Wyszliśmy z wanny. Mój mąż wytarł się, owinął ręcznikiem w biodrach, założył ręce za siebie i spojrzał na mnie wyzywająco.
– To był błąd, ale więcej go nie powtórzę. Nie myślę o niej i więcej się z nią nie spotkam. Ile razy mam ci to przypominać?
– Nie wiem. Może aż w to uwierzę? – spytałam, robiąc to samo, co on, ale owijając się ręcznikiem cała. – Idę do sypialni – poinformowałam go i wyszłam z łazienki. Poszedł za mną. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego spod byka. – Co mi jeszcze powiesz?
– Marlena... – Hubert podrapał się po głowie i usiadł obok mnie, ale nie dotykając mnie – ja nie zamierzam cię błagać na kolanach o wybaczenie i chodzić do końca życia w worku pokutnym. Wiem, że spierdoliłem sprawę, przyznaję się do tego i naprawdę żałuję, że byłem takim debilem, ale czasu nie cofnę, jak sama zauważyłaś.
– Wiesz, że nie chodzi tylko o to, że to zrobiłeś, ale też o twoje zachowanie przed moim wyjazdem. Mogłeś zostać ze mną w domu w piątek, spędzilibyśmy przyjemny wieczór, wspólną noc, bo przecież oboje tego potrzebowaliśmy. W sobotę żadne z nas nie miałoby ciągot do skoków w bok. – A przynajmniej ja nie... – przypomniałam sobie moje myśli z poprzedniego weekendu w Warszawie. Nawet Wojtek nie był wart mojego męża. Nikt nie był. On był mój i chyba nie wyobrażałam sobie, żeby mogło być inaczej.
– Wiem. Dlatego mówię, że zdaję sobie sprawę, że spierdoliłem. Ile jeszcze razy mam to powtarzać?
– Powtarzaj, proszę. Najlepiej za każdym razem, kiedy o to spytam – poprosiłam. – Nie wiem czemu, ale czuję się lepiej, kiedy przyznajesz, że tego żałujesz. Bo kiedy pytam, to znaczy, że czuję się nic nie warta.
– Co???
– Tak właśnie. Zdradzona kobieta czuje się gorsza od tej, z którą jej partner zdradził.
– A wiesz, jak się czuje zdradzony facet?
– Nie wiem.
– Wkurzony. Chce walczyć, obić mordę temu drugiemu i odzyskać swoją własność.
– Jesteście troglodytami. Jaka własność? A gdzie uczucia i emocje? A gdzie zaufanie?
– Jestem zwykłym facetem, Marlena. I owszem, wiedziałaś o tym od początku. Nie jestem tak wykształcony ani obyty jak ty. Znam tylko żołnierskie życie i rozumiem proste komunikaty. Nic nie poradzę, że czasem rządzą mną instynkty. Jak ten, żeby chronić swoją rodzinę. I ten, żeby pilnować swojej kobiety przed innymi.
– I ten, żeby zaliczyć każdą dupę, jaka ci się nadstawi? – spytałam złośliwie.
– Też, choć od kiedy jesteśmy razem nigdy nie pozwoliłem mu dojść do głosu.
– Nigdy dotąd?
– Nie. To był pierwszy i ostatni raz, naprawdę. Nawet nie wiesz, jak mi głupio. To naprawdę nic dla mnie nie znaczyło...
– Powiesz mi coś? Tylko szczerze, proszę...
– Spytaj, zobaczymy.
– W czym ona jest lepsza ode mnie?
– W niczym. Ty jesteś lepsza niż jakakolwiek kobieta, którą znam.
– A w czym ja jestem lepsza od niej?
– We wszystkim. Jesteś moim ideałem. Kiedy cię poznałem, myślałem, że jesteś dla mnie za dobra, że nie zasłużyłem na takie szczęście.
– Dlaczego akurat z nią mnie zdradziłeś?
– Bo była pod ręką. Napatoczyła się w klubie i była tam jedyną osobą, którą znałem. Sama się rzuciła na mnie.
– Ale przecież się nie broniłeś.
– Nie, bo byłem pijany i wkurzony na ciebie. Naprawdę przez chwilę podejrzewałem cię o romans z szefem. Tyle czasu z nim spędzasz, weekend za weekendem w pracy...
– To najgłupsza myśl, jaka ci przyszła do głowy.
– Możliwe, ale przyszła.
– A co powiedzieli twoi koledzy?
– Kiedy?
– Jak wyszedłeś z tamtą kobietą z klubu.
– Nie wiem. Nie gadałem z nimi od tamtej pory.
– Wiesz, że o mało nie zadzwoniłam do Freda i Zająca, kiedy nie odbierałeś telefonu tak długo? Jak myślisz, co by mi powiedzieli?
– Pewnie staraliby się mnie kryć. Faceci tak mają. Zwłaszcza koledzy z wojska.
– Cóż... to już wiem, że nie ma co ich pytać następnym razem.
– Jakim znowu następnym razem? Nie będzie następnego razu.
– Jesteś pewien?
– Jestem. Może wystarczy już tych pytań, Marlenko? Chciałbym umyć zęby i ubrać chociaż gacie, bo trochę mi mokro w tyłek w tym ręczniku – stwierdził wtedy mój mąż.
– Masz rację – musiałam mu przyznać. Szczerze mówiąc, mogłabym tak rozmawiać z mężem godzinami, ale w bardziej komfortowych warunkach. W życiu nie gadaliśmy ze sobą tak otwarcie na „trudne tematy". Owszem, kiedyś Hubert opowiedział mi w skrócie i bardzo oględnie historię swojego życia aż do momentu, kiedy się poznaliśmy, ja jemu też, ale to nie była rozmowa tego samego typu.
Wróciliśmy do łazienki razem. Umyliśmy zęby i mój mąż przebrał się w bokserki, a ja w nocną koszulkę. Potem wróciliśmy do sypialni. Każde z nas położyło się na swojej połowie łóżka. Słyszałam, jak Hubert oddycha szybko. Znałam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że o czymś myśli i jest zdenerwowany. Ja też biłam się z myślami. To był mój Hubi, mój prywatny superman. Pojawił się w moim życiu wtedy, kiedy byłam sama, po nieudanym małżeństwie, i wątpiłam w miłość. Uratował mnie przed tym świrem i stalkerem, moim byłym, dał mi poczucie bezpieczeństwa i miłość. I jeszcze syna. I nową, szczęśliwą rodzinę. Wystarczająco, żeby go kochać. – Cholera! Każdy popełnia błędy. Ja też... – pomyślałam i wystawiłam w jego stronę rękę. On musiał zrobić to samo, bo nasze przedramiona się zetknęły, a dłonie odnalazły pod kołdrą. Po chwili oboje obróciliśmy się twarzami do siebie.
– Kocham cię, Hubert. Nie wiem jeszcze jak sobie z tym poradzimy, ale wiem, że cię kocham i chcę spróbować – powiedziałam.
– Myślałem, że już nigdy tego od ciebie nie usłyszę. – W jego głosie można było wyczuć wzruszenie i desperację. – Ja cię tak bardzo kocham, Marlenko, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Naprawię to, obiecuję.
– Ja też – odpowiedziałam pewnie. Wtedy Hubert puścił moją dłoń, objął mnie i przyciągnął do siebie.
– Kocham cię – powtórzył, a potem mnie pocałował. Tak czule i delikatnie, jak dawno tego nie robił. Właściwie to tylko nasz pierwszy pocałunek był taki delikatny. Przyciąganie między nami od początku było takie silne, że zagłuszało zdrowy rozsądek. Właściwie na trzeciej randce (a spotykaliśmy się dzień po dniu, w piątek, sobotę i niedzielę) wylądowaliśmy w łóżku i to było dla mnie objawienie. Nikt wcześniej nie wzbudził we mnie takiego pożądania, jak Hubert.
Oddałam mu pocałunek, a potem sama przywarłam do niego całym ciałem.
– Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała... – wyszeptał po chwili – ale proszę, nie każ mi za długo na siebie czekać.
– Chcę, Hubert, ale proszę, bądź delikatny. Kochaj się ze mną jak za pierwszym razem. Jak wtedy, kiedy się poznawaliśmy. Poznajmy się od nowa.
– Zawsze mnie zaskakujesz – zachichotał mój mąż, łapiąc mnie delikatnie za tyłek i wsuwając palce między moje uda. – Ale dobrze, skoro tak chcesz, to mogę to zrobić dla ciebie. Byliśmy na drugiej pierwszej randce w Siesta Trattoria, to teraz możemy mieć znowu nasz pierwszy raz. – Nie wiedzieć czemu, to wyznanie męża tak mnie zawstydziło, że poczułam, jak palą mnie policzki. Dobrze, że w naszej sypialni było ciemno. Dłoń Huberta delikatnie poruszała się między moimi udami, a jego palce coraz śmielej zagłębiały się w moje najwrażliwsze okolice, dając mi przedsmak tego, co mnie czekało. Westchnęłam cicho wprost w jego usta. Niby chciałam delikatności, ale było mi za mało.
CZYTASZ
LOVE COACH. Trenerka miłości
Romance[ZAKOŃCZONE] Romans/erotyk obyczajowy z elementami BDSM i wątkiem LGBT, z polityką w tle: Marlena ma 35 lat, drugiego męża, troje dzieci, doktarat z marketingu politycznego i ambitną pracę doradcy samorządowego polityka z aspiracjami. W pracy jest...