❄Siedemnaście❄

465 62 32
                                    

Chłopcy dostali tydzień wolnego od trenera, który wręcz zabronił im ćwiczyć. Mogli ewentualnie wykonywać lekkie ćwiczenia gimnastyczne. Obaj byli oczywiście oburzeni, ale Tsukauchi dobitnie wytłumaczył im, że "im więcej się powtarza jedno i to samo, tym szybciej po chwili zapominasz co i jak". Toteż odpuścili.

* * *

Bakugo siedział na kanapie w salonie, wpatrując się w telefon. Trzy dni temu dostał sms-a od mamy, jednak nie wiedział czy dobrym pomysłem będzie odpowiedzenie na niego. Ostatnimi czasy jego powrót do domu nie był zbyt udany, a narażanie się ponownie wkurzonemu ojcu nie był zachęcającą myślą. Z drugiej strony chętnie odwiedziłby matkę. Nieco mu jej brakowało, w końcu to ona dawała mu największe poczucie bezpieczeństwa oraz wsparcie. Pomijając momenty, w których wychodziła z siebie, ale to była rzadkość.
Gapił się w ekran, dopóki ten zgasł. Jednak nie odłożył go na stolik. Westchnął cichutko pod nosem, zirytowany swoim brakiem zdecydowania się.
Po chwili z kuchni wyjrzał Izuku, który od dziesięciu minut obserwował współlokatora.

— Coś nie tak? Patrzysz się w telefon jak w jakiś święty obrazek — zapytał, podchodząc bliżej. Usiadł obok, zabierając rzecz z dłoni blondyna.

— Moja mama chce żebym przyjechał do domu w odwiedziny — wyjąkał, czując jak wielka gula stresu staje w gardle.
Midoryia zaś był zaskoczony ponurą reakcją chłopaka.

— To chyba dobrze.

— Niby tak — wymamrotał, zaplatając palce na szyi z tyłu. — Tyle, że mój ojciec pewnie też tam będzie, a ostatnio nie mam z nim dobrych relacji. — Dopowiedział, kierując wzrok znów na smartfon. — Nie żebym kiedykolwiek miał. — Dodał nieco ciszej.

Zielonowłosemu zrobiło się żal przyjaciela. Widać było wielką chęć spotkania z matką, a z drugiej strony blokowały go przed tym jakieś złe relacje z ojcem.

— Jeśli by ci to pomogło, oczywiście się nie narzucam, to mógłbym z tobą pojechać. — Izuku uśmiechnął się, widząc jak twarz Katsuki'ego zmienia wyraz.

— Z pewnością moja mama będzie zachwycona — odpowiedział z większym entuzjazmem. Zabrał telefon do ręki, tym razem energicznie wpisując odpowiedź na wiadomość sprzed trzech dni.

* * *

Stanęli przed bramką, oddzielającą ich przed domem z tabliczką "Bakugo". Blondyn przełknął gulę w gardle, czując wewnętrzny strach. W zasadzie to nawet w tym momencie był w stanie uciec i wrócić się do miasta.
Midoryia złapał go za dłoń, zaciskając na niej swoje zgrabne palce. Uśmiechnął się uspokajająco, dzwoniąc w dzwonek. Katsuki nie zdążył go powstrzymać. Czekał więc teraz jak na szpilkach, aż drzwi otworzą się i wyjrzy zza nich głowa ojca chłopaka.
Jednak, ku zdziwieniu obu chłopców, w progu stanęła Mitsuki, otwierając im bramkę.

Kobieta z radością powitała syna jak i jego przyjaciela, zabierając obu do salonu.

— Tak się cieszę, że mogę cię poznać, Izuku-kun — powiedziała z kuchni, robiąc gorącą czekoladę z piankami.

— Ja również, Bakugo-san — odparł, wstając i kierując do blondynki. Zabrał dwa kubki, zanosząc je na stolik. Jeden położył przed Katsuki'm, a drugi przed sobą. Zaciągnął się cudownym, czekoladowym zapachem, czując jak w ustach zbiera mu się nadmiernie duża ilość śliny. — Pani syn ma cudowną mamę — dodał, pamiętając wyraz twarzy przyjaciela, gdy myślał o kobiecie.

— Na prawdę tak sądzisz? — odpowiedziało jej żywe kiwnięcie głową. — To miłe, że tak myślisz. A jak wam idzie na treningach? Stresujecie się?

— W ogóle — odezwał się w końcu Katsuki, po dokładnym przeskanowaniu domu i upewnieniu się, że ojca w nim nie ma. — Treningi za to idą super, mamy już oba układy i w zasadzie zdarza nam się coś jeszcze poprawić.

— To prawda. — Potwierdził zielonowłosy. — Kacchan to najlepszy partner jakiego mogłem mieć. — Radośnie zauważył, biorąc w końcu do ręki kubek z ciepłym napojem. Zamoczył w nich usta, rozkosznie przymykając oczka. Młody Bakugo zarumienił się, bacznie obserwując jak jabłko adama porusza się zgrabnie w górę oraz dół. Czujna matka oczywiście nie przegapiła tego, w głowie domyślając się, że coś jest na rzeczy.
W końcu kto jak nie matka zna doskonale swoje dziecko?

Przez następną godzinę dopijali swoje napoje oraz zjedli ciasto, które dzień wcześniej upiekła Mitsuki. Było pyszne, w zasadzie jak wszystko, a Izuku czuł się poniekąd jak u siebie w domu.
Jednak jego mały pęcherz zaczynał domagać się zwolnienia spustu, więc grzecznie zapytał gdzie toaleta. Został poprowadzony przez blondyna na górę.

— Wpadłeś, Katsuki.

— Co-?

Matka stała z założonymi rękoma na piersi, uśmiechając się dwuznacznie. Nastolatek znał ten wyraz twarzy. Tak samo zareagowała na Takeru, tylko, że wtedy były Katsuki'ego był już z nim w związku od pół roku.

— Myślisz, że nie zauważę jak na niego zerkasz? I wcale nie uważam to za coś złego, wręcz cieszę się, że układasz sobie życie oraz na nowo pozwalasz, aby-

— Nie, nie, chwila stój — przerwał syn — przecież dobrze wiesz, że obiecałem sobie, nigdy już nikogo nie wpuścić do swojego serca. Koniec kropka.

— Katsuki, nie możesz wiecznie żyć przeszłością — Mitsuki objęła swoje uparte dziecko — a uczucia przychodzą czy tego chcesz czy nie. Pozwól sobie na odrobinę szczęścia. Izuku-kun jest super miły i widać, że mu zależy na waszej relacji

— Mamo, serio — Katsuki uwolnił się z jej uścisku — daj spokój, nie zmienię zdania i nie, nie jestem zakochany. To tylko przyjaciel. — Zaakcentował trzy ostatnie słowa, zabierając brudne talerze oraz kubki ze stołu.

Stojący tymczasem za drzwiami Midoryia poczuł jak jego serducho rozpada się na milion kawałeczków. Teraz nie było sensu zwierzyć się ze swoich uczuć. Musiał pogodzić w sobie prawdę. W końcu nie zmusi go do związku.

Bakugo zaś, szorując naczynia w zlewie, mocno przeżywał słowa matki. Były aż za bardzo prawdziwe. Zrozumiał to miesiąc temu, ale przecież sobie obiecał. Nie mógł złamać danego słowa, nawet jeśli tylko sobie.
Chociaż musiał przyznać, że ta myśl cholernie bolała.

Dwie godziny później nastolatkowie pożegnali się z Mitsuki, która życzyła im jak najlepiej w Grand Prix i obiecała oglądać wszystko w telewizji.

— Um, wiesz co, ja pojadę jeszcze w jedno miejsce — oznajmił cicho Midoryia, sprawdzając rozkład jazdy na pobliskim przystanku. — Masz klucze, więc wejdziesz do mieszkania i nie czekaj na mnie. Wrócę późno, więc umyj się, zjedz coś jak chcesz no i w sumie to zrób co tam chcesz. Tylko nie rozwal mi mieszkania — zaśmiał się, szturchając przyjaciela. Od razu po jego słowach przyjechał upragniony autobus. Wsiadł do niego, machając Katsuki'emu, który był w lekkim szoku. Został jednak na przystanku, czekając na swój.

Obaj teraz pozostali z własnymi myślami, próbując się jakoś zrozumieć.

Obu spłynęła po policzku samotna łza.

Przypomnij mi to uczucie //Bakugo x Deku//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz