Biblioteka

844 50 6
                                    

Nayra obudziła się z bolącym kręgosłupem w dosyć niewygodnej i zarazem niezręcznej pozycji. Odgarnęła włosy do tyłu i zobaczyła śpiącego Oliver'a. Wood obudził się i zapominając że leży na nim rudowłosa, pośpiesznie podniósł się do pozyjci siedzącej.

Weasley krzyknęła i spadła na podłogę, obijając sobie tyłek. Siedząc na wykładzinie przeciągnęła się i przetarła nadgarstkiem oczy. Wyglądała wtedy jak małe dziecko, które dopiero co wstało. Kapitana drużyny rozczulił ten widok i niekontrolowanie uśmiechnął się pod nosem.

Na dworze dalej panował chłód od wczorajszego wieczoru. Świeże powietrze wyczuwalne było nawet przez zamknięte okna, toteż Nayra naciągnęła na siebie koc, zawijając się szczelnie w naleśnika.

Oliver spojrzał na zegarek i się przeraził. Dzisiaj miał przełożony trening i zostało do niego zaledwie parę minut. Wyskoczył jak poparzony i wbiegł do dormitorum. Po dwóch minutach wybiegł z niego. Przy zakręcie prawie się przewrócil ale ostatecznie udało mu się utrzymać równowagę i szybko wyszedł przez portret.

Rudowłosa patrzała na to z miną, która mówiła jedno. Co tu się do cholery właśnie stało. Wzruszyła ramionami i wstała z podłogi uprzednio otrzepując swój ulubiony kocyk z paprochów.

Nie mając co robić ubrała się i wyruszyła do biblioteki. Miała nadzieję znaleźć tam wszystko czego potrzebuje do drugiego zadania, które miało dobyć się już niedługo.

Idąc korytarzem rozglądała się po oknach i patrzała na mgłę, którą kochała. Jej zdaniem mgła dawała lekko mroczny klimay, dokładnie taki jak z horrorów. Swoją drogą dziewczyna uwielbiała ten gatunek filmowy. Obejrzała już wszystkie mugolskie horrory i nawet taki ktoś jak Hermiona nie był w stanie jej zaskoczyć.

Nayra tak mocno się zamyśliła że nie zauważyła chłopaka idącego naprzeciwko niej. Był to Cedrik Diggory, reprezentant Hogwatu. Rudowłosa wpadła na niego i zanim zdążyła poczuć twardą podłogę pod plecami, chłopak złapał ją w tali ochraniając przed upadkiem.

— Dzięki? — zaśmiała się nerwowo i odsunęła jak najszybciej od chłopaka, którego uśmiech powalał połowę dziewczyn w tej szkole.

— Nie ma za co, Cedrik Diggory. — przedstawił się, a następnie pocałował dłoń dziewczyny.

— Nayra Weasley. — odpowiedziała nie mogąc nic więcej z siebie wyksztusić. Była pozytywnie zaskoczona jego manierami, a także sposobem w jaki się zwracał.

— Wiem, jesteś reprezentantką w turnieju. — ponownie się uśmiechnął. — Dokąd idziesz? — spytał po chwili ciszy.

— Do biblioteki poszukać czegoś przydatnego.

Weasley cały czas patrzała na chłopaka starając się nie zwracać uwagi na jego idealnie ułożone włosy czy piękne zielone oczy, w których zawsze świeciły iskierki szczęścia.

— Tak się składa że ja też więc jesteś skazana na moje towarzystwo. — powiedział i ruszył z dziewczyną w kierunku biblioteki.

Chłopak już od jakiegoś czasu obserwował dziewczynę i tylko szukał okazji, aby do niej zagadać. Za każdym razem łapał się na tym iż czuł ogromną zazdrości kiedy ta przebywała w towarzystwie Oliver'a. Nic dziwnego, w końcu Nayra była bardzo piękna, a w dodatku interesowała się quidditch'em. To był już główny powód, dla którego połowa chłopaków oglądała się za nią.

Wealey z kolei była bardzo zaskoczona że ktokolwiek do niej podszedł. Zawsze wydawało jej się że Cedrik jest typowym podrywaczem, który przeleciałby wszystko co się rusza. Okazał się jednak bardzo miły i zabawny, typowy puchon. Jednakże nie należała do osób łatwowiernych, dlatego trzymała dystans.

— Jak to jest zawodowo grać w quidditch'a, pewnie musi to być ogromny stres, wiedząc że patrzy na ciebie cała widownia. — odezwał się nagle znad książki, którą następnie zamknął z hukiem.

— Przecież jesteś kapitanem drużyny. — powiedziała nie odrywając wzroku od notatek i dalej coś w nich przekreślała oraz dopisywała.

— Trybuny w szkole nie są tak ogromne jak te na stadionie, dlatego pytam. — odpowiedział jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Nayra zawiesiła w powietrzu swoją dłoń, w której trzymała pióro i uniosła wzrok, cały czas się zastanawiając jak ubrać w słowa swoją wypowiedź.

— Wiesz, na samym początku może i było to bardzo stresujące ale można się do tego przyzwyczaić. Traktuję to raczej jak hobby, na którym zarabiam, niż jakieś bardzo ważne zawody. Wtedy stres przemija i czuję się zdeterminowana. — uśmiechnęła się, a puchon prawie spadł z krzesła. Pierwszy raz zobaczył jak się szczerze uśmiecha.

— Może kiedyś się pościgamy? — spytał i oparł się o drewniane oparcie krzesła.

— Chętnie.

Więcej niż Quidditch |Oliver Wood|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz