* Dzień spotkania z przybranymi rodzicami Coraline
* Coraline
Miałam spotkać się dzisiaj z moimi dawnymi opiekunami. Nie chciałam ich widzieć już nigdy, ale nie chciałam mówić bratu powodów mojej niechęci dlatego starałam się jej nie okazywać. Zakładałam właśnie na siebie ubranie które naszykowałam na dzisiejsze spotkanie. Była to dość zwiewna sukienka sięgająca mi do kolan, była ona koloru błękitnego. Nerwowo przeczesywałam swoje włosy czekając na moment kiedy będziemy jechać na miejsce spotkania. Na nim oprócz mnie, brata i opiekunów ma być jakiś policjant zajmujący się rozwiązaniem sprawy mojego zaginięcia przed kilkunastoma laty. Mimo że zaczęłam się odzywać to nikomu nie powiedziałam jak to było na prawdę. Moja ręka w której trzymałam szczotkę zatrzymała się w połowie moich włosów kiedy do pomieszczenia po zapukaniu wszedł Damiano.
- Już czas jechać. Jesteś gotowa?
- Tak, tak.
Pociągnęłam szczotką do końca po czym odsunęłam się od toaletki po czym wstałam ze stolika. Razem ruszyliśmy do wyjścia po czym wsiedliśmy do auta. Kiedy dojechaliśmy do restauracji w której miało odbyć się spotkanie, weszliśmy do środka. Po przekroczeniu drzwi lokalu od razu rzucił mi się w oczy widok dwójki tak dobrze znanych mi osób. Ruszyliśmy w ich kierunku, do jak najdalej umieszczonego stolika. Kiedy byliśmy już dość blisko zauważyłam drugiego mężczyznę siedzącego przy stoliku. Kiedy i my zostaliśmy zauważeni przez osoby siedzące, wstali oni a moi opiekunowie ruszyli w moim kierunku z otwartymi ramionami. Przestraszyłam się ich gestu nie tylko dla tego że bałam się ich dotyku ale także dla tego że odkąd mieszkam z bratem każdy się pytał o moją zgodę na bliższy kontakt. Pod wpływem impulsu chwyciłam za łokieć Damiano i schowałam się za nim. Spojrzał on na mnie ale nie zwrócił mi uwagi na moje zachowanie.
- Coraline nadal się boi jak ktoś do niej nagle podchodzi. - Starał się mnie wytłumaczyć.
- Nie szkodzi. - Powiedział mój dawny opiekun z pozornie miłym głosem.
Wszyscy zajęliśmy miejsca przy stole. Starałam się nie patrzeć w stronę swoich dawnych opiekunów, oni próbowali mnie karcić za moje zachowanie kopiąc mnie po nogach pod stołem. Starałam się nie okazywać z tego powodu grymasu na twarzy aby nie zaniepokoiło to mojego brata. Na początku rozmowy przy stole nie dotyczyły niczego szczególnego, pytali mnie jak mi się mieszka z bratem, pytali o rękę która nadal była w gipsie, mówili jak to się nie martwili kiedy usłyszeli że pozostaje zaginiona po wybuchu i że mili już zakupione bardzo drogie bilety lotnicze.
- Apropo ceny biletów. Kiedy będziemy mogli odebrać pozostałą część nagrody? - Zapytał mężczyzna. Spojrzałam na niego, jak wspomniał o pieniądzach oczy niemal mu się zaświeciły.
- Tak jak wspominałem wcześniej nagroda w całości zostanie wypłacona kiedy zostanie odnaleziona osoba lub osoby które odpowiadają za zaginięcie mojej siostry przed trzynastoma laty. Dlatego do rozmowy zaprosiłem pana inspektora który prowadzi śledztwo. W jakim kierunku zmierzają działania pańskiego zespołu? - Zwrócił się w kierunku milczącego do tej pory mężczyzna.
- Na tą chwilę nie jesteśmy w stanie ustalić konkretnych szczegółów. Jak na tą chwilę jesteśmy w trakcie weryfikacji osób które nagle zniknęły z Rzymu. Chodzi o osoby które bez żadnego powodu zrezygnowały z wynajmowania mieszkania albo sprzedały dom. Jak znajdujemy jakiś konkretny trop wypytujemy byłych sąsiadów, współpracowników. Pytamy o dzieci szukamy po szkołach i takie inne działania.
- Czy w tej chwili podążają państwo za jakimś wyraźnym tropem? - Zapytał mój były opiekun. W jego głosie słyszałam wyraźną nutę strachu.
- Tak jesteśmy na dość wyraźnym tropie. Udało nam się prześledzić historię jednego małżeństwa. Na tą chwilę prześledziliśmy ich działania pół roku po porwaniu. Wiemy w jakim kierunku uciekali i gdzie się zatrzymywali przez tamte pół roku.
- I w jakim kierunku zmierzali? - Zapytał on po raz kolejny.
- Na południe.
- Ja mam tego dość. - Powiedziała moja była opiekunka która do tej pory milczała.
- Czego ma pani dość?
- Muszę powiedzieć prawdę.
- Zamknij się. - Mężczyzna starał się ją uciszyć.
- Czy jeśli powiem prawdę to moja ewentualna kara będzie mniejsza?- Kobieta brnęła dalej. Ja wraz z bratem patrzyłam na to z niedowierzaniem.
- Zależy co pani powie. - Odrzekł pewny swych słów inspektor.
- To my ją porwaliśmy.
- Zamknij się zdziro. - Mężczyzna próbował dalej ją uciszyć.
- Nie zamknę. To wszystko on wymyślił. Nasza córka Anna zmarła z jego winy, zabraniał ją karmić albo nie chciał dawać pieniędzy dla niej na leki. Kiedy zmarła pewnej nocy postanowił że porwie dziewczynkę w tym samym wieku i podobnym wyglądzie żeby sąsiedzi się nie zorientowali. Przez tydzień nie mogliśmy żadnej znaleźć, wszystkim mówiliśmy że córka jest chora i siedzę z nią cały czas w domu. W tym czasie on polował na zastępstwo za naszą Annę. Z tego co mi później powiedział znalazł ją na jakimś placu zabaw znajdującym się przy lesie. Dzieci bawiły się w chowanego, postanowił ją porwać kiedy schowała się blisko lasu w taki sposób że nikt z głównej części placu nie mógł jej zobaczyć. Porwał ją i przyniósł do domu przykrytą jakimś płaszczem, w taki sam sposób wyniósł ciało naszej córki. Później zaczęliśmy uciekać na południe. - Na wspomnienie tych wydarzeń po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Ona bredzi. Nie słuchajcie jej.
- Ja wcale nie potrzebowałem zeznań pańskiej żony. Ja doskonale wiedziałem że to państwo.
- Nie udowodnicie mi tego.
Mężczyzna rzucił się do ucieczki. Nagle kilka osób znajdujących się w restauracji podniosło się ze swoich miejsc i zaczęło kierować w jego kierunku broń.
- A teraz proszę spokojnie stanąć i poczekać. Moi ludzie państwa zakłują i zabiorą do aresztu.
***********************************************
Witam w kolejnym rozdziale.
Mam nadzieje że się spodobał.
W kolejnych trochę poznacie wymyślone przeze mnie życie Ethana.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
CZYTASZ
Coraline gdzie jesteś?
FanfictionWokalista znanego włoskiego zespołu Måneskin przed kilkunastoma laty stracił kogoś ważnego. Pozwala się ponieś wspomnieniom z czego powstaje kolejny utwór. Czy odnajdzie on swoją Coraline? Kto w tej drodze poda mu pomocną dłoń a kto odtrąci? ******...