Siedzę w ławce i zastanawiam się nad zadaniem ósmym. Matura z matematyki idzie mi dobrze, została mi tylko jeszcze z angielskiego i polskiego.
Rozglądam się po klasie, niektórzy sprawnie tak jak ja piszą a niektórzy załamują się nerwowo nad kartką. Mam z nich bekę.
Znowu patrzę na swoją kartkę i zaczynam pisać rozwiązanie. Patrzę na zadanie dziewiąte, które również jest banalne. Śmieje się w duchu z tych zadań. Dla mnie to jest jak dodawanie do dwudziestu w pierwszej klasie. Nigdy nie miałem problemu z nauką i chyba każdy już to wie i mi zazdroszczą mózgu bo sami go nie mają.
Zostało mi dwadzieścia pięć pytań więc nie jest tak źle.
Ciekawe jak Kai sobie radzi na maturze, może jeszcze jej nie ma? A może już miał? Mam nadzieje że zda. A jak nie to rodzice w sumie zapłacą i będzie miał że zdał i się wszędzie dostanie.
Przechodzę do zadania dziesiątego i już mi się nie chcę. Niby to łatwe i umiem, ale to nuda nad nudami. Wzdycham i czytam polecenie po czym myślę w głowię i zaczynam pisać.
Wiercę się na tym głupim, niewygodnym krześle. Jest mi gorąco bo muszę siedzieć w głupiej koszuli na tych głupich maturach. Mam ochotę z tąd wyjść i już nie wrócić. Plus tego jest taki że mam dłuższe wakacje niż zwykle. Do tego jeszcze mam za niedługo osiemnaście lat i pierwszy raz kupię sobie alkohol, to będzie niesamowite uczucie. Myślałem już nad listą gości i pomogli mi z tym rodzice. Zapraszam moich dziadków, których nie miałem okazji nigdy poznać, wujka Wu, Cole'a i jego nową dziewczyną o której dopiero ostatnio się dowiedziałem, oczywiście rodziców i to chyba tyle. Skromna osiemnastka, tyle mi wystarczy.
Wreszcie kończę pisać to gówno, do końca została jeszcze godzina i jestem chyba pierwszym co skończył więc dumnie wychodzę z klasy. Z uśmiechem idę do drzwi wyjściowych i udaje się na parking gdzie czeka na mnie auto taty.
Ojcu nie chciało się jechać i do tego tyle czekać więc musiałem sam pojechać i sam musze wracać. Nie jest źle bo potrafię jeździć. Jutro mam jeszcze maturkę z anglika, a po jutrze z polaka.
Chcę już to jak najszybciej napisać i wyjść z tej szkoły pokazując jej fucka. To będzie cudowne uczucie na świecie, zaraz po kupieniu samemu alkoholu. Zapinam pasy i wyjeżdżam z parkingu. Na szczęście dziś korków nie ma na co się dziwię bo zawsze są.
--------------------------------
Parkuje przed domem auto i wychodzę z niego ciesząc się że już jestem w domu. Wchodzę do domu i idę sie przebrać, ale zatrzymuje mnie Nathali.
-No i jak poszło?-Zapytała.
-Dobrze, pierwszy skończyłem z całej klasy.
-Cieszę się-Mówi-Jutro masz z czego maturę?
-Z agngielskiego a po jutrze z polskiego i mam wakacje-Mówię uśmiechając się głupkowato-Dobra idę się przebrać bo zaraz się przegrzeję i umrę-Śmieje się i idę do pokoju. Przebieram się w białe naszeleczki i zielone spodenki. Spowrotem idę do kuchni napić się wody bo mnie mega suszy.
-I jak synek?-Pyta ojciec odkładając telefon na stół. Daje szklankę na blat i patrzę na ojca.
-Dobrze-Mruczę wzruszając ramionami.
-Myślisz że zdasz z wysokim procentem?
-No ba, pierwszy skończyłem i do tego zrobiłem wszystkie zadania.
-To dobrze-Śmieje się-Za niedługo twoje urodziny.
-Wiem.
-Znaleźliśmy już dla ciebie sale gdzie odbędzie się osiemnastka.-Wtrąciła się Nathali.
-Too, git-Mówię obojętnie i wyciągam telefon. W sumie nie wiem po co. Tak poprostu by przeglądnąć sobie internet.
-I mamy dla ciebie super prezent, który został przywieziony specialnie dla ciebie z innego kraju-Mówi ojciec.
-Co to będzie?-Pytam szczerze nie zaciekawiony.
-To będzie rzecz, która odmieni twoje życie raz na zawsze-Dodaje mama.
-Yhm-Mruczę gapiąc się w telefon.
~Time skip~
Dryń, dryń, dryń.
Budzi mnie ten pierdolony budzik na kolejną maturę.
-Japierdole, ale mi sie nie chcę tam iść-Myślę głośno i wstaje z łóżka. Przecieram dłonią moje zaspane oczy i gdy już widzę to podchodze do krzesła gdzie leżą moje ubrania galowe na dziś, ubieram je, przeczesuje włosy i idę coś na szybko zjeść. Wybieram płatki, które szybko zjadam, przepijam wodą i biorę ze sobą wodę do tego piekła.
Cześć, już dzisiaj kończymy tą książke, jak się z tym czujecie?
CZYTASZ
Naucz mnie od początku miłości/Greenflame
أدب المراهقينSzesnastoletni Lloyd Garmadon chodzi do liceum w mieście Nnjago. Gdy miał cztery lata zostawił go ojciec. Był wychowywany tylko przez matkę. Gdy dowiedział sie z jakiej przyczyny nie ma ojca przestał wierzyć w milość. Pewnego dnia do szkoły dołącza...