❄Dwadzieścia Dwa❄

445 57 12
                                    

Łyżwiarze zeszli z tafli, ścierając z twarzy kropelki potu. Każdy starał się doszlifować swoje kroki najbardziej jak się dało. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Nic nie mogło pozostać pod znakiem zapytania. Każdy, nawet najdelikatniejszy ruch, musiał zostać przedstawiony sztywnymi zasadami. W innym wypadku, klęska czekałaby każdego, kto uległ by presji, bądź wygórowanemu mniemaniu o sobie.

Izuku przeszedł na chłodny korytarz, siadając pod ścianą. Rozłożył nogi w rozkroku, pochylając się i dotykając czołem ziemi. Dłonie leżały luźno, wyciągnięte przed siebie. Mimowolnie uśmiechnął się na wspomnienie zdeterminowanego Katsuki'ego, który musiał zrobić szpagat w pierwszym dniu ćwiczeń gimnastycznych. Kochał jego wytrwałość, jego nieustępliwość, śmiałość, odwagę, a zarazem delikatność oraz troskę. Bakugo był tym, którego Izuku pragnął mieć w swoim życiu już na zawsze. Zaczął znaczyć dla niego tak wiele...może i nawet za wiele.
Nieodwzajemnione uczucia bolą, pieką od środka. Wiesz, że ciężko będzie się rozstać z tą jedyną osobą, zaś z drugiej strony masz świadomość tego, że siłą jej nie zatrzymasz.
Dlatego Midoryia, zacisnąwszy dłonie w pięści, obiecał sobie, że już na sam koniec zdradzi swoje uczucia. Zrobi to bez większego celu. Po prostu czuł taką potrzebę w swoim życiu. Jednak to jeszcze nie ten czas i prawdopodobnie w najbliższych latach również do tegoż wspaniałego wyznania, nie dojdzie.

* * *

Bakugo stanął w progu pomieszczenia dla trenerów. Tam czekali na niego Tsukauchi oraz Yagi. Mężczyźni wymienili nerwowe spojrzenie między sobą. Wyglądali jakby w coś zaczęli wątpić.

— Coś się stało? — spytał, wchodząc głębiej. Zamknął za sobą drzwi. Usiadł na fotelu za stoliczkiem kawowym, wpatrując się wyczekująco w trenerów. Stres, który go zjadał, nagle się nasilił. Wyraz twarzy mężczyzn nie zwiastował niczego dobrego.

— Nie, w zasadzie to nie — westchnął Yagi. Jego, dość słabe swoją drogą, zapewnienie, nie pomogło ukoić napiętych mięśni nastolatka. To w sumie sprawiło, że wszystko co zjadł oraz wypił stanęło mu w gardle. Tsukauchi podniósł stojącą przed nim szklankę, przykładając ją do ust. Jednym haustem wypił całą zawartość. Dość głośne przełknięcie rozeszło się po pomieszczeniu. Nie wiadomo, czy to cisza była aż tak głęboka, czy też mężczyzna tak głośno przełykał.

— Katsuki — zaczął ponownie Yagi. Wymownie spojrzał na adidasy blondyna. Oczami wyobraźni w ich miejscu widział coś zupełnie innego. — Próbowałem rozmawiać z nim o tym, ale jedynie zbywał mnie za każdym razem. Nie wiem z jakiego powodu ci je powierzył i nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale łyżwy, w których będziesz występował należały..

— Wiem. — Przerwał Bakugo. — Wiem — powtórzył nieco ciszej, bardziej do siebie. Zacisnął dłonie w pięści, czując bolesne wbijanie się paznokci z skórę. Przypomniał mu się tamten okropny wywiad, który obejrzał w internecie. Wtedy też zrozumiał, jak bardzo pragnie pomóc nastolatkowi, a zarazem samemu sobie. Zacząć spełniać własne marzenia, nie czyjeś.
Sam też nie rozumiał decyzji szmaragdowookiego. Postanowił mimo wszystko uszanować jego wolę i dać z siebie nawet więcej, niż sto procent.
Uniósł do góry głowę, widząc uśmiechnięte, zupełnie opanowane twarze trenerów. Dostał ostateczne przyzwolenie. Przy okazji również przypieczętował obietnicę. Nie pozwoli, aby te łyżwy zbrukał jego strach przed niepowodzeniem. One znaczyły dla Izuku tak wiele. Musiał wykorzystać ich cały potencjał. Włożyć w to całe swoje serce. Podniesiony na duchu, opuścił pokój trenerski.

* * *

W tym samym czasie Todoroki toczył wewnętrzną walkę z samym sobą. Ściskał w dłoni małe pudełeczko. Potrząsnął nim, słysząc charakterystyczne uderzanie tabletek o ścianki. Zrobiło mu się niedobrze. W gardle stanęła gula, której nie był w stanie przełknąć. Zabrał ze stolika przed sobą butelkę z wodą. Odkręcił korek, który potoczył się po blacie i spadł na podłogę. Nie podniósł go. Stracił całkowicie siły. Siedział z butelką oraz tabletkami, kompletnie nie wiedząc co zrobić. Chciał ich nie brać. Jednak jego ojciec konsekwentnie, codziennie, sprawdzał ile zostało tabletek. Skreślał każdą kolejną ze swojej kartki, którą stworzył specjalnie pod syna. Shoto był tym niezwykle zirytowany. Nigdy nie czuł się bardziej upokorzony. W przypływie nagłej wściekłości, ścisnął butelkę. Woda wytrysnęła gwałtownie do góry, oblewając treningowy strój chłopaka oraz wszystko wokół. Ciecz kapała na podłogę z równomiernymi odstępami czasu. Niczym sekundnik, odmierzający kolejną minutę. Todoroki wypuścił pomału powietrze z płuc, rozluźniając palce. Upuścił plastik, mając gdzieś co się właśnie wydarzyło. Siedział nieruchomo, wpatrując się w przestrzeń przed nim.
Woda kapała dalej.

Przypomnij mi to uczucie //Bakugo x Deku//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz