkie słońce. Zauważył na dziedzińcu swoich przyjaciół i ruszył w usch stronę. Nie witając się z nikim położył się jak długi na ławce przytulając policzek do nagrzanej ławki.
— Oh, słońce, tego mi było potrzeba — jęknął opuszczając ręce wzdłuż ciała.
— A tobie co? Chory jesteś? — zapytał Gguk zmartwiony. Przyłożył mu dłoń do czoła.
— Nic mi nei jest, przeziębiłem się lekko.
— Lekko? — zaśmiał się Tae, który siedział razem z nimi. — Stary ty w ogóle możesz oddychać?
Namjoon machnął na niego ręką. Potem pokazał im aby się ściszyli. Rzadko zdarzało mu się leżeć bezczynnie, a w szkole raczej zawsze gdzieś się kręcił. Wśród przyjaciół pozwalał sobie jednak na chwilę odpoczynku.
— Cześć — usłyszeli nagle głos nad sobą.
— Seokjin, co tam? Jak konkurs? Chyba był trudny, co? Bo wyszedłeś jako ostatni — powiedział Tae.
— Nie był jakoś bardzo trudny — odparł.
— Siedział tam tyle nie przez konkurs — powiedziała Hwasa I zadowolona najpierw klepnęła leżącego Namjoona w tylek po czym usiadła mu na plecach, na co jęknął. — Zająłeś całą ławkę!
— Zejdź ze mnie — mruknął niemal się nie ruszając. Nie miał nawet siły zareagować.
— Przyszedłem, bo zostawił w sali telefon — powiedział Jin wyciągając rękę z urządzeniem przed siebie. Zrobiło mu się jakoś dziwnie głupio. Kiedy zobaczył wlokącego się po korytarzu Namjoona jakoś nawet stracił ochotę na opieprzanie go, że się spóźnił i musieli na niego czekać. Do szału doprowadzało go to pociąganie nosem i ciche przeklinanie młodszego. Wprawdzie test napisał w niecałe piętnaście minut, chciał go oddać, już miał nawet wstawać ale zrezygnował. Poczekał aż to Joon skończy żeby przypilnować go. Oczywiście dlatego, że mogli unieważnić konkurs!
CZYTASZ
DILLIGAF
FanfictionPrzez większość życia, Tae, uczył się w domu. Był zamknięty w czterech ścianach z powodu choroby i nadwrażliwych rodziców. W końcu idzie do liceum, gdzie spotyka Jeongguka, roztrzepanego nastolatka, który nie za bardzo polubił starszego od siebie Ta...