33 Dzień 3

243 25 10
                                    

* Coraline

Nie wiem ile czasu minęło ale jest ze mną coraz gorzej. Nie jestem w stanie utrzymać otwartych powiek. Myślałam cały czas o swoim bracie, dla niego starałam się wytrzymać jak najwięcej. Obiecałam sobie że jeżeli przeżyje to postaram przełamać swoje lęki. Po raz kolejny kilka razy zemdlałam. Aż za którymś razie znowu zaczęłam słyszeć dźwięki. Tm razem były jeszcze głośniejsze. Słyszałam wymawiane przez nich słowa, a nawet śmiech ludzi po drugiej stronie czegoś co mnie od nich oddzielało. Oprócz słów których znaczenia nie znałam usłyszałam kobiecy głos nawołujący moje imię. Postanowiłam w jakiś sposób wskazać miejsce mojego przebywania. Kiedy spróbowałam zawołać że tu jestem zaczęłam dławić się kaszlem. Kiedy kaszel po chwili ustał chciałam spróbować czegoś innego. Chwyciłam prawą ręką kamień leżący obok mnie, podniosłam rękę za siebie i zaczęłam uderzać w metalowy element. Kiedy zrobiłam czwarty raz nie miałam siły zrobić tego więcej razy. Upuściłam kamień obok głowy, rękę położyłam na swoim brzuchu. Zaczęłam słyszeć zbliżające się w moim kierunku kroki, sama w tym czasie próbowała opanować oddech który z powodu wysiłku znacznie mi przyśpieszył, a pył nie znajdujący się nadal w moich płucach nie pomagał w nabraniu głębokiego wdechu. Powoli zaczęłam tracić świadomość. Ostatnią moją myślą była prośba. Odnajdźcie mnie. ja chcę żyć. 

* Strażaczka 

Dzisiaj wraz z oddziałem zostałam wysłana na stadion. Miałam na nim wziąć udział w poszukiwaniu jedynej zaginionej. Wszyscy twierdzili że szukamy tylko zwłok, lecz ja w głębi siebie wierzyłam że ona żyje. Kiedy byliśmy na miejscu zostało nam przydzielone miejsce w którym mieliśmy dzisiaj przeszukiwać gruzy. Zostało przydzielony nam obszar w promieniu 10m od miejsca wybuchu. Zaczęliśmy przerzucać gróz za siebie na miejsce już sprawdzone. Było to żmudne zadanie, ja co chwilę nawoływałam imię dziewczyny której poszukiwaliśmy. 

- A ty nadal wierzysz że ona żyje? - Spytał w prześmiewczy sposób jeden z moich współpracowników.

- Tak.

Wszyscy do wokół zaczęli śmiać się ze mnie. Ja postanowiłam nie słuchać ich dalej i przystąpiłam do dalszej pracy. Po dwóch minutach kiedy byłam już około 5 metrów od miejsca wybuchu na moje nawoływanie usłyszałam reakcję w postaci czterech uderzeń o coś metalowego. 

- Słyszeliście to?

- To na pewno jakiś kamień się przetoczył po jakimś metalowym elemencie.

Mój wzrok przykuła duża kupa gruzu zaraz obok miejsca wybuchu.

- Pokaż mi plany budynku. - Poprosiłam trzymającego je mężczyznę.

Kiedy dostałam papier w ręce starałam się porównać obraz na nim z tym co widziałam przed sobą. Zauważyłam znaczącą różnicę którą postanowiłam się podzielić z innymi.

- Tam powinny być oddzielone od siebie dwa schody. Wokół jest około 20 cm gruzu więc nie logiczne żeby pomiędzy tymi schodami było ich ponad 50 cm. Musiała powstać tam jakiegoś rodzaju jaskinia. 

Dowódca mojej grupy podszedł do mnie i zaczął robić to samo co ja przed chwilą. Po chwili odezwał się do wszystkich.

- Ona ma rację. Wy we trójkę sprawdzicie to miejsce. - Mówiąc to wskazał na mnie i dwóję stojących obok mężczyzn. - Bądźcie ostrożni.

Przytaknęłam głową i biegiem razem z pozostałą trójką udałam się we wskazane miejsce. Zaczęliśmy odgruzowywać od samej góry powoli schodząc w dół. W pewnym momencie doszliśmy do powłoki przypominającej drzwi leżącej opartej na metalowych schodkach. Postanowiliśmy że ja zajmę się odgruzowaniem przestrzeni pod drzwiami a mężczyźni odgruzują schody. Kiedy wyciągnęłam kilka kamieni i cegieł poczułam że za ścianą ścianą z gruzów jest wolna przestrzeń. Postanowiłam wyciągnąć jeszcze kilka takich rzeczy i poświeciłam swoją latarką do środka. Moje zdziwienie było wielkie kiedy ukazała mi się twarz dziewczyny, a wokół niej rozproszone rude włosy. Postanowiłam sprawdzić czy żyje, w tym celu skierowałam strumień światła na jej klatkę piersiową. Wypełniła mnie nie wyobrażalna radość kiedy zauważyłam że może i bardzo powoli ale podnosi się ona i opada. Odwróciłam się i krzyknęłam ze wszystkich swoich sił.

- Znalazłam ją. Żyje.

* Victoria

Siedzieliśmy w salonie należącym do apartamentu. Każdy zajął się sobą. Damiano cały czas siedział na balkonie, czasami coś zjadł ale przez większość czasu albo palił albo patrzył się tępo w swoje dłonie. Thomas brzdąkał coś na gitarze nie odrywając wzroku od strun. Ethan walił w bęben raz szybko i żywiołowo raz bardzo powili i rozważnie. Ja siedziałam na kanapie i głaskałam Chili. Ona też przeżywała to na swój sposób, stała się bardzo spokojna. Ciszę przerwało nagłe wtargnięcie naszej menadżerki. 

- Ethan, Thomas, Damiano chodźcie do salonu. - Kiedy wszyscy troje zeszli się we wskazane miejsce kobieta zaczęła po raz kolejny mówić. - Dzwonili do mnie strażacy pracujący przy przeszukiwaniu stadionu.

- Co ci powiedzieli? - Zapytał Damiano z przejęciem.

- Odnaleźli Coraline. Żywą.

*********************************************

Witam w kolejnym rozdziale.

Liczę że przypadnie wam do gustu.

 Do zobaczenia w kolejnym rozdziale. 

Coraline gdzie jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz