~Szlaban~

332 19 35
                                    

Właśnie czekam zesrany na rodziców. Opuściłem trzeci dzień szkoły i wiem że nie ujdzie mi to na sucho. Wziąłem numer telefonu od pani Eliany (Lloyd dowiedział się jak ma na imie na obiedzie) więc jak będę chciał to mogę do niej w każdej chwili wpaść. 

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Kobieta wstała z fotelu i poszła otworzyć zapewne moim rodzicom. Ze stresu zacząłem nerwowo ocierać dłonią o moje uda. 

Miałem racje, to byli moi rodzice. Wraz z kobietą weszli do salonu i stanęli przede mną. Spuściłem wzrok nie chcąc widzieć ich zdenerwowanych spojrzeń. 

-Lloyd-Zaczęła Nathali-Spójrz na mnie i powiedz dlaczego nie chodziłeś do szkoły przez te trzy dni i nie wróciłeś do domu? Wiesz jak się z ojcem martwiliśmy?-Słuchałem tego dalej ze spuszczoną głową. 

Nic nie odpowiedziałem. Poprostu siedziałem dalej na kanapie ze spuszczonym wzrokiem i bawiąc się nerwowo moimi rękawami od bluzy. 

-Lloyd w tej chwili się tłumacz bo nie ręcze za siebie-Odezwał się ojciec. 

-Jak tylko mnie dotkniesz to ci przywale dziesięc razy mocniej-Pomyślałem sobie-Co ja gadam? Pr edzej sobie rękę złamie-Myślę. 

-Dość tego-Odzywa się znowu ojciec po chwilach ciszy. Podchodzi do mnie i chwyta mnie mocno za ramie i ciągnie w strone drzwi-Idziemy do domu tam będziesz się tłumaczył. 

-Dziękuje jeszcze raz za to że zaopiekowała się pani naszym synem przez te pare dni-Usłyszałem tylko i potem już nic bo ojciec ciągnął mnie już do auta. 

Oj będzie się działo.. 

~Time skip~ 

Przez całą drogę powrotną rodzice sie na mnie darli a ja jak małe dziecko siedziałem skulony na fotelu i błagałem wszechświat aby być już w domu i zamknąć sie w pokoju po czym schować się pod kołdrę i siedzieć tam cały dzień. 

Ale gdy byłem już w domu i chciałem uciec do pokoju to przeszkodził mi w tym ojciec. 

-Oj nie gówniarzu, siadasz na kanapie i się tłumaczysz-Warknął do mnie.

Chcąc czy nie i tak musiałem siąść tam i się tłumaczyć. 

-No słucham-Powiedziała Nathali stojąc przede mną wraz z ojcem.-Mówię coś do ciebie Lloyd.

-Tłumacz się do cholery!-Wybuchnął ojciec chwytając mnie za ramiona i trzepając mną. Uderzył mnie w twarz. Właśnie w tym momencie przypomniało mi się jak miałem cztery lata i ojciec uderzył mnie tak samo. 

-Stop!-Wrzasnęła kobieta-Garmadon uspokój się! 

Ojciec usiadł na fotelu dalej patrząc na mnie. 

-Nie muszę się wam wyspowiadać!-Krzyknąłem stając nerwowo. 

-Jesteś pod naszą opieką więc musisz-Powiedziała spokojnie Nathali. 

Wzruszyłem ramionami. 

-Lloyd jeśli masz jakieś problemy to powiedz, ta kobieta co z nią mieszkałeś powiedziała mi że prosiłeś ją żeby nam nic nie mówiła. Ufasz bardziej jakieś obcej babie niż nam? 

-Tak-Mruknąłem- A teraz dajcie mi spokój. 

-Oj nie-Powiedział ojciec-Jeszcze nie wiesz jaką będziesz mieć kare-Zdziwiłem sie. Karę? Ja nigdy w życiu kary nie miałem. 

-Jaką karę?!-Krzyknąłem odwracając się do obojga rodziców. 

-Nie będziesz mieć drzwi do pokoju, na telefon zainstaluje ci aplikacje dzięki której będę widział co robisz na telefonie i ile siedzisz na telefonie i to samo będziesz miał na laptopie. 

-No chyba kurwa sobie żartujesz! Tak nie można! 

-Trudno i jeszcze nie skończyłem. Masz zakaz spotykania się z chłopakiem przez całe dwa miesiące.-Posmutniałem-No trudno Lloyd i nie becz bo to twoja wina i sam sobie na to zapracowałeś. 

-Nie musisz dawać mi kary na spotykanie się z chłopakiem-Powiedziałem wzdychając-Zerwał ze mną, dlatego zniknąłem bo..-Przerwałem zastanawiając się czy im powiedzieć czy nie. 

-Lloyd mów dalej!-Rozkazuje Nathali. 

-Zniknąłem dlatego bo..Gdy przed lekcjami oznajmił mi że musimy zerwać bo wyjeżdża z kraju to nie poszłem na lekcje tylko na most..żeby..Popełnić samobójstwo.

Widzę zszokowanie na twarzach rodziców. Matka do mnie podszedła i przytuliła. 

-Lloyd..Dlaczego nie przyszłeś do nas, porozmawiać? Pomoglibyśmi ci, przecież wiesz..

-Wiem, ale przed samobójstwem powstrzymała mnie ta kobieta i zabrała mnie do swojego domu a przez te dni nie miałem siły iśc do szkoły..-Powiedziałem gapiąc się w podłogę. 

-Lloyd, jak chcesz to zapiszemy Cię na terapie, co ty na to?-zapytał ojciec.

-Nie..Nie chcę. Nie potrzebna mi.

-Napewno? 

-Tak-Wzruszyłem ramionami.-Muszę iść jutro do szkoły? 

Uwidziałem krzywe spojrzenie obojga rodziców. 

-Miałeś przez trzy dni wolne nie licząc wakacji więc jutro musisz już iść. Porozmawiamy z dyrektorem szkoły o twoich problemach i może zrozumie te nieobeności.

Powiedziała na co się krzywo uśmiechnąłem. 



HEJ HEJ HEJ. Jak myślicie? Kai wróci do Lleloyda czy Lleloyd będzie z Kataru? 

Wszystkiego najlepszego dla @julician z okazji urodzin 😁💖🎁

Naucz mnie od początku miłości/GreenflameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz