Niepotrzebny stres

696 45 6
                                    

Trzecie i zarazem ostatnie zadanie Turnieju Trójmagicznego zbliżało się bardzo szybko. Nayra nie miała bladego pojęcia co tym razem wymyśliło ministerstwo, więc starała się czerpać wiedzę z każdej dziedziny magii. W dodatku brak jakiejkolwiek wiedzy na ten temat wprawiało ją w niemały stres. Z dnia na dzień było coraz gorzej, dziewczyna chodziła rozkojarzona, a przy posiłkach usypiała oparta o dłoń. Nie zależało jej już na zwycięskie, chciała dożyć chociażby swojej dwudziestki. Z tego całego stresu nie zauważyła Olivera idącego w jej stronę.

Dzisiaj pogoda była niezbyt ładna. Co jakiś czas kropiło i chmurzyło się, w dodatku zimny wiatr nie należał do przyjemnych, co Nayra odczuła dopiero teraz, a jej ciało pokryła gęsia skóra.

Wood usiadł obok niej i objął rudowłosą ramieniem.

— Ktoś tu zapomniał bluzy, co? — zaśmiał się, a Weasley dźgnęła go palcem prosto w żebra. Jednakże na jej twarzy pojawił się mały cień uśmiechu, co Oliver uznał za dobry znak.

Zdjął swoją bluzę z numerem na plecach, w końcu był zawodnikiem drużyny i w dodatku kapitanem. Zarzucił ją na Nayre i szczelnie owinął, tak aby żaden skrawek szyi nie wystawał. Chłopak pomimo tego, że czasami nie potrafił być delikatny, to był okropnie troskliwy i zawsze dbał o swoich bliskich. W ten sposób pokazywał im, że mu w jakimś stopniu na nich zależy.

Weasley uśmiechnęła się uroczo i naciągnęła ubranie ma zmarźnięte palce. Wood kiedy to zauważył, okrył jej dłonie swoimi, które w porównaniu do tych dziewczyny, były ogromne.

— Masz strasznie zimne ręce. — stwierdził, a raczej pomyślał na głos ze zmartwieniem w głosie.

Nayra, która patrzała na ciemn niebo, odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała prosto w ciemne oczy.

— To idzie od serca. — odparła wrednie, po czym wtuliła się bardziej w chłopaka, gdyż zawiał silny wiatr.

Wood zaśmiał się cicho i objął SWOJĄ dziewczynę ramieniem dając tym samym do zrozumienia wszystkim chłopakom znajdującym się na Błoniach, że ta konkretnie nastolatka należy do niego i nie ma zamiaru się z nikim dzielić swoim oczkiem w głowie.

Chłopak dalej nie wierzył w swoje szczęście i w to, że właśnie w tym momencie przytula się do dziewczyny swoich marzeń, która jeszcze parę miesięcy temu była jego idolką oraz wzorem do naśladowania w kwestii sportu. Dla niego była idealna, pomimo swoich niedoskonałości dla niego była doskonała. Nie przyjmował do świadomości, że istnieją ładniejsze i lepsze dziewczyny, jego zdaniem, Nayra była z nich wszystkich najlepsza, nie było osoby, która by jej chociażby dorównywała. Kochał ją ponad wszystko.  Ją znał cały świat, ale dla Oliver'a to właśnie ona była całym światem.

— Kocham cię... — powiedział cicho coraz bardziej przyciskając do siebie dziewczynę.

Wyglądał jak takie małe dziecko, które właśnie wróciło z całych wakacji u kolegi i teraz klei się do matki z tęsknoty, jakby mogło schować się w jej ramionach przed całym światem.

Ten widok rozczulił Nayrę do tego stopnia, że pocałowała chłopaka prosto w czoło i także ścisnęła go mocno, tak że stykali się policzkami.

— Ja ciebie też. — odparła przykrywając się bluzą coraz bardziej, teraz wyglądała jak rulon.

— Przed chwilą było ci zimno i chciałaś iść. — stwierdził Wood zamykając dziewczynę szczelnie w ramionach, aby było jej ciepło.

Gdyby Molly zobaczyła jak Oliver dba o jej córkę, to już wypchnęła by go na ślub z nią. O takim kimś dla swojej córki marzy każdy rodzic.

— Ale teraz jest mi idealnie. — uśmiechnęła się i przymknęła oczy, dopiero teraz poczuła jak bardzo jest senna przez ciągłą naukę, a Oliver nie przeszkadzał jej w usypianiu. Wręcz przeciwnie, był z siebie niebywale dumny, jako sportowiec wiedział jak bardzo sen jest ważny.

Więcej niż Quidditch |Oliver Wood|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz