❄Piętnaście❄

466 63 25
                                    

— Ah! Midoryia! — blondwłosy chłopak rzucił się na szyję niższego. Uśmiechał się, a jego stalowo-niebieskie oczy wyrażały mieszankę szczęścia jak i czegoś, czego Bakugo nie mógł rozgryźć. Z uwagą przypatrywał się zaistniałej sytuacji. Coś nie podobało mu się w tym chłopaku.

— Kacchan, to jest Monoma Neito, dwa razy rywalizowaliśmy w juniorach. Neito, to jest Bakugo Katsuki. — Przedstawił ich sobie Izuku, a nastolatkowie wymienili uścisk dłoni.

— Chcecie wpaść na festiwal? Klub do którego należę zrobił dziś takie małe spotkanie. — Zaproponował, a Midoryia energicznie pokiwał głową. Bakugo jedynie wzruszył ramionami, idąc za chłopakami.
Cała droga, a raczej drzewa rosnące po obu stronach, obłożone były kolorowymi lampkami. Rzucały one przyjemną poświatę.
Nastolatkowie wyszli na dosyć szeroki parking, który aktualnie robił za miejsce do grillowania. W nierównych odstępach od siebie stały leżaki, a na nich leżeli młodzi ludzie z kubkami piwa. Znalazły się też mimo wszystko dzieci, jedzące jabłko w karmelu i popijające je sokiem porzeczkowym.
Przy stoiskach z jedzeniem stali ubrani w niebieskie fartuchy nastolatkowie, radośnie rozmawiając z przechodzącymi obok staruszkami. Częstowali je nawet ciasteczkami.

— To są ludzie z twojego klubu? — zagaił Izuku, rozglądając się wokół. Całe miejsce wyglądało naprawdę uroczo, a ludzie wydawali byś się zadowoleni ze spędzanego tutaj czasu.

— I tak i nie. — Monoma zaśmiał się, machając do kogoś. — Przychodzą też ludzie nie należący do nas.

— A jaki to jest w ogóle klub? — Bakugo był podejrzanie czujny. Drugi blondyn chyba to zauważył, dlatego pociągnął dwójkę przyjaciół w stronę stolika. Posadził ich na krzesłach, odpowiadając szybko, że to klub muzyczny. Z radością poszedł w swoją stronę, dając chłopakom więcej przestrzeni.

Midoryia w przeciwieństwie do swojego towarzysza był zachwycony. Rzadko miał okazję wpaść na jakąś imprezę w plenerze, a snująca się muzyka z głośników aż prosiła o to, by ktoś do niej zatańczył.
Spojrzał na partnera, którego wyraz twarzy mówił jedno "nie mam ochoty tutaj być". Stwierdził więc, że warto, aby obaj się nieco rozluźnili. To i tak miał być wolny dzień.
Wstał, mówiąc tylko, że zaraz wróci. Zostawił blondyna samego, wśród obcych ludzi.

Zielonowłosy podszedł do jednego ze stoisk, widząc masę różnych alkoholi. Stwierdził więc, że weźmie po drinku. Oparł dłonie na stoliku, czekając aż pseudo-barman go obsłuży.
Wysoki mężczyzna, koło dwudziestki, zbliżył się z szerokim uśmiechem.

— Co podać? — spytał, wskazując na wybór alkoholi.

— Wezmę dwa drinki.

— Z czym? Cola czy Pepsi? — barman wyciągnął dwie butelki napoju gazowanego oraz butelkę wódki.

— Co za różnica, oba smakują tak samo — odparł nastolatek, obserwując jak do dwóch szklanek lany jest trunek. Mężczyzna zakręcił szklaną butelkę, biorąc do ręki pepsi i wlewając ją do środka. Już chciał to zrobić z drugim drinkiem, lecz powstrzymał go głos Midoryi. — Drugi będzie z coca-colą.

— Podobno to bez znaczenia. — Barman był nieco skołowany, ale wykonał prośbę.

— Dla mnie tak, ale dla przyjaciela ma to różnicę. — Mrugnął okiem, zabierając napoje. Wrócił się do stolika, na którym leżał znudzony Bakugo.

Obaj zaczęli sączyć alkohol, wesoło przy tym rozmawiając. Wymieniali się spostrzeżeniami odnośnie łyżwiarstwa, dopóki po piątym drinku nie zaczęli gadać bzdur bez ładu i składu. Było im gorąco i mieli ochotę zrzucić z siebie podkoszulek jak reszta siedzących tutaj chłopaków. Dopiero po na prawdę długiej minucie to zrobili. Odrzucili ubranie na krzesła, okręcając się wzajemnie w takt muzyki.
Teraz poza nimi nie było nikogo. Nie słyszeli nawet klaskania do rytmu, czy gwizdów.
Byli w białym pomieszczeniu, sami, dotykając swoich rozgrzanych wzajemnie ciał. Po chwili złapali się za dłonie, wirując na wietrze. Stopy same się poruszały, rwąc ich do gwałtownego tańca.
Umysł był przyćmiony.
Czuli się mimo wszystko tak swobodnie. Powtarzali ruchy wyuczone na lodowisku, z gracją przenosząc je na betonowy parking. Z każdą sekundą przyśpieszali, śmiejąc się. Kropelki potu spływały po twarzach, a włosy opadały na czoło.
Ich zabawę przerwało mocne zderzenie z kimś. Wszechobecna biel rozwiała się, ukazując puste stoiska oraz leżaki i pozostawione w pośpiechu szklanki z niedokończonymi trunkami, jak i niedojedzone jedzenie.
Bakugo z Midoryią, choć byli nietrzeźwi, to nie było mowy o nie rozpoznaniu dwóch charakterystycznych kolorów, które oświetlały teraz wszystko wokół.

* * *

Nastolatkowie obudzili się skacowani oraz cali obolali. Wstali, rozglądając po pomieszczeniu.
Szybko dotarło do nich, że siedzą na policji, za kratkami na izbie wytrzeźwień.
Nieprzyjemna cisza odbijała się im w uszach, jednak próba wymówienia choćby słowa, spisana była na straty. Za bardzo piekły ich gardła.

W końcu, ku ich uciesze, do środka wszedł policjant. Starszy, siwy oraz nieco przy kości, mężczyzna podał im szklankę wody oraz tabletkę przeciwbólową. Nastolatkowie połknęli ją jednym haustem.

— Nieźle się wczoraj zabawiliście. — Niski głos odbił się od ścian echem.

— Chyba tak — mruknął Izuku, masując skroń. — Możemy już wyjść? — Dopytał, zwracając uwagę na stojącego obok drzwi policjanta. Ten wskazał jedynie na Bakugo.

— On może wyjść, bo jest pełnoletni, a co do ciebie, to potrzebujemy numeru telefonu do kogoś z rodziny, żeby cię odebrano.

— A bycie jego chłopakiem się liczy? — Katsuki podniósł głowę, wiercąc dziurę z brzuchu mężczyzny. — Praktycznie jestem już w rodzinie — dodał, widząc zmieszanie na jego twarzy.

Midoryia siedział zaś w ciszy, analizując wypowiedziane przez starszego słowa. Czyżby zrobili wczoraj coś...więcej? Doszło do czegoś pomiędzy nimi, o czym zapomniał? Co go ominęło?

— Cóż. — Stróż prawa rozejrzał się, otwierając celę. Wygonił dwójkę chłopaków, mówiąc, że wolałby ich tutaj drugi raz nie widzieć. Ci przytaknęli jedynie, zwiewając z komisariatu.

Biegli spory kawałek, docierając do biblioteki. Nawet dobrze się stało, bo zaczynało padać.

— Deszcz w czerwcu, masakra! — Izuku prychnął radośnie pod nosem, przeskakując co dwa schodki.

Przez duże, drewniane drzwi wpadli do środka, robiąc nieco szumu wokół siebie. Ciężko dyszeli i śmiali się z własnej głupoty. W końcu zebrani ludzie, kazali im się uciszyć, bo przeszkadzają w pracy.
Nastolatkowie przeszli przez cały budynek, znajdując kręcone schody, prowadzące na górne piętro. Cichutko wślizgnęli się po nich, wychodząc prosto na dach z kwiatami, a sufit był szklaną kopułą, na której zbierały się krople deszczu. W środku było nieco duszno, jednak ślicznie pachniało. Delikatna woń wielokolorowych roślin działała przyjemnie na skacowany umysł.

Przeszli się nieco dalej, docierając do bramki, prowadzącej na balkon.

— A co mi tam — Midoryia machnął teatralnie dłonią — to tylko deszcz. — Wyszedł na długi taras, czując jak zimne kropelki opadają mu na twarz i mieszają się z delikatnymi promieniami słońca.
Po chwili dołączył Katsuki, opierając swoje ręce na barierce.
Obaj spojrzeli w niebo, pozwalając, by krople zmyły z nich wczorajszą noc.

— W sumie pomijając noc spędzoną na wytrzeźwiarce, to było miło. — Izuku posłał chłopakowi delikatny uśmiech, czując jak zaczynają go piec policzki. Bezwiednie zarumienił się.
Nerwowo przeczesał dłonią włosy.

— Zgadzam się, tylko na drugi raz jak spotkamy, a mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, tego Monome, to nie pójdziemy za nim już nigdzie.

— Jasne haha.

Chłopcy zaśmiali się z siebie, wspominając wieczór. Mimo wszystko pamiętali jakie bzdury wygadywali i teraz śmiali się z tego.
Przynajmniej będzie co wspominać.

Izuku przeskanował w głowie każde słowo, które wypowiedzieli i nie znalazł wzmianki o byciu chłopakiem. To znaczyło co najmniej tyle, że blondyn zrobił to, aby nie ciągnąć Inko Midoryi po policji.
Z niewiadomych przyczyn nieco posmutniał. Spojrzał na nastolatka, który napawał się teraz słońcem, mając półprzymknięte oczy.

— Coś się stało? — zapytał, odwracając się do niższego.

— Nie, wszystko w porządku — stwierdził z wymuszonym uśmiechem. Bał się, że zaczyna rozumieć swoje uczucia, które nie powinny zaistnieć.

Katsuki objął go, kładąc podbródek na głowie. Razem przytulali się, a Midoryia musiał pogodzić w sobie myśl, że wpadł.


Przypomnij mi to uczucie //Bakugo x Deku//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz