38

10.8K 642 63
                                    


Niall

-Chloe?

Wysiadłem szybko z samochodu, widząc kogoś leżącego na chodniku. Chociaż tak naprawdę to prawie nic nie widziałem, bo było cholernie ciemno. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i podszedłem bliżej, po czym przekląłem pod nosem i kopnąłem w zgaszoną latarnię, która ku mojemu zdziwieniu w zetknięciu z moją nogą się zaświeciła. Spojrzałem z powrotem na postać na chodniku i serce zamarło mi na widok tego co zobaczyłem.

-Chloe! - krzyknąłem i rzuciłem się w stronę zakrwawionej dziewczyny. Na szczęście oddychała. Położyłem dłoń na jej spuchniętym policzku i przyciągnąłem jej bezwładne ciało do siebie. Byłem przerażony, wkurzony i zrozpaczony jednocześnie. Szybko zadzwoniłem na pogotowie, po czym widząc przerażającą ranę w okolicach klatki piersiowej, urwałem kawałek swojej koszuli i zacisnąłem go wokół jej brzucha, żeby choć trochę zatamować krwotok. Materiał w ciągu kilku sekund przesiąkł krwią, ale nic innego nie mogłem zrobić. Pogłaskałem dziewczynę po głowie, słysząc jej nierówne, urwane, płytkie oddechy. Wydawało się, jakby każde zaczerpnięcie powietrza było dla niej niewiarygodnie trudne.

-Chloe proszę, nie zostawiaj mnie. - szepnąłem rozpaczliwie, klęcząc na środku chodnika. Sekundę potem przyjechała karetka i funkcjonariusze w ciągu minuty zapakowali dziewczynę do wozu. Wziąłem tylko kluczyki od samochodu i ruszyłem za nimi do karetki. Miałem gdzieś, że zostawiam samochód na środku ulicy i jutro mi go odholują. Zapakowałem jeszcze leżący na ulicy nóż do chusteczki, włożyłem go do kieszeni marynarki i wsiadłem do karetki, po czym kierowca ruszył w stronę szpitala. Trójka osób skakała wokół Chloe z dziwnymi urządzeniami, co chwilę przeklinając pod nosem. Dali jej maskę tlenową, przez to trochę jej oddech się unormował. Trzymałem ją za rękę cały czas i wpatrywałem się w jej twarz, co jakiś czas szepcząc, że wszystko będzie w porządku, że jest silna i da sobie radę. Wiedziałem, że to Tamara ją zaatakowała.

Wiedziałem też, że mogłem temu zapobiec. Nie mogłem znieść tej myśli.

Gdybym tylko wtedy z nią został, nic by się nie stało.

Mógłbym ją chronić.

To wszystko przeze mnie.

Od tygodnia każdy dzień wyglądał tak samo. Cały dzień spędzałem przy łóżku Chloe, czasem też noc, ciągle z nią rozmawiając, chociaż ona w ogóle się nie odzywała. Całe dnie czekałem na jakikolwiek znak, poruszenie palcem, cokolwiek. Nie działo się nic. Ponad tydzień spała bez ruchu. Wiedziałem, że to moja wina, nie mogłem znieść tej myśli.

Dowiedziałem się co chciała mi powiedzieć. Tom opowiedział mi o kolejnym włamaniu do domu. Byłem takim idiotą. Parę razy próbowała mi powiedzieć, a ja za każdym razem ją zbywałem. Gdybym jej wysłuchał, nigdy bym jej tam nie zostawił samej. Nigdy to by się jej nie zdarzyło.

Spojrzałem na nią. Była taka spokojna, pomimo tego, że miała podłączone jakieś 4 aparatury, które pomagają jej oddychać, bo jak się okazało, Tamara trafiła jej prosto w prawe płuco. Lekarze powiedzieli mi, że gdybym przyjechał tam 2 minut później, moja dziewczyna byłaby już martwa. No cóż, nie do końca pociesza mnie ta myśl, bo tak naprawdę gdyby nie ja, z moją dziewczyną byłoby wszystko ok. Miała posiniaczoną twarz, ale już mniej niż na początku. Dostała też wstrząsu mózgu, prawdopodobnie gdy spadła na beton, więc pewnie dlatego tak długo się nie budzi. Westchnąłem, patrząc na drobny naszyjnik z koniczynką. W jej przypadku chyba przynosi jej pecha, a nie szczęście. Podniosłem jej dłoń i pocałowałem ją delikatnie.

-Przepraszam. - wyszeptałem cicho.

Usłyszałem jakiś szelest, więc szybko odwróciłem wzrok od Chloe i spojrzałem na drzwi, w których ukazała się mama dziewczyny. Widząc mnie uśmiechnęła się smutno i podeszła bliżej.

Emotive | n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz