Zastanawiałam się przez chwilę, co mam odpowiedzieć Hubertowi, nie pozwalając, żeby ogarnęła mnie złość. Postanowiłam odpowiedzieć tylko na ostatnie pytanie: "Już po konferencji, niedługo jedziemy na lotnisko. Powinnam być na lotnisku we Wrocławiu po siedemnastej." Wysłałam wiadomość i podniosłam wzrok znad telefonu, bo ktoś stanął obok mnie. Wystarczyło, że poczułam zapach i już wiedziałam, kto to był.
– Unikasz mnie, Marleno? – spytał Wojtek Natali.
– Skąd taki pomysł?
– Może stąd, że przez cały dzień nie spojrzałaś na mnie nawet, w przerwach wychodziłaś z sali, a na obiedzie usiadłaś jak najdalej? – zasugerował. Podniosłam oczy i spojrzałam mu w twarz. Nigdy dotąd nie widziałam u niego takiej miny. Wyglądał, jakby był przejęty.
– Wojtek... – nie wiedziałam, jak to powiedzieć. Przecież to było absurdalne. Największy Casanova polskiej polityki z Warszawy miał wobec mnie jakieś oczekiwania? Wobec mnie? Mężatki z Wrocławia?
– Chcesz mi powiedzieć, że wczorajszy wieczór i noc nic dla ciebie nie znaczyły? – spytał cicho.
– A dla ciebie znaczyły? – zdziwiłam się.
– Trafiony, zatopiony – zażartował sobie i złapał się teatralnie za serce.
– Nie żartuj sobie. Fajnie było, ale to tyle. Przecież ja mam męża, wracam do Wrocławia, a ty zostajesz w Warszawie. Przyjemnie mi się z tobą rozmawiało, jesteś fascynującym człowiekiem i spędziłam z tobą niesamowity wieczór, ale już koniec. Trzeba się pożegnać.
– Mogę do ciebie zadzwonić? – spytał z niepewną miną.
– Wolałabym nie, chyba że w sprawach zawodowych – odpowiedziałam pewnie.
– Okej, rozumiem. – Wojtek przybrał z powrotem swoją zwyczajową maskę. – Dziękuję za miło spędzony czas i inspirującą rozmowę. Na pewno odezwę się w sprawach zawodowych – dodał, po czym podał mi rękę i pożegnał się oficjalnie: – Do usłyszenia i do zobaczenia, Marleno. – Polityk w każdym calu...
– Do widzenia, Wojtku – odpowiedziałam, ściskając mu dłoń, i wyszłam z sali. Poszłam prosto do swojego pokoju, żeby zabrać rzeczy, które spakowałam już rano. Na korytarzu spotkałam się z marszałkiem, który też był już gotowy do wyjścia.
– Nie prosiłem pani o zamówienie taksówki, bo marszałek pomorski też jedzie na Lotnisko Chopina i możemy zabrać się z nim – poinformował mnie.
– To świetna wiadomość – ucieszyłam się. – Możemy jechać.
Droga powrotna do domu minęła mi szybko. Na lotnisku działałam mechanicznie, a samolocie się zdrzemnęłam, więc Wrocław zaskoczył mnie prawie. Hubert nawet nie zaproponował, że po mnie przyjedzie, więc miałam zamówić sobie taksówkę do domu, ale szef, najwyraźniej wiedziony jakimś wyrzutem sumienia, zaproponował, że pan Gienek odwiezie do domu najpierw mnie, a potem jego. Powiedział też, że w poniedziałek mam wolne. Byłam mu wdzięczna i nawet nie protestowałam. Zmęczenie przeważyło nad jakimkolwiek poczuciem przyzwoitości.
Zanim weszłam do domu, poczułam przytłaczający mnie ciężar minionego już prawie weekendu. To naprawdę było dla mnie za wiele. Byłam zmęczona, zestresowana, przejęta, zrozpaczona postawą mojego męża i koszmarnie tęskniłam za dziećmi. Jedyne, czego mi nie brakowało, to praca.
Otworzyłam drzwi i przekroczyłam cicho próg. Położyłam walizkę w przedpokoju i ostrożnie zdjęłam żakiet i buty. Zauważył mnie Kajetan, który chyba biegł do toalety i obejrzał się w stronę drzwi.
CZYTASZ
LOVE COACH. Trenerka miłości
Romance[ZAKOŃCZONE] Romans/erotyk obyczajowy z elementami BDSM i wątkiem LGBT, z polityką w tle: Marlena ma 35 lat, drugiego męża, troje dzieci, doktarat z marketingu politycznego i ambitną pracę doradcy samorządowego polityka z aspiracjami. W pracy jest...